sobota, 5 stycznia 2019

Wywiad Agnieszki Wojcieszek z Elą Walczak aktorką i pisarką

Wywiad Agnieszki Wojcieszek z Elą Walczak aktorką i pisarką


Autor: Ela Walczak


Elżbieta Walczak jest aktorką i autorką siedmiu wydanych ebooków oraz ksiązki Enamorada Agnieszka Wojcieszek -wywiad z Elą


  1. „Enamorada” to artystyczny projekt obejmujący muzyczny spektakl komediowy oraz recital piosenek w języku hiszpańskim. Pod tym samym tytułem pojawiła się także książka napisana na podstawie scenariusza teatralnego. Skąd pomysł na taki projekt?

W ciągu ostatnich dziesięciu lat wydarza się w moim życiu bardzo wiele ciekawych rzeczy.

Nie bez powodu. Kilka lat mieszkałam w Hiszpanii ale byłam pomiędzy Polską a Hiszpanią przez ostanie 15 lat. Enamorada, to słowo, które oznacza „zakochana”. I tak naprawdę dla mnie oznacza - zakochana w życiu. Spektakl o tym tytule powstał cztery lata temu. Po powrocie do Polski postanowiłam zrealizować recital z repertuarem hiszpańskojęzycznym. Znalazłam świetny skład muzyków, którzy byli dla mnie wsparciem i stworzyliśmy program, który się spodobał. W którymś momencie po prostu padło hasło : spektakl muzyczny! Obejrzałam kilka brazylijskich seriali i wybrałam taką konwencję. Napisałam scenariusz, który odzwierciedla polskie problemy małżeństwa, przechodzącego kryzys, a główna bohaterka tracąc pracę zaczyna fascynować się „brazyliadą” i serialami, przenosząc te fascynacje na życie. Bardzo spodobał mi się pomysł połączenia dwóch rzeczy, dlatego pomyślałam o książce, która jest dopełnieniem całego projektu. Bardzo dobre recenzje wydawnictwa Novae Res zachęciły mnie do wydawania tej książki i łączenia promocji z recitalem.

  1. Mimo, że historia, którą prezentuje Pani odbiorcom osadzona została w polskich realiach, jest to także rodzaj muzycznej podróży po Hiszpanii. Czy źródłem fascynacji kulturą iberyjską stały się Pani osobiste doświadczenia?

Będąc w Hiszpanii słuchałam muzyki, poznawałam wykonawców takich, jak Malu czy Juanes i wprowadziłam do recitalu ich utwory. Jeżeli stawiamy na sztukę czy wykonania w obcym języku, to najczęściej na anglojęzyczną ale proszę zauważyć, ze coraz częściej polskie listy przebojów wygrywają hiszpańskie utwory, które niewątpliwie podobają się polskiej publiczności. Pełne sale na koncertach w Polsce Buiki czy Jasmin Levy, które nie są Hiszpankami ale są wykonawcami hiszpańskojęzycznymi, już nie dziwią. Dlatego uznałam, że podróż muzyczna po Polsce i Hiszpanii, będzie dobrym wyborem muzycznym.

  1. Jak wygląda Hiszpania widziana oczami Elżbiety Walczak?

Hiszpania stała mi się bliska w momencie, kiedy zorientowałam się, jak bardzo jesteśmy podobni mentalnie. Śmiejemy się z tych samych dowcipów, rozumiemy swój tok myślenia, nie ma barier. Jest absolutna otwartość w tych ludziach. Różnica tkwi niestety w ilości promieni słonecznych, jakie otrzymują Hiszpanie w ciągu całego roku. To niewątpliwie wpływa na samopoczucie i daje im inną energię. W związku z tym pracują więcej niż Polacy, po kilkanaście godzin dziennie. Nauczyłam się tam zupełnie innego funkcjonowania tzn pracuję bardzo dużo i intensywnie, ale już wyłącznie dlatego, że chcę, po prostu polubiłam to. Kiedyś wylądowałam na lotnisku w Madrycie, latem o drugiej w nocy, zobaczyłam tłumy ludzi siedzących na trawnikach, śpiewających, grających na gitarach, tańczących, pozazdrościłam im tej radości życia, którą potrafią przenieść na zewnątrz.

  1. Aktualnie można zobaczyć również Pani monodram zatytułowany: „Jedna kobieta w projekcie Miłość”. To dowcipna opowieść o życiu dziennikarki, telewizyjnej showmenki, kobiety spełnionej zawodowo, lecz niekoniecznie uczuciowo. Czego możemy się nauczyć z tej historii?

Monodram jest oczywiście zupełnie nową historią ale też wprowadziłam do niego elementy hiszpańskie. Akcja rozgrywa się na Majorce, tam główna bohaterka Buena prowadzi jeden z odcinków swojego programu telewizyjnego. Używa wszelkich metod, żeby skoncentrować na sobie widza : recytuje wiersze, podgrywając sobie na djembe a nawet przeprowadza na sobie regresing czyli powrót do dzieciństwa, żeby pokazać widzom, że nieudane związki rodziców mają wpływ na późniejsze relacje w dorosłym życiu. Niewiele sama z tego rozumie ale zachwycają ją jej pomysły. W trakcie przerwy reklamowej próbuje uświadomić swojemu mężowi, który leży za parasolem obok niej, jak bardzo są nieudanym małżeństwem. W ciągu dziesięciu minut próbuje skupić na sobie jego uwagę ale bezskutecznie. Bien przyjechał na Majorkę, żeby odpocząć, więc zupełnie nie jest zainteresowany jej gadulstwem. Pomysł stworzenia takiego monodramu podsunęło mi życie. Byłam świadkiem na hiszpańskiej plaży, takiej właśnie scenki. Żona przez prawie dwie godziny mówiła do faceta, który ani razu nie zareagował. W końcu wszystko z siebie zdjęła, bo na tych plażach można, i też nic z siebie nie wykrzesał. Rozbawiła mnie ta sytacja. Lubię kiedy teatr jest rozrywką i odpoczynkiem dla widza, dlatego staram się tworzyć historie lekkie i łatwe w odbiorze, stąd piosenki w spektaklu. Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą do uczenia widowni prawidłowych zachowań czy uczenia kogoś życia swoimi tekstami. Ale niewątpliwie potrafię dobrze się bawić razem z widzami.

  1. Jest Pani finalistką prestiżowego konkursu Literacki Debiut Roku 2015. W swoim dorobku posiada Pani nie tylko książkę na podstawie scenariusza teatralnego, lecz także e-booki oraz tomiki poetyckie. Skąd czerpie Pani inspiracje literackie?

Z inspiracjami jest tak, że albo w kimś jest ciekawość życia albo nie. Pisanie, to ciężka praca. Najczęściej to jest impuls, za którym się idzie. Ja się uczyłam pisać przez dosyć długi czas. Sprawdzałam swoje umiejętności. Przyglądałam się sobie. Analizowałam każdy kolejny twór, czytając zastanawiałam się czy to, o czym piszę jest ciekawe dla mnie, szukałam własnego stylu. Kiedy uznałam, że jestem gotowa, to zaczęłam się dzielić swoją twórczością ze światemJ

  1. W Pani twórczości, zarówno teatralnej, jak i literackiej, wiele jest dowcipu, poczucia humoru, dystansu do otaczającej rzeczywistości, ciepła i radości. Czy taka właśnie jest Elżbieta Walczak?

Myślę, że tak. Jestem osobą, która nauczyła się radości życia. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Uczyłam się być osobą szczęśliwą, bo nie zawsze miałam powody. I chyba się udało.

  1. Dziś jest Pani samodzielną, niezależną artystką. Powiedziała Pani o sobie: „kobieta przebudzona po 40-stce”. Co stało się źródłem tego przebudzenia?

Sami siebie ograniczamy. Jeśli trafiamy w związki czy relacje, w których nie ma wolności i przestrzeni życiowej, to ze mną tak jest, że natychmiast się zamykam i tracę, to, co osiągnęłam, dlatego cenię wolność. Do czterdziestki było różnie. Poszukiwałam różnych dróg dla siebie. Też grałam, tez pisałam ale nie było w tym czegoś więcej. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, po prostu, w którymś momencie ciężka praca i determinacja, sprawiły, że jestem już kimś innym, niż byłam. Zobaczyłam parę lat temu, że jestem na właściwej drodze.

  1. Gdzie w najbliższym czasie będzie można zobaczyć Pani projekty?

W tej chwili skupiam się monodramie, który zaczęłam grać w Polsce i od przyszłego sezonu, chciałabym dotrzeć do Hiszpanii. To jest dla mnie bardzo ważne. Pisanie stało się cudowna przygodą i mam nadzieję, że każda następna książka będzie coraz lepsza. We wrześniu planuję wydać następną.

  1. Jakie plany artystyczne posiada Pani na najbliższy czas?

W recitalu Enamorada wykorzystuję hiszpańskie covery, dlatego powstaje mój program autorski „Lifting” z moimi tekstami. Plany artystyczne dotyczą również Hiszpanii, dlatego przede mną następne dziesięć lat ciężkiej pracy. Z czego się bardzo cieszę.


Elżbieta Walczak

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Książka "Karmiczny dług"

Książka "Karmiczny dług"


Autor: Ela Walczak


Ela Walczak jest autorką trzech książek i trzech tomików Zapraszam do przeczytania fragmentu książki "Karmiczny dług", która jest finalistką konkursu Debiut Literacki Roku 2015


– Myślisz, że cycki naczelnej są tybetańskie? – zapodałam żarcik, kiedy wyszliśmy z gabinetu. Objęłam dyskretnie Jacusia, korzystając z tego, że wszyscy byli na lunchu i korytarz świecił pustkami.

– Boże, że mnie coś podkusiło zadać się z tą babą. Idziemy do gabinetu. Załatwiamy transport dla Czarka za dwa dni. Potem do szpitala. Potem do mamy Czarka. Potem do ciebie. Zobaczymy jakiej marki są twoje.

– Wyrzuciłam metkę.

– Nie szkodzi.

– Halo, panie Jacku! – krzyknęła Alicja idąc w naszym kierunku. Spojrzała na moją rękę, która obsunęła się z Jacka spodni. – Pojedziecie jednak na ten pokaz. Byłoby podejrzane, gdyby nasza gazeta tam się nie pojawiła. Nie będę nikogo narażać. Pani Kasiu, proszę się nie przykładać za bardzo do tego hiszpańskiego.

– Tak? Dziś wieczorem mam pierwszy egzamin.

– Niech go pani po prostu trochę liźnie i już. Jak tam transport Czarka, panie Jacku? Bo muszę oddzwonić do Tybetu.

– Załatwiony za dwa dni.

– Konkrety jutro. Miłego wieczoru. – Spojrzała na rozporek Jacka. – Hmm. Ciśnienie. Spieszcie się dzieciaki.

*

Leżeliśmy z kogucikiem nago w moim mieszkaniu. Moja podświadomość oswoiła się z myślą, że nie jestem sama. Przestałam się opierać, poddałam się temu uczuciu.

– Piękne są. – Pukał w moje piersi, uciskał je i zgniatał. Były prawdziwe, a to rzadkość dzisiaj. – Śniłaś mi się.

– Co ty z tym śnieniem. – Dotykałam jego brzucha. Też był niczego sobie.

– Byliśmy razem w jakimś dziwnym miejscu. Staliśmy przed mostem. Na jego końcu stał Czarek, wołał nas. Pobiegłaś przodem. Ja za tobą. Ale ktoś jeszcze z nami był. Nie wiem, jakaś dziwna dziewczyna. Jakby Chinka. Biegłaś za Czarkiem, ale cię zatrzymała. Włożyła ci coś do ręki i kazała zostać. Zatrzymałaś się i przytuliłaś się do mnie. Ktoś nas obserwował. Widziałem, że most po którym biegliśmy, zawalił się. Ten facet stanął nad nami i rozrywał skrzydła motylom. Zaczęłaś krzyczeć. Pochylił się nad tobą i chciał cię zabić. Dotknęłaś go, tym czymś, co ci dała do ręki ta Chinka. Facet rozsypał się w pył. Powiedział do nas „estoy echo polvo”. Jestem sproszkowany albo wykończony, coś w tym rodzaju.

– I co? – Pocałowałam jego pępek.

– Pobiegliśmy szukać Czarka. Znaleźliśmy go martwego, razem z tą chińską dziewczyną. Też nie żyła. Trzymała rękę na sercu Czarka. Spod jej dłoni wyfrunął motyl, ale nie był fioletowy. Był czerwony. Podleciał do ciebie, chciał ci usiąść na ramieniu, ale odgoniłaś go. Odfrunął. Przytuliliśmy się do siebie i wszystko znikło.

– Kłamiesz, chcesz mnie wystraszyć. – Nachyliłam swoją twarz nad jego.

– Nie. To wszystko brzmi jak jakaś bajka. Ale tak było. Cokolwiek się zdarzy, trzymajmy się razem, dobrze? – Nacierał moje stojące sutki.

– Przytul mnie dobry człowieku mocniej, bo za chwilę oszaleję.

– Po prostu trzymajmy się ziemi. Jestem pragmatykiem. Nie wierzę w takie historie. – Głaskał moje włosy. – Ale wyglądałaś pięknie. Ja zresztą też.

*

Dwa dni później Czarka przetransportowano bezpiecznie do Tybetu. W redakcji Karier wrzało przed wyjazdem na pokaz mody do Saragossy.

– Ostatnie wskazówki pani Kasiu. Czy jest pani psychicznie przygotowana na zmierzenie się z tym tematem? – Naczelna podała mi kawę.

– Tak, oczywiście.

– Pan, panie Jacku?

– Również.

– Mam dla was małą niespodziankę. Jadę z wami. Jeśli faktycznie moja gazeta promuje takie gwiazdy jak Setyński, to chcę to wiedzieć. Zadowoleni? Czy podać chusteczki?

– Cieszę się – powiedział Jacek.

– Ja tambien. – Spojrzałam na Jacka. Był zadowolony z moich postępów w hiszpańskim.

– To do roboty! – Spojrzała znacząco. Wiedzieliśmy co to oznacza. Absolutną profeskę, żadnych obsunięć, czy niedociągnięć. Dobrze, że jedzie z nami.

*

Naczelna usiadła przy biurku i obserwowała wszystkich przez szybę. Zawsze to robiła. Zgadywała z ruchu ust i mowy ciała zamiary swoich pracowników. Przeglądała ostatnie zdjęcia do czasopisma. Nanosiła poprawki na teksty. Przez okno do gabinetu wleciał fioletowy motyl. Nie zauważyła go. Motyl podfrunął do złotego buddy i usiadł na jego ramieniu. Podniosła głowę. Podeszła i złapała go w dłoń. Usiadła w fotelu.

– Najgłębsze warstwy podświadomości kryją nieskończoną moc, owe moce uwolnią się. W podświadomości tkwi rozwiązanie każdego problemu. Każde z tych rozwiązań uzewnętrzni się. I niech tak będzie – mówiła do siebie i wypuściła motyla z dłoni.


Elżbieta Walczak Karmiczny dług

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Zakochana brzmi jak enamorada

Zakochana brzmi jak enamorada


Autor: Ela Walczak


Powstaje druga część książki Enamorada Eli Walczak , która nosi tytuł "Zakochana brzmi jak enamorada" Ukaże sie we wrześniu w formie ebooka


WSTĘP

To nie jest normalna książka.

To normalnie, normalny poradnik jak korzystać z życia w chwili, kiedy kończy się ulubiony brazylijski serial, który trwał pięć czy dziesięć lat i wydaje Wam się, że nie jesteście już sobą, tylko ulubioną postacią. Ubieracie się już jak ona czy on, wyznajecie miłość już prawie po hiszpańsku i nie macie wyjścia, bo chcecie czy nie, brazyliada trwa dalej. Tylko przeniosła się do Waszego życia. Mam nadzieję, ze bezboleśnie przejdziecie na lepszą stronę życia, kiedy pomogę Wam zrozumieć mechanizmy takich działań.

Zacytuję kilka wpisów z Internetu nieświadomych zagrożenia młodych dziewczyn:

„Hihi Dla mnie seriale brazylijskie, to jest totalny kicz Tam wszystko jest takie dramatyczne, przebarwione, banalne i pseudoromantyczne a na dodatek nie ma żadnej wartości, nic - kompletnie nic nie wnosi do życia Trzy lata temu jak byłam u cioci na wakacjach to ona oglądała jeden z brazylijskich seriali - nazywał sie "Fiorella" Przyłączyłam sie do niej i oglądałam, z początku z nudów ale potem muszę przyznać, że to mnie wciągnęło, bo załapałam o co chodzi. A co, tam. Wciągnęło i już.”

pisze Joey

I kolejny wpis dziewczyny, której serial odmienił życie:

„Mam tak samo. Wiem, że to nic nie wnosi itd, że to kicz. Ale w kiedyś moja siostra zaczęła oglądać telewizję w czasie obiadu i leciał taki serial "Cud miłości" Oglądałam go jakieś trzy tygodnie, w końcu sie wciągnęłam Nawet się zakochałam w głównym bohaterze. Po trzech latach już wiedziałam, co i jak. Kto kogo kocha i zrozumiałam, że on nie jest dla mnie. Płakałam dwa tygodnie. Całe szczęście, że już się kończy. Nigdy więcej nie pozwolę dać się tak wrobić sobie samej.”

Rossie

Sami widzicie, nie ma żartów. Choć ostatni wpis sugeruje zupełnie coś innego:

Hehe, co prawda do maniaków serialowych nie należę, ale swojego czasu też wciągnęła mnie (przez mamę) telenowela produkcji nie pamiętam jakiej. Była boska, ponieważ poza rozbudowanymi koligacjami rodzinnymi wyróżniała się takimi śmiesznymi scenami, jakby sami twórcy śmiali się z konwencji, którą stworzyli Jakby robili nas w chu.., wiecie w coJ

Artemis


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Lifting

LIFTING


Autor: Ela Walczak


Wewnętrzna natura człowieka ulega ciągłym przemianom, chociaż jednocześnie pozostaje niezmienna.


Całe życie ulegamy przemianom. Czasami zatrzymujemy się na chwilę, żeby dokonać podsumowania jakiegoś etapu, by móc podjąć właściwe decyzje na przyszłość. I tylko szczerość wobec samego siebie w takich momentach sprawia, że dowiadujemy się o sobie więcej i jesteśmy w stanie nauczyć się czegoś. Nie ma sensu zatrzymywać takiej wiedzy dla siebie. Autorka tomiku „Lifting” dzieli swoją szczerością i doświadczeniami.

Lifting, to pewien proces, jeden z wielu. Jeśli jesteś w stanie udźwignąć w życiu wszelkie procesy przemian, to z pewnością jest szansa na to, żeby stać się lepszym, bardziej wartościowym – piękniejszym, jako człowiek. „Nie idę po to, żeby iść. Nie warto iść, żeby iść.” Słowo lifting, może równie dobrze oznaczać oczyszczenie, jako najlepszą formę odtrucia z myśli, które nie pozwalają zapomnieć o przeszłości, ograniczają. „Oczyszczam siebie ze złogów pamięci, bo nie pamiętam, żebym cię znała”. Terapią jest również śmiech, dlatego w tomiku znalazły się utwory pełne humoru jak; „List do Almodovara” czy historia Bueny.

Wiersze z tomiku „Lifting” zapoczątkowały projekt autorski Eli Walczak aktorki, finalistki konkursu Debiut Literacki Roku 2015. Niektóre z tych utworów stały się tekstami piosenek.

„Zamieniam słowa w poezję. Poezję w piosenkę. Potem jestem już inna.”

Powstała pierwsza piosenka programu zatytułowana "Modlitwa do T" , którą znajdziecie na You Tube


Elżbieta Walczak LIFTING "Modlitwa do T"

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Ludobójstwo na Wołyniu

Ludobójstwo na Wołyniu


Autor: Marta Sieciechowicz


Wieś Swinarzyn. Wieś ukraińska, w której żyło kilka polskich rodzin. Pod koniec lipca 1943 r. […] jedna z zamordowanych rodzin została poćwiartowana. Lipskiej, przybitej gwoździami do drzwi kuchennych, obcięto piersi i wypruto z łona wnętrzności. Paroletni synek Lipskich został przybity do stołu za język.


Ukraińcy, nacjonaliści ukraińscy, a może ukraińscy szowiniści…

W myśl tej ideologii, po pierwsze, między narodami trwa ciągła rywalizacja i walka, w której zwycięzcą może być tylko naród przebieglejszy, wytrwalszy, sprytniejszy, bezwzględniejszy, po drugie, Ukraińcy stanowią grupę uprzywilejowaną, a dobrem jest wszystko to, co służy narodowi ukraińskiemu jako właśnie jakoś uprzywilejowanemu, lepszemu, bardziej „ludzkiemu”, wartościowszemu itp. niż inne. Szowiniści ukraińscy świadomie dążyli nie tyle do wygnania Polaków z ziem, które uważali za przynależne Ukraińcom, ale ich wymordowania, eksterminacji, która obejmowała wszystkich – od kobiet w ciąży i niemowląt, po starych, chorych, niedołężnych. W tym sensie hekatomba Polaków na Wołynia jest „zasługą” szowinistów ukraińskich.

Osobną kwestią jest sprawa popularności ideologii szowinizmu narodowego wśród ówczesnych i współczesnych Ukraińców… Wydaje się, że szowinizm ukraiński jest rzeczywiście groźniejszy dla Polski i Polaków niż dla Rosji i Rosjan, z oczywistych, ilościowych względów.

Natomiast w kwestii oskarżeń Ukraińców o dokonanie ludobójstwa na
ludności polskiej Wołynia, wypada dodać, że oskarżanie całej nacji nie
należy do cywilizacji łacińskiej, której resztki w Polsce jeszcze się
bronią. Odpowiedzialność zbiorowa, obciążanie winą zbiorową i zbiorową
zasługą jest typowe dla cywilizacji żydowskiej. W cywilizacji łacińskiej
i chrześcijańskiej każdy odpowiada za swoje myśli, słowa, uczynki i
zaniedbania..., zbiorowość, do której jednostka należy, tylko o tyle, o
ile mogła czemuś zapobiec lub coś sprowokować nie naruszając autonomii
sumienia osoby.

Wsie Kołodno Lisowszczyzna i Kołodno Siedlisko

W czerwcu 1943 r. zostały zamordowane przez upowców Gorzkowska z 17-letnią córką. Upowcy poobcinali im piersi i obciętą piersią na ścianie ich mieszkania porobili napisy Smert` lacham.

Jeśli zapomnę…, niechaj uschnie moja prawica (Ps.137)

Cytaty pochodzą z książki "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945".


Marta Sieciechowicz, www.vb.com.pl, www.blog.vb.com.pl

Von Borowiecky wydaje książki politycznie niepoprawne. Nie boimy się polemiki na żaden ważny temat. Interesuje nas tylko prawda.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak napisać swoją pierwszą powieść

Jak napisać swoją pierwszą powieść


Autor: Magdalena Szczecina


To jest najczęstsze pytanie jakie początkujący pisarze wpisują w Google. Oto nakazy i zakazy, czyli co musisz zrobić, aby zacząć pisać książkę.


To jest najczęstsze pytanie jakie początkujący pisarze wpisują w Google. Czy piszesz pierwszą powieść czy piątą, pisząc wymagane jest skupienie, planowanie, motywacja i dyscyplina. Oto nakazy i zakazy, czyli co musisz zrobić, aby zacząć pisać książkę.

Gdy piszesz swoją pierwszą powieść, wykonaj następujące czynności:

Zaplanuj i zorganizuj swoją książkę i czas

Pisanie książki jest średnio do długoterminowym projektem (chyba, że jesteś jednym z tych nielicznych pisarzy, którzy piszą książki w zaledwie kilka tygodni). Jeśli nie chcesz przeciągać pisania, planowanie jest niezbędne. Planowanie ma sens ponieważ pomoże ci uniknąć tzw. blokady twórczej.

Aby rozpocząć planowanie swojej książki należy wyznaczyć termin ukończenia pierwszego projektu. Tutaj możesz wypracować ile słów dziennie chcesz napisać. Jeśli na przykład dasz sobie rok na napisanie książki i codziennie będziesz pisać po jednej stronie to twoja powieść będzie miała 365 stron. Jeśli chcesz napisać standardową powieść o długości 80 000 do 100 000 słów to dziennie wyjdzie ci 220 do 280 słów. Jeżeli spojrzysz na to w ten sposób, to całkiem możliwe, że napiszesz książkę w rok lub krócej – to zależy ile czasu masz na pisanie.

Staraj się mieć strukturę powieści napisaną na papierze, tak, aby mieć jasny plan tego nad czym będziesz pracować. Jeśli już masz kontur historii jaką chcesz opisać to tym lepiej bo w ciągu tygodnia lub miesiąca planowania powieści pisanie będzie łatwiejsze. Dlaczego? Bo cały czas chodzi o zaplanowanie, w bardzo krótkim czasie możesz stworzyć pierwszą scenę (np. twój bohater odbiera tajemniczy list od króla, zaczyna tworzyć armię, aby bronić wioski). I tego się trzymasz – to jest twój zarys. Ale jeżeli nie masz pewności jak zarys powinien wyglądać, spróbuj tej metody:

METODA #1. Zorganizuj badania i trzymaj je w widocznym miejscu.

O co chodzi? A mianowicie, jeśli piszesz o nieznanym miejscu to warto zaglądnąć do Internetu, aby dowiedzieć się o tym miejscu czegoś więcej, np. o zabytkach, architekturze lub jego naturalnym środowisku. Zbadaj teren i zanotuj to. Zanotuj każde miejsce ze swojej powieści, ale możesz też tworzyć wymyślone miejsca. Chodzi o to, aby zbadać dokładnie to miejsce, o którym będziesz pisać. Na przykład: „Cape Town, Republika Południowej Afryki, centrum turystyki, region uprawy winorośli, etnicznie i kulturowo zróżnicowane.” Itp. Rozumiesz? Biorąc pod uwagę miejsca, motywy, postacie i inne elementy swojej powieści miej na uwadze szczegóły, które przeniesiesz w fikcyjny świat do życia.

METODA #2 . Prowadź wykaz pomocnych pytań

Jeśli jesteś szczególnie nastawiony na opisywanie natury w swojej książce to jednocześnie możesz zagubić się w opisywaniu dalszej sceny i możesz stracić z oczu cały kontekst, czyli to jak to będzie czytane jako całość. Z drugiej strony, jeśli zależy ci na całości, a nie na poszczególnych postaciach, motywach czy scenach to powieść może być chaotyczna. Nie jest to katastrofą ale jednak lepiej zachować równowagę w pisaniu i w tym właśnie pomoże ci wykaz pomocnych pytań. Oto przykładowe pytania: czy czytelnik może zobaczyć, powąchać mój fikcyjny świat oczami wyobraźni? Czy jestem na tyle oryginalny? Chodzi o to, że każdy czytelnik jest inny i zupełnie inaczej będzie odbierał opisywany świat książki dlatego należy zachwycić czytelnika. Czy opisywana scena jest jasna dla czytelnika dlaczego zachodzi zdarzenie x? upewnij się, że w opisywanej historii, wydarzeniu zachodzi przyczyna i skutek oraz czy postacie są interesujące. tworzenie zbyt dużej ilości intryg i szczegółów może spowodować, że wyobraźnia czytelnika ulegnie zablokowaniu i wtedy nic z tego nie będzie rozumiane, niemniej książka może okazać się nieciekawa.

Pisz codziennie, nie miej jednego dnia przerwy

Autor Steven Raichlen w jednym ze swoich postów dla Writer’s Digest jak napisać pierwszą powieść napisał: „Sekretem do napisania powieści – lub jakiejkolwiek innej książki – jest pisanie. Może okazać się, że wcale nie będziesz pisać elegancką prozę. Ale ważne jest, aby zachować dyscyplinę. Złe pisanie w końcu prowadzi do dobrego pisania i w końcu do dodania stron, rozdziałów i jest gotowa powieść.”

Pisz codziennie, nawet wtedy, kiedy najmniej masz na to ochotę. Jeśli nie czujesz się w nastroju do pisania, twój tekst może być przymusowy, nieświeży i nie warto go trzymać. Ale mimo wszystko pisz, niczego nie kasuj bo później może okazać się, że wcale nie jest tak źle ale po prostu tekst będzie wymagał małej korekty.

„Nie mam czasu na pisanie” – jest to jeden z najczęstszych powodów wśród pisarzy. Pierwsze pisanie powieści jest wyzwaniem dlatego podziel pisanie na mniejsze jednostki. Przecież nie musisz godzinami ślęczeć nad kartką papieru i pisać. Wystarczy, że systematycznie codziennie przez 15 minut będziesz pisać. A zobaczysz, że twój tekst będzie coraz lepszy.

Nieracjonalna lista powodów, aby pisanie odkładać na bok

Niestety początkujący pisarze znajdują niekończące się powody, dla których mówią: „nie mam czasu”, „moje pisanie jest do bani” – to są najczęściej dwa spotykane powody. Susan K. Perry kiedy pisała swoją pierwszą powieść mówiła: „Chwila nieuwagi jest potężna. Pisarze słyną z wymyślania różnych powodów, aby nie pisać, w tym pilną potrzebę śledzenia kogoś na Twitterze, przeglądania starych plików, które już i tak zostały zapomniane; czyszczenie drukarki z kurzu.”

Jeśli piszesz swoją pierwszą powieść (lub drugą, trzecią lub czwartą) notowanie wątpliwości jest bardzo pomocne w procesie odsuwania na bok tychże wątpliwości. Zanotuj swoje odkrycia, to co najbardziej odrywa cię od pisania i kiedy sporządzisz sobie taką listę to od razu będziesz wiedzieć, żeby owe wątpliwości odsuwać na bok i zająć się najważniejszym zadaniem: skończeniem książki.

Gdy piszesz swoją pierwszą powieść, NIE wykonuj tych czynności:

Stale zmieniasz zdanie na temat swojej historii i ciągle zaczynasz od nowa.

Musisz oprzeć się pokusie rezygnacji z pierwotnej wersji powieści na „lepszą” historię. Lepiej będzie jeśli uzyskasz pomoc od innych autorów dzięki forum internetowego lub od trenera od pisania niż ciągle zaczynać od nowa. Dużo ryzykujesz jeśli będziesz tak postępować. Kiedy ciągle będzie ci się wydawać, że twój tekst jest beznadziejny i ciągle będziesz zaczynać od nowa to w ten sposób przez kolejne 20 lat będziesz pisać powieść. Bądź zdyscyplinowany i kończ to co zostało zaczęte.

Nie doceniasz tego, co ci jest potrzebne, aby napisać książkę.

Niektórzy pisarze mają wizje i aspirują do opublikowania książki za pierwszym razem, od samego początku chcą być uznani za wspaniałych pisarzy. I może rzeczywiście tak jest, ale i tak jestem tego zdania, że pisanie wymaga ciężkiej pracy i wytrwałości, aby przejść do etapu składania i wydania książki. Pisanie swojej powieści oznacza konieczność znalezienia strategii i utrzymania:

Motywacji

Dyscypliny

Skupienia

Kierunku

Pewności w historii

Są to wszystkie istotne aspekty, które pomogą ci w napisaniu książki, ale to jest też nasze zadanie, żeby pomóc ci w utrzymaniu tych pięciu wyżej wymienionych rzeczy.

Skupiasz się na budowaniu swojego świata z wyłączeniem istotnych relacji.

Tutaj będziemy przestrzegać cię przed koncentrowaniem się tak bardzo na części opisowej bo w ten sposób zaniedbasz stworzenie żywych relacji między postaciami.

Przekonująca powieść to nie stworzony świat szczegółów – tu chodzi o relacje. Podczas gdy fikcyjny świat pobudza zmysły czytelnika, relacje w twojej książce zakotwiczają uczucia czytelnika, a więc to pozwala zainwestować coś w życiu twoich bohaterów. Chodzi o to, że poprzez stworzenie relacji między postaciami, angażujesz czytelnika w poznanie twojej historii. I o to chodzi.

Zmieniasz wszystko to co wcześniej do siebie pasowało.

Czasami początkujący pisarze uczą się, że w pierwszej kolejności umieszczają zdarzenie, żeby wzbudzić zainteresowanie. Okay, ale zamiast wymyślać główne zdarzenie wystarczy spisać osobno wszystkie zdarzenia z powieści, a dopiero później połączyć je. Czyli nie musisz pisać w kolejności zdarzeń, w późniejszym etapie je połączysz kiedy będziesz mieć jaśniejsze poczucie, że będą one do siebie pasowały. To pozwoli upewnić cię, że niepotrzebne sceny po prostu zostaną wyłączone, usunięte.

Mówisz czytelnikowi wszystko o swojej postaci w pierwszym rozdziale.

Kiedy pierwszy raz spotykasz człowieka, to jest on dla ciebie tajemnicą, prawda? Tak samo dzieje się z bohaterem. Dopiero z czasem czytelnik odkrywa kim jest bohater bo fabuła przedstawia przekonania bohatera,, co lubi, czego nie lubi, jakie ma wartości, jakie ma ulubione powiedzenia, wyrażenia. Jeśli ze szczegółami zaczniesz opisywać swojego bohatera, jego charakter, uczucia, lęki, przekonania – to czytelnik będzie mieć bardzo mało powodów, aby lepiej poznać postać.

A więc pamiętaj o tym co robić, a czego nie robić podczas pisania książki, wtedy proces pisania stanie się o wiele bardziej szybszy i jak to się mówi: wszystko pójdzie gładko :)


Napiszmy razem książkę

http://dlapisarzy.weebly.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Zadżumiona rzeczywistość

Zadżumiona rzeczywistość


Autor: Jan Stasica


Boski zakaz jest zatem źródłem kosmicznej i egzystencjalnej katastrofy, dramatycznego rozłamania bytu i natury człowieka. Wygnanie z raju było degradacją, utratą więzi ze Stwórcą i zapoczątkowaniem historii. Powstał czas i narodziła się świadomość. A wraz z nią prawdziwa, a nie eksperymentalna wolność.


Zadżumiona rzeczywistość

  1. Introdukcja

Dżuma Alberta Camusa jest książką, która nie przestanie być aktualna w szybko zmieniającej się rzeczywistości społecznej i technologicznej. Nie umrze śmiercią naturalną tak, jak większość tekstów literackich, których aktualność nie trwa dłużej niż jedno pokolenie. Dżuma jest książką ważną. Ważną chociażby poprzez fakt, iż autor stawia swoich bohaterów w sytuacji domagającej się dokonania wyboru o charakterze fundamentalnym. Człowiek w sytuacji granicznej musi odpowiedzieć sobie na dwa zasadnicze pytania. Jaki jest mój stosunek do świata, który nagle przestał być bezpieczny, przeciwnie, stał się dla mnie bezpośrednim zagrożeniem? Oraz drugie – jaki jest mój stosunek do Innego postawionego w, podobnej do mojej, sytuacji zagrożenia? Oba pytania ściśle się ze sobą łączą, a zatem również odpowiedzi pozostają względem siebie w związku relacyjnym.

Horyzont ludzkiego bycia-w-świecie wyznaczają możliwości nazywania rzeczy i nadawania im znaczenia. Seria aktów postrzegania konstytuuje określony jednostkowy byt w indywidualnej świadomości. Nieprzejrzysty wcześniej byt staje się dla mnie konkretnym przedmiotem, wyodrębnionym z całości, przejrzystym na tle nieprzejrzystości, jednostkowym na tle ogólności. Rzecz staje się w jakimś sensie „moja”, amorficzna przestrzeń przekształca się w oswojone przeze mnie miejsce. Rozświetlający ciemność bytu reflektor świadomości wydobywa na powierzchnię „cud istnienia”. Cud, który bardzo szybko staje się oczywistością, zewnętrznością wobec mojej podmiotowej egzystencji. Magiczny akt nadawania znaczeń jest próbą dotarcia do istoty rzeczy, czyli „swoistości” jej istnienia. „Akty nominalne” pozwalają nam poznać rzeczywistość, bowiem poznanie jest w gruncie rzeczy operacją językową. Jestem „ja” i coś na zewnątrz mnie, co nie jest już zagrożeniem. Oświetlenie przedmiotu, które jest serią aktów postrzegania, unieruchamia go, a tym samym pozwala nad nim zapanować. Poznawać to jednocześnie czynić coś „dla mnie” i czynić owo „coś” mnie podległym (operacja określona w Księdze Rodzaju czynieniem sobie ziemi poddanej). Przedmioty już bezpiecznie unieruchomione i oswojone jawią mi się jako narzędzia w realizacji własnego projektu. Wolność podmiotu warunkowana jest więc przez proces pewnego rodzaju „zniewolenia” przedmiotu. Przywłaszczam sobie byt przedmiotowy, tj. stawiam „przy mnie” jako własność. Tak czy inaczej, dokonujemy gwałtu na rzeczywistości, formatując ją w taki sposób, aby mogła służyć realizacji naszych potrzeb. Pomiędzy bytem-dla-siebie a bytem-w-sobie rodzi się relacja jednostronnej zależności pozwalającej realizować jednostkową wolność.

Mieszkańcy Oranu żyli w takiej oswojonej przestrzeni. Pracowali, relaksowali się na plaży, kochali się, planowali, intrygowali, przyjaźnili się i kłócili. Do głowy by im nie przyszło, że może być inaczej. Świat był bezpieczny i przewidywalny. Zaraza spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Świat rozpadł się na tysiące, niepasujących do siebie kawałków.

Nagle okazało się, że poruszanie się w przestrzeni dżumy jest niesłychanie trudne. Nawyki i automatyzmy życiowe prowadzą donikąd. Metabolizm informacyjny zostaje zakłócony. Oswojone miejsce staje się groźną przestrzenią, pełną niebezpieczeństw i niewiadomych.

  1. Chrystus kontra Inkwizytor

Egzystencjalizm jest doktryną filozoficzną powstałą w XX wieku. Istnienie człowieka staje się istotą filozoficznych rozważań. Analiza egzystencji prowadzi do wniosku, że nie ma ona żadnych metafizycznych podstaw. Człowiek jest sam w świecie, którego nie rozumie, który jest obojętny na jego losy. Zdany na przypadek, funkcjonuje w rzeczywistości absurdu, ponieważ każdy jego projekt kończy śmierć. Życie jest pełnym trwogi dążeniem ku śmierci – jak pisał Martin Heidegger. Człowiek w świecie jest wolny, ale samotny. Wolny jest w sposób radykalny, ponieważ nic nie determinuje go ani z zewnątrz, ani od wewnątrz. Jest wolnym – jak pisał Sartre – nawet w więzieniu.

Wolność najczęściej utożsamiana była z wolnym wyborem. Możliwość dokonywania wyborów jest zasadniczym wyróżnikiem człowieczeństwa, ale jest też dramatem ludzkiej jednostki wówczas, kiedy nie można dokonać żadnego dobrego wyboru. Mówimy wtedy o sytuacji tragicznej. Wolność staje się nie do zniesienia. Trzeba dźwigać ciężar, którego unieść nie sposób, i najchętniej byśmy się go pozbyli. Podświadomie oczekujemy na kogoś, kto zechce się o naszą wolność upomnieć i oddajemy dar, który został nam nie tylko dany, ale i zadany. Jest to typowy mechanizm ucieczki od wolności opisany przez Ericha Fromma. Pozbywamy się jej chętnie, ponieważ rewersem wolności jest odpowiedzialność; odpowiedzialność za własne życie. Ktoś, kto odbiera nam wolność, bierze jednocześnie za nie odpowiedzialność. To bardzo wygodna sytuacja!

W powieści Fiodora Dostojewskiego „Bracia Karamazow” jeden z bohaterów (Iwan) opowiada historię o kardynale-inkwizytorze, żyjącym w XVI-wiecznej Sewilli. Pewnego dnia na ulicach miasta pojawia się Chrystus. Zostaje przez mieszkańców rozpoznany, ponieważ uzdrawia i czyni cuda. Witany jest entuzjastycznie. Ludzie mają ogień w oczach i zapał w sercach. Nie podoba się to leciwemu kardynałowi. Zamyka więc Chrystusa do więzienia. Ale to nie wszystko! Pewnej nocy przychodzi do celi, aby wyjaśnić więźniowi, że ten nie tylko nie jest ludziom do niczego potrzebny, ale i to, że psuje inkwizytorowi robotę. Chrystus jest posłańcem dobrej nowiny, czyli wolności. Ludzie nie chcą jednak wolności. Chcą natomiast żyć w posłuchu, bo to czyni ich życie znośnym. Rozpalanie przez Jezusa pragnienia wolności jest według kardynała działaniem nieodpowiedzialnym i niweczy jego długoletni wysiłek.

„To my – mówi – bierzemy na siebie ten ciężar. To my dajemy im chleb, zapewniamy autorytet i – od czasu do czasu – cud, czyli trzy rzeczy, których potrzebuje człowiek. My mu to dajemy, zapewniając w ten sposób porządek społeczny gwarantujący pokój i bezpieczeństwo. Dlaczego – pyta kardynał Jezusa – chcesz to zniszczyć? Po co przyszedłeś? Żeby burzyć ten porządek i rozsiewać zarodniki anarchii? Budząc porywy serca i czyniąc cuda, niszczysz cały dorobek mojego życia. Burzysz jego sens, a ja na to pozwolić nie mogę.”

Chrystus milczy, nie odzywa się ani jednym słowem. Z pewnością wie, że z punktu widzenia czysto racjonalnego starzec - kardynał ma rację. Jego sposobowi myślenia niczego nie można zarzucić – jest jasne, precyzyjne i logiczne. Ludzie mają problem z wolnością, więc kardynał i Święta Inkwizycja rozstrzygają go w sposób radykalny. Transakcja zostaje przyjęta.

Tu dochodzimy do bodaj największego egzystencjalnego paradoksu. Człowiek chętnie pozbywa się daru wolności, ale bez tego daru nie potrafi prawdziwie żyć. Prawdy tej nie zna inkwizytor, zna ją natomiast Chrystus. Nie jest On reprezentantem logiki rozumu, jest uosobieniem logiki miłości. Z tego właśnie powodu mieszkańcy Sewilli kardynała się boją, Chrystusa kochają.

  1. Paradoks wolności

Spróbujmy zatem jeszcze raz zastanowić się nad głębokim znaczeniem pojęcia „wolność”. Dlaczego jest darem? Dlaczego jest nie tylko dana, ale i zadana?

Jeżeli wolność jest darem, to znaczy, że nie jest ani własnością, ani właściwością natury człowieka. Odwrotnie, to natura ludzka została wyposażona w pierwiastek wobec niej zewnętrzny. Wolność przyszła do człowieka z daleka, a okoliczności otrzymania tego daru były tajemnicze i zdumiewające. Księga Rodzaju opisuje moment, kiedy pierwsi mieszkańcy Raju złamali boski zakaz i zerwali owoc z drzewa wiadomości. Trzeba zapytać, po co w ogóle był ten zakaz. Dlaczego Bóg wydaje człowieka na pokuszenie. Czyż nie znał jego natury? To pytanie retoryczne, wszak był jego Stwórcą. Musiał wiedzieć, że wcześniej czy później najdoskonalsza istota stwórczego aktu zerwie zakazany owoc z zakazanego drzewa. Ewa tłumaczy: „Wąż mnie zwiódł”. Ale przecież wąż (szatan) nie miałby w rajskim ogrodzie nic do roboty, gdyby Bóg nie stworzył dla niego okazji do działania. Jeżeli Bóg chciał, żeby człowiek złamał Jego zakaz, to trzeba przyjąć, że wąż, nie wiedząc o tym, realizował plany Pana.

Czy Pan Bóg wodził człowieka na pokuszenie? Przecież musiał wiedzieć, że człowiek okazując Mu nieposłuszeństwo, utraci Raj. Szatan namawiając do złamania boskiego zakazu, jednocześnie zachęca: „Będziecie jako bogowie.” Skłamał? Nie! Człowiek rzeczywiście, tracąc Eden, zyskuje świadomość. Świadomość jest elementarnym warunkiem wolności. I chociaż świadomość ma charakter lucyferyczny, to równocześnie otwiera przestrzeń na przyjęcie boskiego daru wolności. Na tym polega dialektyka opisanego wydarzenia i paradoks o charakterze metafizycznym, czyli istnienie nierozerwalnych związków pomiędzy Bogiem a szatanem.

To jest również źródłem najgłębszego rozdarcia natury człowieka. Dzięki popełnieniu grzechu zyskał i świadomość, i wolność, stając się w ten sposób wiązką sprzeczności.

Nie można sensownie zapytać, czy wolność jest dobra czy zła. Nie jest ani taka, ani taka – poza dobrem i złem. To wynika z jej genezy.

  1. Zakaz jako geneza zła

Jak wielką wartością musi być wolność, że okazała się ważniejsza od szczęścia, wiecznej radości, bezpieczeństwa i bezpośredniego kontaktu z Bogiem? Co takiego w niej jest, że Bóg, mając do wyboru rajskie szczęście człowieka albo ryzykowną wolność, wybiera tę drugą? Dla kogo zatem wartość ta jest ważniejsza - dla Boga czy dla człowieka?

Interpretując zapisy Księgi Rodzaju, stajemy przed wyborem dwóch opcji. Trzeba bowiem rozstrzygnąć, czy złamanie boskiego zakazu było świadomym wyborem prarodziców czy też raczej istniało uwarunkowanie zewnętrzne. W pierwszym przypadku rozpatrywać należy ów akt nieposłuszeństwa w aspekcie podmiotowym. W drugim o boskim eksperymencie, któremu został poddany człowiek. Wydaje się, że to jednak ta druga opcja jest o wiele bardziej prawdopodobna.

Gdzie upatrywać należy początku metafizycznego eksperymentu, który trwa do dziś? Człowiek żył sobie spokojnie bez trosk i bez chorób w ciągłym kontakcie ze swoim Stwórcą, w świecie zapewniającym mu wszystko. Pan zadbał nawet o to, by Adam nie czuł się samotny i obdarował go towarzyszką. Trudno nam, współczesnym, wyobrazić sobie rzeczywistość bez grzechu, winy i zła, bez chorób i cierpienia. Eden był zatem jakimś wyższym wymiarem istnienia; wymiarem bytu, w który został wrzucony człowiek i z którego później został zrzucony. Taki rodzaj narracji, z użyciem imiesłowów przymiotnikowych biernych, sugeruje, że faktycznie człowiek nie miał tutaj nic do powiedzenia. Nie był podmiotem eksperymentu, tylko jego przedmiotem.

Źródłowym początkiem eksperymentu wolności był zakaz. Zakaz oznacza: "tego ci robić nie wolno." Wraz z nim pojawia się zło. Na razie wyłącznie jako pewna potencja, ale stan absolutnej niewinności został utracony, bowiem zakaz dopuszcza możliwość jego złamania, czyli okazania nieposłuszeństwa. Co za tym idzie, pojawia się w szczątkowej postaci refleksja i pytanie - "dlaczego nie wolno?" Księga Rodzaju nie pozostawia wątpliwości, że to pytanie i ta refleksja nie miały charakteru immanentnego. Inspiracja przyszła z zewnątrz. Ewa mówi: "wąż mnie skusił i zjadłam." Skusić to znaczy sprawić, aby człowiek dokonał wyboru zła. Boski zakaz jest zatem źródłem kosmicznej i egzystencjalnej katastrofy, dramatycznego rozłamania bytu i natury człowieka. Wygnanie z raju było degradacją, utratą więzi ze Stwórcą i zapoczątkowaniem historii. Powstał czas i narodziła się świadomość. A wraz z nią prawdziwa, a nie eksperymentalna wolność.

Wolność jest warunkiem fundamentalnym takiego rozumienia egzystencji, która polega na pojmowaniu jej jako przygody. Utrata raju była jednocześnie otwarciem horyzontu - horyzontu nieoczywistości. Poruszanie się w przestrzeni tego horyzontu - to właśnie jest fascynująca przygoda ludzkiego istnienia. Człowiek wolny staje się gospodarzem tej przestrzeni, czyniąc ją swoją, czyni z nie równocześnie miejsce własnego bytowania. Może wybierać, a więc realizować własny projekt, zapełniać horyzont egzystencji tworami własnych myśli, dążeń i pragnień. A zatem czy wolność, choć okupiona katastrofalną degradacją człowieka, nie jest większym darem niż Eden?

  1. Wolność jako wynik rozłamania Prajedni

Pozostając w przestrzeni wolności, należy uwzględnić wszelkie determinanty, które ograniczają dokonywanie wolnych aktów wyboru. Ktoś, kto ma sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu i nie trenuje, nie może pobić rekordu świata w skoku wzwyż. Czarna skóra, wzrost, kolor oczu są determinantami natury biologicznej. Rodzaj temperamentu, upodobania, potrzeby i pragnienia są z kolei determinantami natury psychicznej. Istnieją również ograniczenia społeczne.

To wszystko prawda, jednak pojedyncza świadoma egzystencja ludzka, dokonując w każdej chwili wyborów, konstytuuje wolność, samourzeczywistnia się w jej obszarze. Taki stan rzeczy sprawia, że ucieczka od wolności, chociaż pożądana, nie jest możliwa. Również pytanie, czy człowiek jest istotą wolną, pozbawione jest sensu. Bo nawet jeśli oddajemy komuś wolność, to jest to akt wyboru.

Jednak co wówczas, kiedy odbiera się człowiekowi siłą wolność. Tak postawione pytanie jest sensowne, ponieważ historia XX wieku dowodzi, że takie sytuacje miały miejsce. Istotą systemów totalitarnych jest wszakże zniewolenie jednostki. Lecz nawet w sytuacji przemocy i przymusu to człowiek decyduje, czy zaakceptuje zło, czy aktywnie się mu przeciwstawi. Gdyby nie było jednostek, które jawnie buntują się przeciwko deptaniu godności przez system, reżimy byłyby nieśmiertelne. Głos wolności brzmi coraz donośniej, aż w końcu rozwala mury zniewolenia. Żaden tyran nie może czuć się bezpiecznie wobec tej siły i tego pragnienia, które zaszczepione zostało człowiekowi u zarania jego światowej wędrówki. A mówiąc ściślej, które wpisane zostało w jego naturę, kiedy nastąpiła katastrofa wygnania z raju. Wygnanie z Edenu miało trzy poważne konsekwencje:

  1. Zyskanie świadomości.

Prarodzice zamieszkujący raj nie mogli jej mieć, ponieważ świadomość konstytuują sprzeczności. Nie można wiedzieć czym jest dobro, jeśli nie istnieje doświadczenia zła. Nie istnieje świadomość szczęścia, jeżeli nie wiemy czym jest nieszczęście. Co możemy wiedzieć o pięknie, nie doświadczając brzydoty, o uldze, jeśli nie cierpimy, czy zdrowiu, kiedy nie chorujemy? Świadomość zapełnia obszar pomiędzy sprzecznościami, jej geneza jest konsekwencją rozdarcia bytu.

  1. Zyskanie wolności.

Wolność, podobnie jak świadomość, miała swą genezę w katastrofie rozłamania pierwotnej Jedni bytu. Doświadczając już zarówno dobra, jak i zła, możemy dokonać pierwszego, elementarnego wyboru. Wciąż oscylując pomiędzy sprzecznościami, kierujemy wektory naszej egzystencji bądź ku jednej, bądź ku drugiej.

  1. Nowy horyzont istnienia.

Eden był przestrzenią zamkniętą zarówno w znaczeniu „geograficznym”, jak i egzystencjalnym, to znaczy była ona trwaniem w czystej postaci. Nowy horyzont istnienia był obszarem do rozpoznania, a aktywnością elementarną stało się poszukiwanie. Natomiast wymiar wertykalny wypełniony został nostalgią i pragnieniem.

  1. O artystach życia

C:\Users\FSCAMI~1\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image003 Jak pisał J. P. Sartre, każdy realizuje jakiś projekt egzystencjalny. Świat odsłania się jako zbiór narzędzi, dzięki którym można ów projekt uczynić możliwym. Dokonywane wybory albo przybliżają do celu, albo od niego oddalają.

Egzystencjalny projekt można porównać do aktu kreacji, którego finalnym efektem ma być dzieło sztuki. Warunkiem prawdziwego tworzenia jest wolność. Więcej nawet, kreacja artystyczna jest najwyższym stopniem realizacji wolności, bo przypomina sytuację wzorcową, czyli Boski Akt Stworzenia. Kreacja jest zatem najbardziej archetypowym ze wszystkich archetypów. Podobnie jak w sytuacji wzorcowej mamy do czynienia z creatio ex nihilo. Pisarz, poeta czy malarz powołuje do istnienia coś, czego wcześniej nie było. Byty wyobraźni stają się bytami intencjonalnymi w wolnej grze artysty ze światem stworzonym i światem tworzącym, czyli własną imaginacją.

Artysta staje się bogiem kreującym własne wszechświaty i nadającym im prawa. W ciekawy sposób pisał o tym Bolesław Leśmian w wierszu „Pozorzanie”.

Zanim dzień nastał, żeśmy w świat przybyli,
My - ród Pozorzan, nieśmiertelny ród -
Żył niegdyś człowiek, twór jakiejś tam chwili,
Ten cudów nie znał, ale wierzył w cud.

Szał jego tęsknot wyczarował z mroku
Nasz byt, od zgonu wolny i od łez -
A to się stało w tym roku... w tym roku,
Kiedy istnienie zatraciło kres.

On śnił w przestrzeni i wszystko mu było
Rozpaczał w czasie, co z taką łkań siłą
Mijał, aż minął wysnuty zeń Bóg.

My poza czasem i poza przestrzenią
Trwamy, spełnieni od stóp aż do głów.
Czym dla nas człowiek, co z leśną zielenią
Zamienił ledwo kilka mylnych słów?

Czemuż on dotąd tak czujnie nam śni się,
Jak gdyby tryumf błogosławił nasz?
Czemu nam w twarzy odmiennych zarysie
Tkwi coś, co jego przypomina twarz?

7. Sein zum Tode

Skoro w poprzedniej części było o artystach życia; tych, którzy dzień po dniu tworzą z własnej egzystencji dzieło sztuki, piszą kolejne rozdziały powieści, kolejne strofy poematu, kolejne sonaty, nokturny i symfonie, to teraz spróbujemy problem nieco pogłębić.

Kreacja, w najszerszym znaczeniu tego słowa, rozpoczyna się w momencie, kiedy człowiek po raz pierwszy odczuje Tajemnicę Istnienia. To jest inicjacja - mówiąc językiem Heideggera - egzystencji autentycznej. Jaspers tę inicjację nazywał sytuacją graniczną. Objawiony zostaje pewien nadrzędny sens, w obliczu którego tracą znaczenie wszelkie wartości i lokalne sensy formatujące wcześniej nasz sposób bycia w świecie. Objawienie sensu nadrzędnego jest równoczesne z uświadomieniem, że dotychczas nie żyliśmy autentycznie. Raczej funkcjonowaliśmy w przestrzeni społecznych gestów, form, konwencji, schematów i rytuałów. Jest to sfera Das Man - jak ją nazywał Heidegger - "Się". Pracuje się, odpoczywa się, modli się, chodzi się do kina, pisze się, czyta się itp. "Się" pojmowane jest jako obszar tzw. normalności. Żyję tak jak inni, i tak jest dobrze, tak jest w porządku. Jednak gęsta sieć schematów, konwencji i form, uświęconych przez bożka normalności, wyklucza wolność. Das Man to przestrzeń nieuświadomionej społecznej niewoli, obszar przemocy wikłającej jednostkę w strukturę iluzorycznych fantomów, fałszywych zobowiązań i nie-swoich wyborów. Społeczny potwór jest wiecznie nienasycony i wciąż domaga się nowych ofiar. Jest współczesnym Sfinksem, który każe ludziom odgadywać kolejne absurdalne zagadki, a oni w "dobrej wierze i woli" próbują je rozwiązać.

Epifania sensu nadrzędnego, stawiającego człowieka w sytuacji granicznej, rozwiewa tę iluzję. Nieprawdziwy jest Sfinks, kłamliwe jego zagadki, absurdalne rozwiązania. Stając oko w oko z Tajemnicą Istnienia, uprzytamniamy sobie matrix Das Man. Kontakt z Tajemnicą Istnienia jest jednocześnie objawieniem Prawdy: "Jesteś w tym świecie sam, jesteś wolny, realizując własny projekt egzystencjalny, nadajesz życiu sens." Prawdą jest to, że umrzesz! Sytuacja graniczna jest zawsze chwilą grozy, ale i początkiem niezależnego istnienia. Mojego, własnego, niepowtarzalnego. Groza śmierci i trwoga samotności sprawia, że życie staje się pożądane i zaczyna naprawdę smakować.

Wolność zatem rodzi się z poczucia grozy, absurdu świata i samotności; przypomnienia wzorcowej sytuacji, jaką było wygnanie z raju.

Byty wyobraźni artysty ożywają. Istnieją w konkretnej dla nich rzeczywistości, mają swoją powołał. Ostatnie wersy tekstu są czytelną aluzją do Księgi Rodzaju, której autor mówi, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Pozorzanie są przecież tylko językowo zrealizowanym pomysłem poety, ich byt jest więc bytem czysto językowym. Ale w wierszu Leśmiana to oni właśnie są zbiorowym podmiotem wypowiedzi, generują własny komunikat zupełnie niezależny od słów twórcy. Byty wyobraźni autonomizują się, uzyskując znaczny stopień niezależności. Na czym polega i jak przebiega ów proces autonomizacji, nie wiemy. To największa tajemnica dialektyki twórczości.

W jakimś sensie każdy człowiek jest artystą – artystą życia. To znaczy może nim się stać, jeśli w sposób świadomy rzeźbi własną egzystencję. Artysta życia to ktoś, kto sam dla siebie stanowi źródło wartości. Ktoś, kto w sposób niezależny myśli i działa, nie zaskorupiając się w istniejących kliszach i schematach. Artystą życia jest ten, kto chwila po chwili wgryza się w tkankę teraźniejszości, nie ulegając idiosynkrazjom przeszłości; jest nim ten, kto nie pozwala by fałszywe ego planowało jego przyszłość, kto w każdym momencie realizuje swój egzystencjalny projekt. Artystę życia łatwo rozpoznać, ponieważ kieruje nim entuzjazm i zapał. Nie porusza się, tylko tańczy.

Rzeźbić samego siebie w wolnych aktach kreacji jest jednoznaczne z poszerzaniem obszaru wolności; otwieraniem horyzontu i rozjaśnianiem go za pomocą świadomości. Świadomość wolności jest tym samym wolnością świadomości – pozbawionej ducha powagi i złej wiary.

  1. Skupienie i pasja

Zdrowy organizm działa, nie myśli, nie zastanawia się nad sobą. Refleksja jest przeciwieństwem działania. Tak twierdzą zwolennicy biologicznego ujęcia egzystencji i wszelkiej maści behawioryści. A może praca i działanie to czynne myślenie – jak to definiował Norwid.

Artysta życia potrafi przekuć refleksję na twórcze działanie, z kolei to ostatnie umie uczynić inspiracją twórczego myślenia. Istnieje przekonanie, że obie formy aktywności wzajemnie się wykluczają, stąd jednoczesność refleksji i działania jest wyłącznie teoretycznym postulatem. Według mnie, dialektyczna jedność obu aspektów aktywności jest jak najbardziej możliwa. Co więcej, jest najwyższą formą istnienia, konstytuującą sens i otwierającą na prawdziwe znaczenia.

Żeby uczynić ze swojego życia dzieło sztuki, należy spełnić kilka elementarnych warunków.

Skupienie

Skupienie jest pełną koncentracją na obecnej chwili. Żadnego myślenia w bok, żadnego wybiegania w przyszłość ani cofania w przeszłość. Nawet najprostsze życiowe czynności, jeśli poświęcamy im wystarczająco dużo uwagi, zastają nastygmatyzowane głębokim znaczeniem. I nie ma znaczenia, że znaczenie to ma charakter wyłącznie subiektywny. Wiązka intencjonalnej świadomości skierowana zostaje na jeden przedmiot względnie jedną czynność. Skupienie jest koncentracją energii podmiotu i przedmiotu, jest synergią ich wzajemnej relacji. Jeżeli, na przykład, dźwięki docierające do ucha traktujemy tylko jako niezróżnicowane tło, to organizm interpretuje je w kategoriach zakłócenia. Jeśli jednak nauczymy się wyławiać poszczególne tony i akcenty, różnicować je, wówczas dźwiękowe promieniowanie tła przekształci się w piękną i monumentalną symfonię rzeczywistości. Podobnie jest zresztą z pozostałymi zmysłami. „Tu i teraz” staje się cudownym darem obecności podmiotowej w obliczu obecności świata, czas staje się „momentem wiecznym”, jak wyraził to Czesław Miłosz. Życie będące taką sekwencją wiecznych momentów nie jest już jałową wegetacją, nie przecieka między palcami, jest wypełnione treścią i umożliwia samorealizację.

Skupienie na tej oto chwili, na tym, co oferuje warunkuje otrzymanie daru, skorzystanie z oferty. Nie dostrzegając jej, nie mamy też świadomości daru, ergo - przechodzimy obojętnie wobec tego, co posiada niezaprzeczalną wartość i co może odmienić nasze życie, wzbogacić i urozmaicić. Popatrzeć w skupieniu na zwykły przedmiot oznacza wydobycie z niego to, co jedyne, niepowtarzalne i tajemnicze. Tak patrzą poeci i dzieci. Na ogół patrzymy na rzeczy w kontekście ich funkcji. Muszla klozetowa wyrwana ze swojej naturalnej funkcji i pokazana w otoczeniu innych obiektów artystycznych sama staje się takim obiektem. Funkcja odziera przedmiot z tajemnicy, wydobycie go z tego kontekstu tajemnicę przywraca. Mogą być to rzeczy niepotrzebne, zepsute i stare. Taką metafizykę rupieci odnajdziemy w poezji Mirona Białoszewskiego. Dla wspomnianego twórcy łyżka durszlakowa, piec, krzesło, podłoga stają się obiektami porządku, który został przez niego nazwany „obrotami rzeczy”, czyli analogonem porządku wszechświata.

Skupienie jest natężeniem uwagi, które wymaga wcześniejszego uświadomienia sobie siły relacji, jakie łączą mnie ze światem.

Entuzjazm

Artystę życie cechuje entuzjazm. To stan, który wyrywa nas rano z łóżka w radosnej pewności, że rzeczywistość jest wiązką ofert. Tylko ode mnie zależy, czy z nich skorzystam. W każdej chwili i w każdym miejscu czeka coś, co może wywrócić życie do góry nogami, i takie oczekiwanie niemal fizycznie przyciąga do nas niezwykłe i pożądane sytuacje. Dopadają nas, bo entuzjazm wyzwala nieprawdopodobne ilości energii, promieniującej na zewnątrz i przyciągającej fale korespondujące z falami entuzjazmu. To właśnie dlatego człowiekowi szczęśliwemu i pełnemu entuzjazmu udaje się o wiele więcej, niż temu, który jest nieszczęśliwy.

Entuzjazm potęguje energię witalną, która pozwala zdobywać szczyty i osiągać cele na pozór nieosiągalne.

Najtrudniej jednak ów entuzjazm w sobie wygenerować.

Twórczy stosunek do świata

Spełnienie tego warunku sprawia, że to nie rzeczywistość modeluje nas, ale my modelujemy rzeczywistość. Możliwość kreacji istnieje wyłącznie wówczas, kiedy realizujemy projekt egzystencjalny. Wtedy tylko jesteśmy w stanie określić cel działania, jego sensowność, znaczenie w kontekście samorealizacji, oraz dokonać wyboru narzędzi. To oznacza płynąć pod prąd! Tworzy naprawdę jedynie ten, kto wiosłuje, płynąc w górę rzeki.

Twórczy stosunek do świata pozostaje w dialektycznym związku z aktywnością. Samo „chodzenie do pracy” jest rodzajem życiowej aktywności, niemniej nie posiada ona twórczego charakteru. Musi mieć ona (aktywność) związek z realizowanym projektem egzystencjalnym.

Praca jako pasja i wypełnianie życiowej misji.

Praca pojmowana w kontekście obowiązku zarobkowania nie przynosi najczęściej satysfakcji, nie daje radości ani poczucia spełnienia. Pogłębia za to proces alienacji – jak to znakomicie opisał Marks. A przecież w pracy spędzamy dużą część naszego życia. Nie może dziwić zatem coraz większa frustracja, poczucie wypalenia i beznadziei, niechęć.

Inaczej, gdy praca jest jednocześnie realizacją życiowej pasji. Nieliczni są ci szczęściarze! Jaką zawiść muszą rodzić słowa wybitnego sportowca, muzyka, piosenkarza: „Nie dosyć, że kocham to, co robię, to mi jeszcze za to płacą.” A płacą czasami wielkie pieniądze. Wszelkie wyrzeczenia, codzienna ciężka praca, trudy cygańskiego życia wynagradzane są przez odczuwanie ogromnej satysfakcji i smaku sukcesu, wynagradzane są przez stale pogłębiające się przekonanie, że mogę jeszcze więcej, że jestem coraz lepszy i, tym samym, mogę więcej radości dostarczyć innym.

To oczywiście tylko niektóre wyróżniki cechujące artystów życia. Wydaje się jednak, iż nawet jeśli wypełnienie tych warunków nie jest łatwe, a może i niemożliwe, trzeba próbować, żeby nie osiąść na mieliźnie nudy i szarości codziennej wegetacji.

  1. Katastrofa wolności

Warto nieco więcej uwagi poświęcić relacji pomiędzy wolnością a złem. To jest, jak się wydaje, kluczowy problem, ponieważ obietnica węża: "będziecie jako bogowie" odnosiła się do wolności. Dopiero, kiedy człowiek doświadczył zła, pojął że jest wolny; że może wybierać i samodzielnie kształtować własną egzystencję. Wydarzenie opisane w Księdze Rodzaju jest tajemnicze i w kategoriach ludzkiej logiki niezrozumiałe. Największy boski dar i wartość odróżniająca człowieka od innych stworzeń została mu dana za pośrednictwem szatana. Czy wolność była skutkiem rozłamania Prajedni, czy też przyczyną jej rozłamania? Jeżeli udzielimy pozytywnej odpowiedzi na pierwsze pytanie, będzie to oznaczało, że nastąpiła kosmiczna katastrofa w łonie pierwotnego bytu. Wówczas grzechu pierworodnego nie było, a późniejsza kondycja człowieka-w-świecie nie ma nic wspólnego z aktem nieposłuszeństwa. Pierwotna harmonia została rozbita, a jednostka ludzka znalazła się w kleszczach nieprzezwyciężalnych sprzeczności. Paradoks polega na tym, że są one nieprzezwyciężalne, co warunkuje wolność. Wartość tę należałoby wtedy zdefiniować następująco: wolność to możliwość poruszania się w przestrzeni między ekstremami. Nic mniej i nic więcej. Ktoś powie, że przecież są ludzie, którzy poruszają się przez całe życie w obszarze dobra, że nie oscylują pomiędzy biegunami. Ale przecież żyją w otoczeniu zła i to już wystarczy, żeby powstało napięcie kierunkowe generujące sprzeczności, a co za tym idzie konieczność usytuowania się w przestrzeni sprzeczności. Maksymilian Maria Kolbe, decydując się oddać życie za współwięźnia, dokonał aktu wyboru dobra, ale wartość ta mogła objawić się jedynie w otoczeniu ekstremalnego zła. Gdyby tego ostatniego nie było, nie zaistniałoby też dobro, ponieważ nie byłoby konieczności dokonywania podobnego aktu. Co więcej, w innym otoczeniu wybory Kolbego były diametralnie inne. Pamiętamy, że przed wojną wydawał broszurę o jawnie antysemickim wydźwięku.

Jeżeli natomiast odpowiemy pozytywnie na drugie pytanie, to i wówczas pojęcie "grzechu pierworodnego" staje się problematyczne. Zamiast o grzechu, należałoby raczej mówić o pierwszym wolnym akcie wyboru, który doprowadził do rozbicia pierwotnej harmonii bytu. W przedwiecznej harmonii nie ma miejsca na wolność, gdyż boski akt stworzenia jest doskonały, a wolność realizować się może wyłącznie w świecie niedoskonałym, który ma luki, szczeliny i odległości. One to właśnie tworzą przestrzeń wolności. Są miejscami do zagospodarowania dla człowieka, a krzątanie się przy nich umożliwia samorealizację. W taki oto sposób wolność staje się najpiękniejszą przygodą istnienia w otwartym horyzoncie zdarzeń, przygodą egzystencji otwartej na wszelkie możliwości.

  1. Piekło to inni

Człowiek w świecie jest sam. Jesteśmy monadami bez okien, dlatego Inny jest dla mnie bytem niekomunikowalnym. Istnieje relacja na poziomie języka, gestów, mowy ciała, a czasami również na poziomie ciała. W tym ostatnim przypadku skóra przylega do skóry, ale nie dusza do duszy. Jedynym wydarzeniem, które umożliwia komunikację totalną, jest głęboka miłość, lecz i tak momenty pełnego zjednoczenia są rzadkie.

Mamy tu do czynienia z dwiema, sprzecznymi względem siebie, tendencjami: pragnieniem Drugiego i lękiem przed Drugim. Pragnienie Innego nigdy nie zostanie zaspokojone, ponieważ wymagałoby ono zawładnięcia nim. Jednak zawładnąć znaczy zamordować pragnienie. Inny przestaje być wówczas pożądany. W jakimś sensie staje się mną, a samego siebie pożądać nie mogę. Posłuchajmy Ericha Fromma:

Kiedy doświadcza się miłości w modus posiadania, wtedy pociąga to za sobą usiłowania ograniczenia, uwięzienia i kontrolowania przedmiotu "miłości". Taka miłość dławi, wyjaławia, dusi, zabija, zamiast obdarzać życiem.

Drugi staje się dla mnie, w związku z tym, radykalnie Innym, to znaczy w żaden sposób niepoznawalny, tak jak poznaje się przedmioty. Pragnienie tym różni się od poznania, że angażujemy sferę głębokich emocji, podczas gdy poznanie pozostaje czynnością rozumu, który syntetyzując serię oglądów, konstytuuje przedmiot, wydobywając go z niezróżnicowanego tła. Pragnienie nie ma zatem nic wspólnego z poznaniem! Pragnienie ma za obiekt sam byt, a nie tylko jego przejawy, tak jak w poznaniu rozumowym. Pragnienie Drugiego to wola wniknięcia w jego totalność, dotknięcia Jego istoty, zjednoczenia z Nim.

Drugą tendencją jest lęk przed Drugim. Jest on dla mnie tym, kto ogranicza moją wolność. Jest zagrożeniem dla realizacji mojego projektu egzystencjalnego. Wkracza w horyzont mojego istnienia jako obcy i absolutnie nieusuwalny. Świat postrzegany jako horyzont zdarzeń jest dla niego tym samym, czym jawi się mnie - zbiorem narzędzi, za pomocą których realizuje swój własny, całkowicie odmienny od mojego, projekt egzystencjalny. Nasze projekty zderzają się ze sobą, nachodzą na siebie, wchodzą w konflikt, narażając na fiasko cel obu z nich. Dlatego właśnie przyswoiliśmy sobie sztukę kompromisu, sztukę samoograniczania, ograniczania własnych projektów, by mogły w ogóle mieć szansę realizacji. Lęk przed Drugim jest w istocie obawą przed zniweczeniem planów, marzeń, zamiarów, tęsknot i pragnień. Inny jest przeszkodą, staje na drodze i nie chce z niej ustąpić. Tak należy zatem rozumieć zdanie Sartre'a: "Piekło to Inni".

Inny jest ograniczeniem mojej wolności, ponieważ sam jest wolny. W momencie zderzenia dwóch podmiotowych wolności albo trzeba zabić, albo dokonać samoograniczenia. Zabicie Innego, który stoi na mojej drodze, jest nieskuteczne, ponieważ zawsze pojawi się następny Inny. I jego też trzeba będzie zabić. Jak widać, droga ta wiedzie donikąd, gdyż po pierwsze nie widać mety, a po drugie nasz projekt egzystencjalny ograniczyłby się do permanentnego zabijania. I choć to wiemy, historia uczy, że pokusa jest zbyt silna, by logicznie działać i myśleć. Tak, między innymi, realizowano projekt komunistyczny z jego elementarną regułą, że wraz z postępem tego projektu zaostrza się walka klasowa. Oznaczało to tyle, że im więcej zabijemy wrogów systemu, tym bardziej będzie ich przybywać. To oczywisty absurd, ale jak widać logika nonsensu może stać się prawem rozwoju historycznego. Klęska komunizmu jako społecznego projektu powinna nas wszystkich nauczyć, że koncepcja Innego-wroga jest nie do przyjęcia. Zasada: kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam jest nie tylko sprzeczna z powszechną intuicją, ale wbrew wszelkim prawom natury.

Pozostaje zatem droga samoograniczania. Rezygnujemy z części wolności pozwalając, by Inny także mógł skutecznie realizować własny projekt. Co więcej, może to być początek współpracy, która w realizacji własnych projektów przyniesie nadspodziewane rezultaty.

11. Nowy wspaniały świat

Tak jak rozciągłość jest atrybutem materii, tak wolność jest atrybutem ducha. Dla Hegla wolność jest warunkiem elementarnym samourzeczywistniania całości. Duch absolutny dociera do samowiedzy poprzez rozwój i wolność świadomości skończonych. Wolność byłaby zatem zapośredniczeniem pomiędzy Całością a jednostkową świadomością. Absolut dociera do prawdy o sobie w dialektycznym ruchu sprzecznych dążeń i wartości. Łączą się one jako teza i antyteza w syntezę, czyli nową jakość, niesprowadzalną ani do tezy, ani do antytezy. Dialektyczny proces, którego finalnym etapem jest synteza, decyduje o rozwoju i historii rozumianej jako dążenie do samopoznania Absolutu.

Skłonność ludzi do tworzenia społecznych utopii jest archetypiczną tęsknotą do przebywania w miejscach szczęśliwości. Wyspa „Utopia”, wykreowana przez Tomasza Morusa, czy „Miasto słońca” Campenelli trzeba zatem pojmować jako literacki wyraz tych tęsknot. Znamienne jest, że autorzy owych fikcyjnych, idealnych światów zdawali sobie sprawę z poważnych ograniczeń wolności, jakich wymaga zbudowanie świetlanego ustroju szczęścia i sprawiedliwości społecznej. Wolność indywidualna musi zostać podporządkowana zbiorowości, jednostkowe „ja” społecznemu paradygmatowi bezpieczeństwa.

W tym miejscu skupimy się na omówieniu bardzo ciekawej XX-wiecznej antyutopii, jaką jest „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya. Akcja powieści rozgrywa się w roku 2541. Nie ma już miejsca na cierpienia, nie ma miejsca na dylematy egzystencjalne; nic nie podlega przypadkowi, żadne zatem nieszczęście nie zagraża ani jednostce, ani społeczeństwu. Życie jest uporządkowane przez najwyższych funkcjonariuszy systemu i nic nie może tego porządku zakłócić. Oto w najwyższym skrócie struktura owego świata.

Reprodukcja

Żyworództwo od dawna już nie istnieje. Nieograniczona liczba kombinacji połączeń genowych uniemożliwia standaryzację myślenia i zachowań. W żyworództwo wpisana jest indywidualizacja, genetyczna niepowtarzalność. Nie istnieje też jakakolwiek możliwość kontroli tego procesu. Urzędnicy wymyślili sposób, który pozwala te trudności obejść. Zamiast naturalnego poczęcia w miłosnym akcie, łączenie komórek w warunkach laboratoryjnych, zamiast ciąży - „butlacja” (płody „dojrzewają” w specjalnych butlach z płynem imitującym naturalne środowisko macicy), zamiast narodzin – „wybutlacja”. Odkrycie Bokanowskiego pozwala jednocześnie na wewnętrzne pączkowanie zarodka i powstanie kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu jednakowych osobników.

W zależności od proporcji różnych rodzajów płynów (większa lub mniejsza ilość alkoholu w „płynie ustrojowym”) produkuje się klasy społeczne, przeznaczone do różnych zadań. Elitę stanowią osobniki alfa (alfy plus i alfy minus) warunkowane do wykonywania zadań intelektualnych, kontroli procesów społecznych i nadzoru nad trwałością działań systemowych. Każda kolejna klasa warunkowana jest inaczej, zgodnie z przypisanymi funkcjami społecznymi. Najniższy stopień zajmują epsilony, dojrzewające w roztworze z największym stężeniem alkoholu, w związku z tym fizycznie i umysłowo upośledzone. Warunkowani są oni do wykonywania najprostszych prac fizycznych, niewymagających żadnego wysiłku umysłowego.

Warunkowanie

Warunkowanie w nowym wspaniałym świecie polegało na wpajaniu od najmłodszych lat, a właściwie od „wybutlowania”, określonych treści, mających na celu zakodowanie pożądanych przez władze zachowań i sposobu myślenia. Rodzaj warunkowania określała przynależność do klasy społecznej. Inaczej warunkowane były alfy, inaczej epsilony. Niemniej jednak, istniały pewne wspólne treści, których wkodowanie dawało gwarancję stabilizacji systemu. Taką treścią o charakterze uniwersalnym była wiara w Forda, negacja rodziny, wstręt do monogamii i stymulowanie dziecięcego seksu. Warunkowanie w świecie Huxleya było – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – programowaniem ludzi do konkretnego zachowania, działania, postrzegania rzeczywistości i sposobu jej percepcji.

Zakodowanie w umysłach alf komunikatu: „Nawet epsilony są użyteczne” i, odwrotnie, zakodowanie odpowiednio zmodyfikowanego komunikatu w umysłach epsilonów miało na celu ograniczenie, a potem całkowite wyeliminowanie konfliktów społecznych. Aby wzmocnić pożądany efekt, wdrukowywano w umysły dodatkowy komunikat: „dobrze, że urodziłem się alfą”, „dobrze, że urodziłem się betą” itp. Eliminowano w ten sposób mechanizm zawiści, który w normalnym społeczeństwie, przedfordowskim, prowadził do zachowań i działań o charakterze destrukcyjnym. Od piątego roku życia przekazywano dzieciom komunikat: „każdy obecnie jest szczęśliwy”, co miało potęgować zadowolenie z życia i wyeliminować w przyszłości wszelkie działanie rewolucyjne.

Warunkowanie było procesem stopniowego odbierania wolności jednostkom i grupom społecznym.

Soma

Soma jest legalnym narkotykiem, który poprawia nastrój i nie powoduje żadnych skutków ubocznych. Z podróży somatycznej wraca się do rzeczywistości lekko i radośnie. Władcy systemu zrozumieli, że soma stymuluje zachowania społeczne, nie powodując jednocześnie obniżenia efektywności produkcyjnej ani aktywności umysłowej w przypadku alf.

Nowy, wspaniały świat jest sztucznym rajem. Warunkowanie, które polega na celowym działaniu na podświadomość jednostki, ogranicza czy wręcz eliminuje możliwość dokonywania świadomych wyborów. Jednocześnie funkcjonowanie w tym raju jest szczęśliwe i bezpieczne. Soma dodatkowo jeszcze wzmacnia proces afirmacji i autoafirmacji. Książka Huxleya jest dowodem na prawdziwość tezy, że szczęście i poczucie bezpieczeństwa można osiągnąć tylko wtedy, kiedy złoży się ofiarę z wolności.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Literatura regionalna - hit czy kit?

Literatura regionalna - hit czy kit?


Autor: Greta Rozmysłowicz


Mimo wzrostu znaczenia tzw. małych ojczyzn, pojęcie regionalizmu wciąż wzbudza pejoratywne skojarzenia. Z tego też względu dzieła literatury regionalnej nadal są traktowane z mniejszym zainteresowaniem niż utwory klasyfikowane jako literatura narodowa, powszechna czy światowa. Czy jednak pogląd ten jest słuszny?


Złożoność literatury

W najprostszym rozumieniu literatura to zbiór „tworów słownych”, na który składają się dzieła artystyczne (powieści, dramaty, wiersze), jak również książki i artykuły specjalistyczne. W pierwszym przypadku będą to więc utwory o dominującej funkcji estetycznej, natomiast w drugim wszelkie wypowiedzi utrwalone w piśmie (o funkcjach informacyjnej, naukowej, dydaktycznej, publicystycznej itp.).

W obrębie literatury pięknej wykształciły się jej następujące rodzaje:

  • światowa – kategorię wprowadził Goethe, dla którego literatura miała mieć charakter uniwersalny i nie powinna przynależeć do narodu lub miejsca, ale do całego świata,
  • powszechna – będąca sumą dzieł literatur narodowych, strukturą powiązaną wewnętrznie motywami i gatunkami o charakterze uniwersalnym,
  • narodowa – odnosi się do dzieł literackich danego narodu (wspólnoty etnicznej), tworzonych przez pisarzy należących do narodu danego kraju, jak również będących na emigracji (stąd zdarzają się też dzieła w innym języku niż narodowy).

Twórczość regionalna

Obok wymienionych rodzajów funkcjonuje literatura regionalna nawiązująca do pojęcia malej ojczyzny, określająca jej indywidualność, a jednocześnie wyznaczająca odrębność. Literatura regionalna jest więc literaturą tworzoną w związku z danym regionem – o regionie i często przez człowieka z danego regiony, ale jednak niekoniecznie. W związku z tym o literaturze regionu decyduje przede wszystkim tematyka utworu, miejsce pochodzenia autora lub związek autora z miejscem – literatura regionalna może być też tworzona przez pisarzy emigracyjnych. Jednak najważniejszym aspektem jest tu region jako inspiracja twórcza.

Tym samym przedstawione rodzaje literatury różnią się miejscem, do którego się odnoszą, jak też zasięgiem zjawiska. Jednak bezsprzecznie na literaturę w ogóle, składają się wszystkie jej rodzaje, w tym również literatura regionalna, o której niestety wciąż się zapomina.

Regionalizm w literaturze

Genezy regionalizmu w literaturze dopatruje się w twórczości romantycznej, kiedy to jej twórcy sięgali do folkloru i ludowości – jak choćby Mickiewicz. W kolejnych okresach zjawisko to umocniło się do tego stopnia, że teoretycy dwudziestolecia międzywojennego zdecydowali je zdefiniować. Obecnie literatura regionalna zmieniła nieco swój charakter. Bynajmniej nie jest już pełna zwrotów właściwych językom regionów, nie ma też melancholijnej wymowy, ale odnosi się do wielu aspektów kulturowych danego miejsca.

Historia literatury pokazuje, iż wielu często światowych pisarzy wprowadza do swoich utworów pierwiastki regionalne, gdyż jest im to zwyczajnie bliskie. Tworzony w sten sposób świat przedstawiony staje się barwny i wiarygodny, postaci wyraziste i po prostu ludzkie, a dzieło i sam pisarz bynajmniej nic na tym nie tracą.

Wielkość pisarza i wartość dzieła

O zdolnościach pisarza i wartości jego dzieła nie decyduje miejsce, w którym osadzona jest fabuła, lecz umiejętność jej przedstawienia. Co więcej, często dzieło nie powstaje tylko po to, aby istniało. Zazwyczaj intencją autora jest chęć odniesienia się do czegoś ważnego, podzielenia się jakąś myślą. Dlatego o wartości pisarza i wielkości utworu decyduje umiejętność angażowania czytelnika w świat przedstawiony i losy bohaterów, jak analizowania określonych zjawisk.

W ten sposób literatura regionalna jest nieodłącznym elementem literatury pięknej, a ze względu na pokazanie zwyczajów konkretnych regionów również częścią kultury danego narodu i kraju.

Znaczenie literatury regionu

Literatura regionalna wciąż pozostaje znana przede wszystkim w środowisku regionu. Jednak rozwój nowego medium, jakim jest Internet coraz bardziej przyczynia się do wzrostu znaczenia twórczości regionów, która stanowi o bogactwie literatury. Wiele miejsc zyskuje na znaczeniu właśnie ze względu na twórczość regionalną, jak też osobę samego twórcy regionalnego. Bardzo często chęć bliższego poznania pisarza czy jego dzieł skłania również do poznania miejsca, z którego pochodzi i które stało się dla niego inspiracją.

Regionalne nie znaczy więc gorsze. Ograniczony zasięg terytorialny nie czyni twórców regionu mniej utalentowanymi, a ich dzieł mniej wartościowymi.


We współpracy: http://www.libra.pl/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nowa era polskiego kryminału

Nowa era polskiego kryminału.


Autor: Piotr Płucienniczak


Odstawmy skandynawskie kryminały na półki. Nadchodzi nowa era polskiego kryminału.


Jestem fanatykiem czytania i nie ukrywam tego, a wręcz uważam to za powód do dumy. Czytam dużo, maniakalnie, książki zajmują większość mojego czasu. Ze wstydem muszę przyznać, że czytam nawet kosztem swoich obowiązków domowych czy zawodowych. Literatura to sens mojego życia, moja pozytywna karma, coś niezbędnego tak jak powietrze. Gatunek, który czytam nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia, no chyba że to jest romans, tych unikam jak ognia, na papierze oczywiście.

Jestem miłośnikiem fantastyki wszelakiego autoramentu, ale nie pogardzę też np. dobrym kryminałem czy sensacją. Zaczytywałem się w klasyce, Chandler, Christie, Forsythe, Ludlum, Follet. Skandynawskich pisarzy takich jak Larson, Lackberg, Nesbo, również nie pomijałem, ale polskich autorów już tak. Kiedyś tam miałem styczność z nieśmiertelnymi gazetowymi wydaniami Joe Alexa lub Zeydlera – Zborowskiego i w zasadzie to było wszystko. Znajomi, rodzina, bibliotekarki męczyły mnie polskimi kryminałami, podsuwając ten czy inny tytuł, ale uparcie odmawiałem.

Pewnej soboty włączyłem telewizor, znany kanał informacyjny, a na ekranie pani Agata Passent, którą notabene bardzo lubię i pan Filip Łobodziński, nieśmiertelny, ale jakże już poważny Duduś, przeprowadzali wywiad z młodym polskim pisarzem Zygmuntem Miłoszewskim. Sympatyczny brodacz, mówiący ładną polszczyzną z zapałem opowiadał o swojej trylogii przygód prokuratora Teodora Szackiego. Słuchałem z zainteresowaniem i powoli w mojej głowie kiełkowała uparta myśl, a może by tak to przeczytać. Wysłuchałem wywiadu i jak to zazwyczaj bywa zapomniałem, zaczytując się dalej w swojej ukochanej fantastyce. Aż nadszedł ten dzień kiedy postanowiłem sięgnąć po pierwszy tom trylogii, „Uwikłanie”. Włączyłem Kindla, usiadłem wygodnie i odpłynąłem, pogrążyłem się zupełnie. Wróciłem do Polski roku 2005, roku przełomów i wydarzeń których nie sposób zapomnieć. A bohater, sam Szacki, to rasowa postać z krwi i kości, typowy produkt swojej epoki, człowiek z problemami takimi z jakimi zmagało się i nadal zmaga wielu z nas. Z jednej strony elegancki, trochę zmanierowany sztywniak, a z drugiej strony typowy Kowalski, mający problemy rodzinne i niezadowolony ze swojej egzystencji. To pierwszy taki prokurator na kartach polskiej powieści kryminalnej, idealnie dopasowany do rzeczywistości, która nas otacza.

Pan Miłoszewski pokazał w trylogii absolutne mistrzostwo świata w ukazaniu realiów naszego kraju, nie tworzy jakiejś nierealnej rzeczywistości, ale pokazuje Polskę tego okresu taką jaka była i w kolejnych tomach z powodzeniem dalej maluje ten nasz szary obraz. Obraz bolączek, kłopotów dnia codziennego, naszych przywar czy wad narodowych. W jego języku czuć lekkość i takie mistrzostwo jakiego dotychczas nie było, on nie opisuje historii, on sprawia, że mamy wrażenie w niej uczestniczyć. Czytamy o cząstce samych siebie, o tym z czym każdy z nas niejeden raz już się w życiu spotkał. Panie Miłoszewski, ja proszę o więcej takich powieści, najlepiej o kontynuację trylogii, bo przecież chyba pozostawił Pan otwartą furtkę, aby prokurator Szacki ponownie zapukał do naszych drzwi.

Jako, że o tym przedstawicielu polskiego wymiaru sprawiedliwości dowiedziałem się od duetu Passent – Łobodziński, mimo że nie lubię telewizji stałem się fanem ich programu. I znów pewnej soboty ujrzałem na ekranie ładną blondynkę w okularach, o ciekawym nazwisku – Katarzyna Bonda. Słuchałem i już wiedziałem, że muszę zawrzeć znajomość z Saszą Załuską, bohaterką powieści „Pochłaniacz”. Profilerka w polskim kryminale, oj to coś nowego. Wziąłem do ręki to opasłe tomiszcze, i zanurzyłem się w mrocznym półświatku bliskiego mi Trójmiasta. I znów całkowite zaskoczenie, styl, język, dogłębna znajomość tematu i fascynująca historia morderstwa w nocnym klubie. Ponownie żywa bohaterka, z nią również można się utożsamiać. Kobieta po przejściach, która stara się pogodzić pracę z wychowaniem córki, walcząc jednocześnie z demonami przeszłości. To lubię najbardziej, a szczególnie ucieszyła mnie informacja, że to dopiero pierwszy tom z czterech, więc literacką przyjaźń z paniami Bondą i Załuską z pewnością będę kontynuował.

Skandynawskie kryminały, zgadzam się, są dobre, przyznaję bez bicia, ale Panie i Panowie oznajmiam, że nadeszła nowa era polskiego kryminału.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dlaczego lubimy fantastykę

Dlaczego lubimy fantastykę


Autor: Piotr Płucienniczak


Dlaczego lubimy fantastykę? Co sprawia, że po ten gatunek literacki sięgamy tak chętnie.


Zapisano już miliony stron, wydrukowano niezliczone ilości mniej lub bardziej opasłych tomów, zapełniono kilometry półek. Książki towarzyszą nam od setek lat, stając się nieodłączną częścią ludzkiego życia. Czytamy lub nie czytamy, to zależy od indywidualnych upodobań człowieka. Wśród wielu gatunków literackich, kryminałów, powieści obyczajowych czy romansów, na szczególną uwagę zasługują cieszące się niesłabnącym powodzeniem powieści fantastyczne i fantasy. Na czym polega ich fenomen, co sprawia że są jednym z najchętniej czytanych gatunków literackich.

Gdy Tolkien bazując na mitologii skandynawskiej i celtyckiej, tworzył swoje monumentalne dzieło „Władcę pierścieni”, nie spodziewał się iż stanie się prekursorem całkiem nowego gatunku. Umieszczając na kartach powieści popularne postacie mitologiczne, elfy, krasnoludy, orki czy gobliny, nie spodziewał się, że wyznaczy całkowicie nowy kanon literatury, którym do dnia dzisiejszego będą zaczytywać się miliony ludzi na całym świecie. Co tak naprawdę charakteryzuje książki tego gatunku, co sprawia, że czytając je jesteśmy w stanie całkowicie zapomnieć o otaczającym nas świecie.

Każdy z nas w dzieciństwie z mniejszym lub większym zainteresowaniem słuchał bajek opowiadanych przez mamy, ojców, babcie czy dziadków. Roztaczane przed nami wizje magicznych, bajkowych światów pełnych niezwykłych istot, czarodziejów, wróżek, krasnoludów, elfów. Wielu z nas dorastając bezpowrotnie opuściło ten świat, zmagając się z szarą rzeczywistością dnia codziennego. Bajki, te opowieści których słuchali z zapartym tchem przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Jednak są tacy, dla których te babcine czy mamine opowieści stały się przepustką do wielkiej i niesamowitej przygody, trwającej do dnia dzisiejszego, z tą różnicą, że opowieści rodziny zastąpiły książki.

Ktoś może powiedzieć, że czytanie powieści fantastycznych to dziecinada, bzdury które nie wnoszą nic dobrego. Przecież lepiej obcować z literaturą faktu, biografiami, klasyką literatury, to zdaniem wielu są pozycje warte przeczytania, a fantastykę stawiają na równi z kryminałami, romansami i czy inną literaturą popularną. Uważam jednak, że to myślenie jest błędne. Dlaczego mamy rezygnować z dziecięcej fascynacji bajką i magią. Czemu mamy zrezygnować z udziału w naszym życiu z krasnoludów, elfów, trolli czy magów. Każdy w głębi duszy marzy o dalekich podróżach, a dzięki książkom światy podobne do Śródziemia lub wielki i odległy kosmos stają przed nami otworem. Nieodkryte światy, mnogość planet z niezwykłymi istotami, to wszystko czeka na nas. Wystarczy sięgnąć po książkę i odlecieć na pokładzie kosmicznego statku lub z mieczem czy toporem w ręku przemierzać podziemne lochy, w których za każdym zakrętem czyha coś nowego, a w mroku czają się gnomy czy gobliny.

Mamy zrezygnować z tego wszystkiego w imię jakiejś poprawności, obowiązkowego stania się dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem. Przecież te dwie rzeczy mogą iść ze sobą w parze. W dzień można być tym wzorem poprawności, ale wieczorem dobrze jest sięgnąć po kolejną książkę i całkowicie zanurzyć się w świecie wielkiej przygody i zapominając o otaczającym świecie i problemach dnia codziennego, chociaż na chwilę stać się jednym z bohaterów, o których marzyliśmy w dzieciństwie.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy książki przepadną bezpowrotnie?

Czy książki przepadną bezpowrotnie?


Autor: Tomasz Jedoń


Paradoksalnie, chociaż żyjemy w erze rozkwitu technologii internetowych nie musimy zapominać o dawnych przyzwyczajeniach. Ba, mamy ku temu większe możliwości.


Tak jest zdecydowanie z czytaniem książek. Ktoś powie: “o czym on gada, przecież czytelnictwo spada”. Tak, to prawda, ale nie wszędzie, a ponadto pod uwagę nie bierze się wszystkich czynników. Jakie to czynniki?

Od dłuższego czasu specjaliści i znawcy biją na alarm: czytamy coraz mniej! To smutne, że tak się dzieje, ale to wynika z wielu przesłanek, na pewno nie jest to tylko i wyłącznie wina rozwoju internetu. Idealnie pokazuje to współczesna kondycja rynku płyt winylowych czy kina. Kiedy zaczęły powstawać kasety wideo mówiono, że to koniec, że kina już można zamykać. Podobnie wyglądała sytuacja, jak płyty winylowe zostały zastąpione przez płyty CD. Jak to wygląda dzisiaj? Mimo że mamy zdecydowanie więcej możliwości niż wtedy, jak kreował się rynek kaset wideo, to i tak chodzimy do kina.

A przykład festiwalów filmów niezależnych, jak chociażby Festiwal Nowe Horyzonty tylko pokazuje, że jest zapotrzebowanie na oglądanie filmów w kinie, i co ważne, ambitnych produkcji. Podobnie sprawa ma się z winylami. Wielu już je pogrzebało, tymczasem od pewnego czasu takie płyty są bardzo popularne, ceny za niektóre egzemplarze sięgają zawrotnych wartości.

Jaki to ma związek z czytelnictwem? Ano, ogromny. To że tradycyjna książka ma dzisiaj konkurencję w postaci publikacji elektronicznej, to powód do radości, nie do smutku. Potężny wybór książek w księgarniach online zachęca do kupowania, co więcej taką książkę możemy wziąć wszędzie, nie bojąc się o zbyt ciężki bagaż. Nie bójmy się więc, że książki przepadną. Nawet jeśli dzisiaj tradycyjne książki są mniej popularne niż e-booki, to za kilka lat będzie odwrotnie. W cenie będą tradycyjnie wydane książki. Wcześniejsze przykłady (kino, płyty winylowe) dobitnie to uświadamiają. Nie ma więc się czego obawiać!


Jak znaleźć tanie oferty? Tu jest dostępny potężny wybór książek

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Stała cena książek lekarstwem na wzrost czytelnictwa?

Stała cena książek lekarstwem na wzrost czytelnictwa?


Autor: Piotr Płucienniczak


Projekt ustawy o stałej cenie książek wzbudza olbrzymie kontrowersje, czy przyczyni się do wzrostu czytelnictwa w Polsce, czy uratuje małe księgarnie przed upadkiem, czy będzie kolejnym legislacyjnym bublem.


Poziom czytelnictwa w naszym kraju spada w zastraszającym tempie. Z roku na rok obniża się odsetek Polaków mających styczność ze słowem pisanym. Nie czytamy książek, nie czytamy gazet, często nie czytamy nic. Według raportu Biblioteki Narodowej, opublikowanego w 2013 roku, ponad 60% rodaków w ogóle nie bierze do ręki książki, a zaledwie 11% przyznaje się że przeczytało powyżej siedmiu książek w ciągu roku. Trzeba sobie zadać poważne pytanie, jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy.

W minionej epoce, wyśmiewanego i powszechnie krytykowanego PRL-u, istniał w naszym kraju swoisty wzór „inteligenta”, obecnie wspominany co najmniej z lekceważeniem. Jednak ten kanon, który obowiązywał w tamtych czasach i do którego wielu często bezskutecznie dążyło, zawierał także listę lektur, które obowiązkowo trzeba było przeczytać aby nie skazywać siebie na towarzyski i często zawodowy ostracyzm. Obecnie zaś dochodzi do całkowicie dla mnie niezrozumiałej sytuacji, kiedy osoba przyznająca się do czytania spotyka się z pobłażliwymi uśmieszkami osób ze swojego otoczenia. Paradoksem jest także fakt, iż w świetle badań Polskiej Izby Książki i Ministerstwa Kultury, Polacy bardzo wysoko cenią rolę książki w swoim życiu i uważają czytanie za najbardziej pożyteczną formę spędzania wolnego czasu. Jednak zazwyczaj to tylko puste słowa, bo książek nie czytają.

Za najważniejszą przyczyny upadku czytelnictwa badani uważają ciągle rosnące ceny książek i brak powszechnej dostępności nowości czytelniczych. Obecnie zaledwie kilkanaście procent nowości można nabyć w małych np. osiedlowych księgarniach. Duże sieci handlowe i sklepy internetowe całkowicie zdominowały rynek książki w Polsce. Wielu czytelników z małych miejscowości, jak i osoby nie korzystające ze sklepów internetowych, są skazani na ograniczoną ofertę najbliższych małych księgarni. Z drugiej zaś strony, jeśli nawet uda im się znaleźć interesującą książkę to kolejnym problemem może być jej często zaporowa cena. W małych tradycyjnych księgarniach marża może sięgać nawet 50%, kiedy duże sieci czy supermarkety są w stanie obniżyć ją do kilku procent. Trudnej sytuacji potencjalnych czytelników nie są w stanie uratować również biblioteki, borykające się z ciągłym brakiem środków na zakup nowych pozycji, co powoduje niestety, że w wielu księgozbiory są przestarzałe i nieatrakcyjne dla potencjalnych czytelników.

Ministerstwo Kultury wydaje się być całkowicie bezradne i nie widzi możliwości rozwiązania tych problemów. Jednakże ciekawy projekt zaproponowała Polska Izba Książki. Na targach książki w Krakowie dyrektor generalna PIK wystąpiła z propozycją wprowadzenia ustawy regulującej cenę nowych książek w Polsce. Każda pozycja pojawiająca się na rynku wydawniczym miałaby mieć przez okres półtora roku stałą i niezmienną cenę, bez względu na wielkość i rodzaj księgarni w której miałaby być sprzedawana. Cena ta nie podlegałaby także żadnym zmianom w formie promocji czy rabatów.

Według projektodawców stała cena książek może również zatrzymać czytelników w małych księgarniach, wpłynie też na dostępność, poprawi ofertę zarówno pod względem ilościowym jak i jakościowym oraz wydłuży żywotność na rynku wartościowych i ambitnych pozycji, a nie tylko tanich hitów literatury popularnej.

Oczywiście ten projekt ma także wielu przeciwników, którzy uważają że ustawa o stałej cenie książek może doprowadzić do podwyższenia ceny literatury popularnej, kosztem obniżania cen pozycji niszowych. Przeciwnicy uważają także, że ustawa jest faworyzowaniem sprzedaży w stacjonarnych sklepach, co może doprowadzić do upadku wielu sklepów internetowych.

Czy wpłynie na zwiększenie sprzedaży książek, a tym samym wzrost czytelnictwa w Polsce, osobiście wątpię. Sama odgórna regulacja cen czy ich obniżenie nie wpłynie na to, że zaczniemy czytać. Właściwa edukacja, rozbudzenie chęci do czytania u najmłodszych, to jest rozwiązanie, ale żadna ustawa nic tu nie zmieni.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Dlaczego warto czytać?

Dlaczego warto czytać?


Autor: Piotr Płucienniczak


Dlaczego warto wejść do fascynującego świata literatury, jaką rolę w życiu człowieka powinno odgrywać słowo pisane, jak książka wpływa na nasz rozwój.


O potrzebie i konieczności czytania napisano tysiące artykułów, książek i publikacji, wylano na papier miliony słów opisujących problem upadku czytelnictwa. Fakt, czytamy z roku na rok coraz mniej, mimo że podstawowa komunikacja międzyludzka jest oparta na słowie, które właśnie przez wieki stanowiło podstawę nie tylko stosunków międzyludzkich, ale jest podstawą całego sposobu naszego myślenia. Dzięki słowu w prosty sposób wyrażamy nasze uczucia, przeżycia, poznajemy i opisujemy zjawiska otaczającego nas świata. Treści docierających do naszego umysłu nie da się w tak prosty i uniwersalny sposób wyrazić w jakikolwiek inny sposób, zarówno wizualny jak i dźwiękowy. Słowo, ta forma komunikacji powoduje, że jesteśmy tym kim jesteśmy, to charakteryzuje nas jako istoty myślące, potrafiące podejmować indywidualne, samodzielne decyzje. Choć tu z przykrością muszę stwierdzić, że niestety wielu z nas nie ma problem z wyrażeniem swojego zdania czy poglądów, jednostki wolą przyłączać się do zdania większej grupy, rezygnując ze swojego ja na rzecz poglądów większości.

Umberto Eco napisał kiedyś znamienne słowa: „Kto czyta książki żyje podwójnie”. Słowa, które dla mnie stały się początkiem nowego życia, nowej niesamowitej przygody, która trwa do dzisiaj. Mimo, że żyjemy w dobie przekazu multimedialnego, gdzie świat atakuje nas obrazem i dźwiękiem, tylko czytanie moim zdaniem pozwala nam na samodzielne myślenie. Telewizja, Internet, YouTube, Facebook, atakują nasze zmysły falą obrazu i dźwięku. Dają nam na tacy gotowe rozwiązania, pokazują nam konkretnie stworzony obraz świata, bohaterów, ich mimikę, głosy, scenerię w której się znajdują, wszystko gotowe, nic nie trzeba sobie wyobrażać, można wyłączyć myślenie i skupić się na oglądaniu. To za duże uproszczenie, które nie rozwija, a wręcz przeciwnie, cofa człowieka do roli bezmyślnego odbiorcy.

Słowo pisane, artykuł w gazecie, książka, czy nawet treść przedstawiona w Internecie w postaci tekstu, działa stymulująco na umysł ludzki. Uruchamia się najpotężniejszy procesor graficzny jaki istnieje, wyobraźnia. Pamiętam jak czytałem wiele lat temu „Władcę pierścieni” Tolkiena, wiele lat przedtem zanim pojawił się film. Sam musiałem stworzyć w swoim umyśle wizerunek bohaterów książki, świata Śródziemia i zapewniam, że były one diametralnie inne od świata przedstawionego w filmie Petera Jacksona, któremu oczywiście nie mam nic do zarzucenia. Czytanie wpływa też wyraźnie na rozwój naszych umiejętności językowych. Wymaga oczywiście od nas tak prozaicznej rzeczy jak nauczenie się czytać, przepraszam za sarkazm, ale w żaden inny sposób nie wpłyniemy na rozwój naszego słownictwa, swobody wyrażania się i zdolności komunikacyjnych jak poprzez czytanie. Gdy bierzemy do ręki książkę, wchodzimy do nowego świata, czytając, przewracając kartki, nabywamy nowych umiejętności językowych, gramatyki, pisowni, uczymy się nowych słów, sposobu w jaki można budować z nich zdania, książka ukazuje nam poprawność wyrażania się i formułowania wypowiedzi. Uczy też cierpliwości, to nie jest film ujęty w określone, krótkie ramy czasowe. Książka wymaga uwagi, skupienia, często przemyślenia każdego przeczytanego akapitu. I to właśnie jest piękne, powolne przewracanie kartek, przeżywanie każdego słowa, możliwość powrotu do fragmentu czytanego wcześniej. Rzadko wracamy do filmu, który obejrzeliśmy, a każde ponowne przeczytanie książki pozwala nam na odkrycie czegoś zupełnie nowego. Nie na darmo mówi się, że książka do której nie chcemy wrócić, nie była warta przeczytania.

Miałem w swoim życiu różne okresy fascynacji rzeczami innymi niż książki. Maniakalnie grywałem w gry komputerowe, oglądałem filmy czy seriale telewizyjne, ale to wszystko pozostawiało niedosyt, wrażenie, że czegoś mi brakuje, wszystko było aż nazbyt przewidywalne. Pewnego dnia sięgnąłem po książkę, sam z siebie, gnany ciekawością, wziąłem ją do ręki, otworzyłem, przeczytałem pierwszą stronę i przepadłem. Trafiłem do nowego świata, gdzie wszystko jest innego, nieprzewidywalne i obdarzone tą odrobiną magii, czegoś niepoznanego. Czytam i wiem że jestem innym człowiekiem. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że czuję się lepszym, bo żyję nie podwójnie, ale tysiącem żyć, rodzę się na nowo z każdą czytaną książką. Świat telewizji, obrazu i dźwięku nie ma porównania ze światem mojej wyobraźni, z przygodą do której zabiera mnie to co akurat czytam. Aby tam trafić nie potrzebuję zdobyczy najnowszej technologii, wystarczy wygodny fotel, filiżanka dobrej kawy i ten plik zadrukowanych kartek, zszytych lub sklejonych, które kiedyś nazwano książką.


Piotr Płucienniczak

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.