środa, 28 marca 2018

Ghostwriting - Nieznani autorzy, znanych przebojów.

Ghostwriting - Nieznani autorzy, znanych przebojów.


Autor: Leszek Jasiński


Ghostwriter, być może kojarzy Ci się jedynie z tytułem całkiem niezłego filmu w reżyserii Romana Polańskiego. Skojarzenie jest trafne, ale pojęcie znacznie szersze. Kim jest autor widmo i czym się zajmuje, przedstawię w artykule.


Autor-widmo albo pisarz-duch to osoba zajmująca się profesjonalnym pisaniem książek, artykułów, oficjalnie firmowanych nazwiskiem zamawiającego takie zlecenie. Ghostwriting to zjawisko nie ograniczające się tylko do produkcji publikacji tekstowych, korzysta się z niego np: w środowisku producentów muzycznych. Pisanie muzyki do piosenek, filmów czy przedstawień artystycznych dla znanych nazwisk, to całkiem częsty proceder. „Duch” przyjmując zlecenie może zebrać potrzebne materiały, przeprowadzić wywiady, nadać już napisanej treści „lekkość pióra” właściwą dla zawodowego pisarza. W przypadku gdy autora wynajęto do napisania biografii, zbada drzewo genealogiczne zleceniodawcy, z odpowiednim „wygładzeniem” kompromitujących faktów ż życia rodu, lub jego pochodzenia.

W wielu przypadkach styl autora znanych powieści, za który kochają go rzesze czytelników jest właśnie efektem współpracy, osoby o znanym nazwisku z anonimowym „duchem”. Pisarz o wyrobionej marce zazwyczaj nie ujawnia, że najnowszy bestseller nie jest samodzielnym dziełem, ale są i tacy którzy się z tym wcale nie kryją.

Alistair Maclean pisarz i scenarzysta, autor kilkudziesięciu poczytnych kryminałów i sensacji powszechnie korzystał z wsparcia anonimowych autorów. Sam zaczynając przygodę z pisaniem, szlifował umiejętności jako ghostwriter. Dzięki takiej współpracy wyprodukował kilkadziesiąt powieści i tyle samo filmowych scenariuszy, firmując je swoim nazwiskiem. W wielu przypadkach był jedynie pomysłodawcą sensacyjnych historii, ich „obróbką” i przeniesieniem na papier zajmowali się współpracownicy. Dzięki temu wiele wymyślonych projektów książek i scenariuszy wydano pod nazwiskiem Maclean-a nawet kilka lat po jego śmierci.

Innym poczytnym pisarzem przyznającym się do współpracy z ghostwriter-ami jest Tom Clancy, amerykański autor z gatunku political-fiction. Czytelnicy uwielbiają Clancy-yego za doskonałą znajomość opisywanej tematyki. Sam pisarz wielokrotnie wypowiadał się o tym, że bazę jego wiedzy stanowią współpracujący z nim ghostwriter-rzy.

Zupełnie inaczej jest w przypadku książek autobiograficznych, szczególnie promujących polityków, artystów czy mających nie wiele do powiedzenia celebrytów. Ze świecą można szukać „gwiazdy” przyznającej się do korzystania z wsparcia przy produkcji jej dzieła.

Kolejnym, stosunkowo nowym przejawem ghostwriting-u, jest korzystanie z pomocy „duchów” w celach naukowo-promocyjnych. Autorytety z świata nauki piszą artykuły lobbując na rzecz określonych idei czy projektów. Naukowcy dają nazwisko, natomiast treścią artykuł wypełnia profesjonalnie przygotowany ghostwriter.

„Świeżą” dziedziną w której mogą wykazać się autorzy-widma jest prowadzenie blogów. Znane osoby wiedzą jak ważny jest kontakt z fanami, mając problemy z odpowiednim ubraniem w słowa niesionego przez siebie przesłania, chętnie korzystają z wsparcia „duchów”.

Jak pisałem na wstępie ghostwriting to zjawisko znane także w świecie muzyki, nawet w przypadku sławnych nazwisk. Przykładem kompozytora zamawiającego utwory „pod swoje” nazwisko był sam Wolfgang Amadeusz Mozart.

W przeważającej części realizowanych zleceń anonimowość „ducha” jest fundamentem współpracy, ale zdarzają się wyjątki. Wtedy ghostwriterzy ujawniają się jako konsultanci, przeprowadzający wywiad, redaktorzy tekstu. Występując w takim charakterze zapewniają sobie odpowiednie honoraria za wkład i współpracę.

W przypadku całkowicie anonimowych „duchów” gaża jest wynikiem indywidualnych ustaleń i może przybrać formę określonego z góry honorarium, lub procentu od zysków z sprzedaży utworu.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Krystyna Janda "Moje rozmowy z dziećmi"

Krystyna Janda "Moje rozmowy z dziećmi"


Autor: Małgorzata Krzyżanowska-Materzok


Krystynę Jandę większość z nas kojarzy jako aktorkę. I to aktorkę wybitną, nieprzeciętną. Jestem oddaną fanką jej aktorskiego kunsztu. Na żywo miałam okazję zobaczyć ją w kilku spektaklach. Gorąco polecam każdemu, niezależnie od płci, wieku i zamiłowania do teatru.


Jednak pani Janda to również autorka kilku książek oraz wielu felietonów. Od pewnego czasu ma swoją stałą rubrykę w jednym z moich ulubionych miesięczników - "Pani".

"Moje rozmowy z dziećmi" to cykl felietonów, z których część ukazała się w miesięcznikach "Dziecko" i "Poradnik Domowy". Treść to zapis rozmów autorki z jej dziećmi i wnuczką na bardzo różne tematy. Kto ma kontakt z dziećmi ten wie, że nie ma dla nich tematów nie interesujących. Jako dorośli zbywamy często dzieci, unikając rozmów na tematy, które dla nas wydają się zbyt trudne. To niestety prowadzi dzieci do poszukiwania odpowiedzi w innych dostępnych źródłach - telewizja, internet, grupy rówieśników. O tym, że skutki tych poszukiwań są delikatnie rzecz ujmując katastrofalne, nie muszę chyba nikogo przekonywać.

W książce Krystyny Jandy znajdziemy rozmowy na każdy temat. Świat, pieniądze, kłamstwo, przyjaźń, zaufanie, to tylko niektóre z nich. Zapis wypowiedzi dzieci, patrzących na świat z innej perspektywy niż my dorośli, wywołuje często uśmiech na twarzy w trakcie czytania książki. Jednak ta książka nie tylko bawi. W wielu fragmentach możemy dostrzec, że ten postrzegany szczerymi, dziecięcymi oczami świat, jest nie tylko prostszy. Gdy się zastanowimy możemy dojść do wniosku, że to dzieci mają rację w swojej ocenie, a my sami często zbyt mocno komplikujemy wiele spraw.

Wielokrotnie dzieci wiedzą i widzą więcej niż nam dorosłym się wydaje. Potwierdzeniem niech będzie fragment książki z rozdziału "O uczciwości: porządny człowiek", w którym syn pani Jandy mówi: "(...) Ty też kłamiesz, i ja to wiem. Bo chcesz coś załatwić albo nie chcesz powiedzieć komuś prawdy, boby było gorzej. Ja też kłamię. Na przykład jak ty masz najczęściej okropną sukienkę i mnie pytasz, czy mi się podoba, to mówię, że mi się podoba, boby ci było przykro."

Polecam przeczytanie tej książki, która poza uśmiechem wywoła z pewnością wiele refleksji i skłoni do przemyśleń.


Więcej o czytaniu na moim blogu

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

"Deszczowa noc" J. Picoult

"Deszczowa noc" J. Picoult


Autor: Małgorzata Krzyżanowska-Materzok


Jodie Picoult to pisarka charakterystyczna. Jej powieści prawie za każdym razem ujęte są w pewien schemat. W swoich książkach prowadzi czytelnika, ukazując bieżący los bohaterów, ale też przyczyny z przeszłości, które wpłynęły na bieżące wydarzenia.


W 2003r. autorka otrzymała nagrodę New England Book za całokształt twórczości. Łączny nakład jej książek na świecie to 7 milionów. Jej powieści często dotykają problemu zbrodni i kary. Jednak zbrodnia ukazana jest w wielowątkowym aspekcie. Autorka pokazuje winnego zbrodni przez pryzmat okoliczności, które popchnęły go do popełnienia czynu niedozwolonego. Z drugiej strony ukazuje tych, którzy są świadkami zbrodni lub pokrzywdzonymi i ich ocenę popełnionego czynu. Picoult skupia się na problemach moralnych, ukazuje złożoność czynników, które poprzedziły akt zbrodni.

"Deszczowa noc" jest powieścią o miłości. Czytelnik nie znajdzie w niej jednak elementów harlekina. Główny bohater - Jamie MacDonald - zabija swoją śmiertelnie chorą żonę. Morderstwo z zazdrości nie jest dla nas niczym nowym, ale morderstwo z miłości? Czy można kochać tak bardzo, aby zabić, chcąc ulżyć w cierpieniu? A jeśli tak, to czy mamy do tego prawo?

Autorka doskonale wplata w powieść wątek szkockiego klanu, w którym więzy krwi i honor łączą bohaterów. Pokazuje złożoność ludzkich uczuć i różne aspekty oceny postępowania głównego bohatera. Z jednej strony stawia kuzyna Jamiego, który jest szefem policji w miasteczku, do którego główny bohater przyjeżdża przyznać się do zbrodni. Jego ocena zbrodni, jako stróża prawa, jest jednoznaczna. Jednak z Jamiem łączą go więzy krwi (są kuzynami), co w tym przypadku jest powodem pewnych wątpliwości przy ocenie dokonanego czynu. Z drugiej strony przedstawia nam Allie, żonę szefa policji, która w Jamiem nie widzi mordercy. Postrzega go jako mężczyznę bezgranicznie kochającego, który spełni każdą prośbę ukochanej kobiety, nie licząc się z konsekwencjami. Rozbieżność oceny małżonków stawia ich małżeństwo w innym świetle. Jednak ocena postępowania nie należy do Allie ani do jej męża. Decyzję podejmie sąd. Jaką? Zainteresowanych odsyłam do książki.


mkm

Więcej o książkach i czytaniu na moim blogu: ksiazki-mkm.blogspot.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Ben Mezrich, Miliarderzy z przypadku (recenzja)

Ben Mezrich, Miliarderzy z przypadku (recenzja)


Autor: Darek M.


Na ekrany kin trafił film Davida Finchera „The Social Network”. Reżyser znany m. in. z „Podziemnego kręgu” postanowił tym razem zekranizować książkę Bena Mezricha „Miliarderzy z przypadku”. To opowieść o najbardziej spektakularnym sukcesie ostatnich lat – powstaniu Facebooka


W 2004 roku dwaj studenci Harvardu zastanawiali się, co zrobić, aby poprawić swoją, dość mizerną pozycję w studenckim środowisku. Eduardo Saverin starał się o przyjęcie do jednego z prestiżowych bractw. Nieprzystosowany społecznie odludek Mark Zuckerberg uruchomił dość kontrowersyjny portal, za co o mało nie wyleciał ze studiów. Spotkali się przypadkiem na jednej z imprez, organizowanej przez uniwersytecką organizację żydowską. Jeden miał idee i informatyczny talent, drugi – niezły apitalik, zgromadzony dzięki trafnym inwestycjom na giełdzie. Szybko znaleźli wspólny język. 4 lutego 2004 roku w zapuszczonym pokoju, zajmowanym przez Marka w akademiku uruchomili studencki serwis Thefacebook. Błyskawiczna popularność, jaką zaczął cieszyć się portal, przerosła ich oczekiwania. A gdy spotkali Seana Parkera – guru amerykańskich hackerów, twórcę legendarnego Napstera – rozpoczęła się ich błyskawiczna wędrówka do wielkiego biznesu, wielkich pieniędzy i końca przyjaźni…

Książka Bena Mezricha (wyd. W.A.B.) to fabularyzowany dokument, szczegółowy i w miarę obiektywny zapis wydarzeń, które doprowadziły do powstania największego obecnie portalu społecznościowego. W miarę obiektywny, bo autorowi – mimo licznych prób – nie udało się namówić do rozmowy Marka Zuckerberga, naczelnego architekta i faktycznego właściciela Facebooka.

Historię poznajemy więc głównie od strony jego dawnego przyjaciela i wspólnika Eduardo Saverina, który o prawo do uznania swojego wkładu w stworzenie Facebooka musiał walczyć w sądzie. Mimo to książka zachowuje reporterski obiektywizm, nie znajdziemy tu ataku ani ostrej krytyki pod adresem Zuckerberga. Ben Mezrich stara się nam pokazać jak najbardziej realną i prawdziwą historię, nie oceniając jej bohaterów ani motywów ich postępowania. Skupia się na samej, arcyciekawej zresztą historii – dwóch niepozornych dwudziestokilkulatków wpada na pozornie banalny pomysł i tworzy serwis, który w ciągu zaledwie 3 lat uczyni z nich miliarderów. To zapewne jeden z powodów sprawiających, że „Miliarderzy z przypadku” to książka niesamowicie wciągająca, przy której traci się rachubę czasu, a kolejne rozdziały czyta z coraz większymi emocjami. Ułatwia to dobry, reporterski styl Mezricha, pozornie prosty i beznamiętny, nie przeładowany informatyczną czy ekonomiczną terminologią.

Ale opowieść o Facebooku ma też drugie dno – pokazuje nam, jak silne są podziały w pozornie demokratycznym amerykańskim społeczeństwie, jak wielkie znaczenie mają rodzinne koneksje. To one tak naprawdę już w momencie rozpoczęcia studiów decydują, kto będzie na szczycie, a kto na starcie skazany jest na los outsidera.

Mark i Ben – typowi uczelniani nieudacznicy – nie mają szans na dostanie się do najbardziej prestiżowych bractw, a co za tym idzie na zajęcie w przyszłości szczytu drabiny społecznej. Niespecjalnie popularni, mało atrakcyjni, niezbyt zamożni. Ich przeciwieństwem są bracia Tyler i Cameron Winklevoss, przystojni mistrzowie wioślarstwa, pochodzący z bogatej i wpływowej rodziny, gwiazdy Harvardu. Zaszczycą Marka propozycją współpracy dopiero w momencie, gdy zacznie być o nim głośno na uczelni. Natomiast, gdy okaże się, że zamiast nad ich stroną pracował nad własnym projektem ,oburzeni zagrożą mu sądem, oskarżając o kradzież pomysłu. Nie będą w stanie zrozumieć, jak ktoś tak nijaki jak Mark Zuckerberg był w stanie zrezygnować z ich oferty. Według obowiązujących na Harvardzie nieformalnych zasad powinni być dla niego bohaterami z wymarzonego, lepszego świata.

Kto wyszedł zwycięski z tej konfrontacji? To już pozostawiamy ocenie czytelników. Poprzestaniemy jedynie na podaniu paru powszechnie znanych faktów.

W 2008 roku na olimpiadzie w Pekinie bracia Tyler i Cameron Winklevoss zajęli 6. miejsce w wyścigach wioślarskich dwójek bez sternika. To jak do tej pory ich największe sportowe osiągnięcie. Obaj mają dziś 29 lat. Po wieloletnim procesie z Zuckerbergiem otrzymali tytułem odszkodowania 65 milionów dolarów.

Mark Zuckerberg ma dziś 26 lat. Jest najmłodszym miliardrem na świecie, jego majątek jest szacowany na 6,9 mld dolarów. Eduardo Saverin jest jego rówieśnikiem. Jest właścicielem 5 procent akcji Facebooka, których wartość szacuje się na 1,3 mld dolarów.

Dariusz Materek

Patronat nad polskim wydaniem „Miliarderów z przypadku” objął Salon Kulturalny.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Tadeusz Cegielski, Morderstwo w Alei Róż (recenzja)

Tadeusz Cegielski, Morderstwo w Alei Róż (recenzja)


Autor: Darek M.


Nakładem W.A.B. ukazał się kryminał „Morderstwo w Alei Róż”. Jego autor – prof. Tadeusz Cegielski – to Wielki Mistrz Honorowy Wielkiej Loży Narodowej Polski. Innymi słowy – najprawdziwszy mason, debiutujący jako autor powieści kryminalnej.


Akcja „Morderstwa w Alei Róż” toczy się w 1954 roku w Warszawie. Ryszard Wirski, kapitan Milicji Obywatelskiej, przed wojną – oficer policji państwowej prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci działacza partyjnego Bogusława Szczapy. Dochodzenie odsłania kolejne tajemnice życia dygnitarza, konesera tanich kryminałów, miłośnika sztuki i narkomana. Rozwikłanie sprawy będzie tym trudniejsze, że rozpoczyna się właśnie poodwilżowa walka o wpływy pomiędzy milicją a UB, Wirskiemu przyjdzie się więc zmierzyć nie tylko z zagadką, ale też przeszkodami, które będzie mnożył major UB Mikołaj Kowadło, badający zbrodnię z ramienia „bezpieki”. Kapitan będzie mógł za to liczyć na wsparcie i uczucie dwóch pięknych kobiet…

Intryga kryminalna i perypetie sercowe kapitana Wirskiego rozgrywają się w wyjątkowo dokładnie opisanej scenerii Warszawy lat 50. ubiegłego wieku. Każdy szczegół scenerii, opisany przez Tadeusza Cegielskiego, jest zgodny z prawdą historyczną. Tytułowa Aleja Róż faktycznie była ulubionym miejscem zamieszkania wielu dostojników partyjnych, mieszkał tu m. in. długoletni premier PRL Józef Cyrankiewicz. Budową Pałacu Kultury i Nauki rzeczywiście zajmowali się wyłącznie robotnicy radzieccy, szesnastu z nich faktycznie zginęło podczas prac budowlanych. Tego typu historyczne szczegóły można wyliczać długo. Tadeusz Cegielski, profesor historii, tworzy za ich pomocą wyjątkowy klimat książki.

Czytając „Morderstwo w Alei Róż” nie sposób uniknąć skojarzenia z ponadczasowym „Złym” Leopolda Tyrmanda. Te same czasy, ale i ta sama plastyczność w opisie Warszawy sprzed pół wieku. Kryminalna intryga, wątki romansowe i obyczajowe, temperament, energia, postacie „z historią” – Tadeusz Cegielski wyraźnie składa hołd Tyrmandowi. A przy okazji starej szkole pisarstwa, która nie kaleczyła języka nowomową. Czytając „Morderstwo w Alei Róż” ma się też rzadką dziś przyjemność obcowania z piękną, literacką polszczyzną, stylistyką równie elegancką jak maniery przedwojennego oficera policji Wirskiego.

Elegancka jest cała książka – w formie, treści, stylistyce. Wyjątkowo lubimy tego typu książki, w których czuć wyraźnie piętno erudycji i głębokiej wiedzy. Zwłaszcza jeśli jest to literatura popularna, którą przecież większość z nas uwielbia. Choć czasem – jak jeden z bohaterów „Morderstwa w Alei Róż” – nie chcemy się do tego przyznać…

Dariusz Materek

Patronat na wydaniem „Morderstwa w Alei Róż” objął Salon Kulturalny


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak zostać pisarzem

Jak zostać pisarzem


Autor: Beata Bonnet


Jeśli i Ty chcesz zostać pisarzem, to pewnie szukasz informacji jak można nim zostać i jak nauczyć się napisać książkę. Pisarz to artysta, o określonym sposobie życia, które pomaga mu właśnie w byciu pisarzem i osiąganiu tego co postanowił.


Każdy, kto chce pisać, wcześniej czy później zaczyna sobie zdawać z tego sprawę, ale wraz z taką świadomością zaczynają pojawiać się trudności. Pragnienie pozostania pisarzem budzi się dość łatwo. Może wynikać z marzycielstwa, czy miłości do książek.Jednak takie odkrycie jest nie tylko ekscytujące, ale onieśmielające i przerażające.

Jak zostać pisarzem? To kolejne pytanie jakie pojawia się po odkryciu, że pisarzem chce się zostać.

#1 Czytaj najwięcej jak możesz

Prawdopodobnie już o tym słyszałeś, ale to święta prawda. Jeśli chcesz zostać pisarzem, musisz czytać dużo i ze zrozumieniem. Czytać, ale czytać tak, aby nie tylko rozumieć akcję, ale również analizować technikę i zabiegi literackie stosowane przez autora. Wybierz po pierwsze książki, które lubisz czytać oraz książki jakich nie lubisz lub nigdy byś po nie nie sięgnął – nigdy nie wiadomo co ciekawego kryje się w nich dla ciebie.

#2 Pisz najwięcej jak możesz

Nie zostaniesz pisarzem, jeśli będziesz tylko o tym myślał. Z pisaniem jest podobnie jak z innymi sprawami – trzeba dużo ćwiczyć, aby zostać mistrzem.

To ile piszesz i kiedy piszesz zależy tylko od ciebie.

#3 Zapisz się na kurs pisania

Ukończenie kursu nie jest wymagane, ale pomoże ci rozpoznać swoje słabe i mocniejsze strony.

#4 Zbuduj własny słownik

Jeśli trafisz na nieznane słówko, nie przechodź nad nim do porządku dziennego. Sprawdź co ono znaczy. Będzie ci tym lepiej pisać, im większy zasób słów będziesz posiadał.

#5 Pisz dla kogoś

Kiedy piszesz dla siebie, piszesz po pierwsze inaczej, po drugie łatwo się rozleniwić. Pisanie dla kogoś ze świadomością, że ktoś będzie to czytał, trudno nie dać z siebie wszystkiego. A więc jeśli myślisz poważnie o pisaniu, umieść swoją pracę w Internecie. Załóż blog. Poproś znajomych o opinię. Pisząc dla kogoś wzmocnisz swoje poczucie wartości.

#6 Naucz się edytować własne prace

Niektórzy znawcy tematu mówią, że 70% pierwszego szkicu to śmieci, a 30% to złoto. Jeśli sądzisz, że napiszesz i masz z głowy – sam się oszukujesz. Edytowanie jest częścią pisania. Zawsze możesz coś poprawić, usunąć czy zmienić.

#7 Czytaj samodzielnie i ręcznie usuwaj literówki

Nie polegaj na funkcji spellcheck. To nie wystarczy. Czytaj sam, powoli i dokładnie. Usuwaj wszystkie błędy i literówki samodzielnie, chyba że stać Cię na proofreadera.

#8 Wybuduj w sobie świat pisarza

Bycie pisarzem to określony stan umysłu. Samemu trzeba wierzyć w to, że pisarzem się jest. Jeśli nie wiesz jak to zrobić, nie miałeś takich wzorców w domu, poszukaj informacji jak wybudować w sobie świat pisarza i wprowadzić swój umysł w twórczy nastrój i jak zostać pisarzem.


Więcej na temat pisarstwa znajdziesz tutaj

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

O Pantoflu, Dewilskim i fantastyce

O Pantoflu, Dewilskim i fantastyce


Autor: Anna Chreptowicz


Jest taki pisarz, który zasłynął wśród sobie współczesnych pewnym zbiorem opowiadań. Promienie sławy oświetliły go na moment, a potem zgasły bezpowrotnie.


Sukcesu nie udało się powtórzyć, późniejsza twórczość doprowadziła go do pisarskiej śmierci. Jednak ten jeden mały zbiorek wywołał burzę i myślę, że choćby z tego względu, Ludwik Sztyrmer wart jest przypomnienia.
Sztyrmer to bardzo dziwny pisarz. Kumulowały się w nim same sprzeczności, co przekładało się również na jego twórczość. Zajmował się zgłębianiem charakterów, analizą ludzkiej psychiki – a pierwszym i ulubionym „obiektem” tych zabiegów, był on sam. W literackim świecie autora, fikcja przeplata się z faktami z życia. Dla tych, którzy bliżej zaznajomią się z biografią pisarza, oczywistym będzie, iż postaci Wincentego W., czy Karola to alter ego Sztyrmera, to klucze do jego psychiki.
„Pantofel i jeszcze do tego nieboszczyk?” można by zapytać za Jerzym Andrzejewskim. Osobliwy tytuł budził zmieszanie, śmiech, ale i ciekawość, której zaspokojenie było możliwe wyłącznie dzięki lekturze. Tym sposobem autor wabił czytelnika do swojego świata, prowadził z nim swoistą grę, w której obnażał swoją osobowość przed każdym, kto potrafił wyczytać to na kartach powieści.
Tytułowy Pantofel, czyli Wincenty W., jest życiowym nieudacznikiem. Pseudonim dokładnie oddaje mankamenty charakteru bohatera. Jest to osobnik niezwykle wrażliwy, zamknięty w sobie i nieporadny. U schyłku życia postanawia napisać autobiografię, aby móc przeanalizować wszystkie czynniki, które miały wpływ na ukształtowanie jego charakteru. Pragnienie Wincentego, to tak naprawdę pragnienie samego Sztyrmera – cofnięcie się do najgłębszych pokładów pamięci, opis i analiza wszystkiego, co miało wpływ na kształt własnego „ja”. Tak więc narodziny w atmosferze dojmującego smutku, mizerne i słabe ciałko, w którym „mocna dusza nie mogła zapuścić korzeni”, następnie melancholijne i samotne lata szkolne, w czasie których miano Pantofla przypięto Wincentemu, niczym metkę, już na stałe. Safandulstwo, nieudane przygody miłosne i permanentne skazanie na niepowodzenie – to historia życia głównego bohatera przedstawiona w telegraficznym skrócie. Perypetie wywołujące śmiech, niekiedy smutek, współczucie i politowanie, w których mimowolnie uczestniczy Pantofel, wzbudzają uczucie sympatii do tego dobrodusznego nieudacznika. Sztyrmer bardzo krytycznie i bezlitośnie obchodzi się ze swoim alter ego, nazywając go nierzadko „fragmentem duszy, czy niepełnym charakterem”. Surowość wobec bohatera, to również surowość względem samego siebie. Dogłębna wiwisekcja własnej osobowości nie przynosi autorowi zadowalających efektów. Sztyrmer zdaje sobie sprawę, iż podobnie jak jego bohaterowie, prowadzi życie na granicy dwóch światów: realnego i fikcyjnego. Jest twardo stąpającym po ziemi generałem, ale także lekkoduchem piszącym książki o wariatach. Prowadzi nieustanną wewnętrzną walkę, w której dwa pierwiastki – realny i artystyczny dążą do osiągnięcia dominacji. To zmaganie się z dualizmem własnej duszy przekłada się na rozdwojenie osobowościowe bohaterów opowiadań. Sztyrmer kreuje swoistą galerię szaleńców, w której jednostki zmagają się z podwójnością wewnętrznego świata, z podwojonym „ja”. Kreacje te, jak na ówczesne czasy, stanowią znakomity przykład oczytania w dziedzinie psychologii. Ludwik Sztyrmer podchodził do kwestii analizy niezwykle profesjonalnie. Dlatego też zyskał miano „meteora polskiej powieści psychologicznej”, o czym dzisiaj, niestety, mało kto pamięta.

Powieści nieboszczyka Pantofla to nie tylko książka psychologiczna. To również przykład błyskotliwej parodii romantycznej fantastyki. I tu poruszam kwestię kolejnej sprzeczności w twórczości Sztyrmera. Współcześni mu krytycy okrzyknęli go mianem polskiego Hoffmana. Odebrali niektóre opowiadania, jako ukłon w stronę niemieckiego autora. Doszukali się w nich licznych nawiązań, podobieństw i cytatów. Owszem, wszystkie te cechy można odnaleźć na kartach powieści, jednak tylko wprawny czytelnik dopatrzy się w nich cech parodystycznych. Sztyrmer sięga po narzędzia romantycznej fantastyki i frenezji tylko w jednym celu – aby je ośmieszyć i skrytykować. Robi to jednak zbyt nieczytelnie. Opowiadania zostały odebrane dosłownie i tym sposobem z przeciwnika „powieści szalonych” stał się ich autorem.
Opowiadania takie, jak Frenofagiusz i Frenolesty, czy Czarne oczy – to niezwykle ciekawe i pomysłowe utwory. I gdybyśmy nie znali dzisiaj pierwotnego zamysłu autora, można by je uznać za doskonałe przykłady klasycznej fantastyki polskiej. Czym wobec tego są, skoro nie fantastyką? Są doskonałym przykładem jej parodii. Bowiem owe przedziwne i niesamowite Frenolesty oraz ich przerażający władca – Frenofagiusz, to nic innego jak istoty powstałe w oparciu o naukową teorię frenologii Galla. Sztyrmer nie przestaje kontrolować swojej fantazji, oswaja ją poprzez związki ze sztywnym światem nauki. Udowadnia, iż nawet najbardziej niesamowite zjawiska, mają swoje racjonalne wytłumaczenie. Fantastyczne historie bohaterów opowiadania, to po prostu wymysł ich chorych umysłów, Frenolesty – to nic innego, jak metafora choroby psychicznej. Dlatego też akcja ma miejsce w szpitalu psychiatrycznym. Jest to przestroga dla wszystkich, którzy wstępują w głąb niebezpiecznego świata irracjonalizmu. Wizyta w tym świecie, ma bowiem tylko jedno zakończenie – obłęd. Frenofagiusz i Frenolesty to siedem szkiców, z których każdy opowiada o innym przypadku choroby psychicznej. Zarazem stanowią one siedem argumentów przeciw romantycznej frenezji. Sztyrmer nie stroni tu od zjadliwych komentarzy, od aluzji do pisarzy romantycznych i ich krytyki.

W Czarnych oczach autor posługuje się innym zabiegiem dyskredytacji fantastyki – religią. Główny bohater, Chryzanty Dewilski, zakochuje się w cudownych oczach z portretu pewnej kobiety. Cała historia zasadza się na jego nieudanych próbach pozbycia się halucynacji. Ostatecznie wybawienie odbywa się podczas snu, w przestrzeni metafizycznej, kiedy to rzekomo dusza oddziela się od ciała. Dewilski ignorował dogmaty, nie żył w zgodzie z prawem religii – był postacią ekscentryczną i dziwną, wierzącą w niesamowity świat wyobraźni i hołdującą irracjonalizmowi. Opatrzność doświadczyła go więc halucynacją, która nieomal wtrąciła bohatera w sidła obłędu. Fantastyka, to zguba dla duszy ludzkiej. Jedynym niematerialnym i niemożliwym do ogarnięcia przez umysł zjawiskiem, jest Opatrzność, w której człowiek winien pokładać nadzieję i ślepo ufać w Jej zarządzenia – tak zdaje się brzmieć główny przekaz opowiadania. Ważną kwestią jest również wiara autora w nieodwracalność wyroków boskich. Ludzie są marionetkami w rękach Boga i żadne działania nie zmienią z góry przewidzianego dla nich losu. Należy więc całkowicie oddać się wierze. W Czarnych oczach Sztyrmer daje się ponieść przez ton moralizatorstwa i filozofii chrześcijańskiej, jednak nie rezygnuje z głównego celu swojej twórczości – nieustannej krytyki szkodliwych powieści romantycznych.

Twórca Pantofla żył w czasach, w których irracjonalizm wiódł prym wśród przekonań i ideologii. Dlatego też jego osobista walka była z góry skazana na niepowodzenie. Jednakże powstało dzięki niej niezwykłe dzieło, które swoim nowatorstwem i oryginalnością dowodziło, iż jego autor jest osobą wybitną. I może nie udało mu się zasłynąć poprzez krytykę romantycznej frenezji, ale z pewnością zapisał się na kartach historii literatury jako badacz duszy ludzkiej. Meteor polskiej powieści psychologicznej – Ludwik Sztyrmer. Za to należy mu się pamięć.
Nie charakteryzowałam szczegółowo poszczególnych opowiadań ze zbioru, mając na celu zainteresowanie czytelników niniejszego artykułu osobą pisarza. W gąszczu współczesnej, jakże rozwiniętej prozy fantastycznej i psychologicznej, warto sięgnąć do ich źródeł, do twórców, którzy budowali fundamenty pod nowe gatunki, aby przekonać się jak wiele z tradycji mają w sobie dzisiejsze powieści.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak wydać własną książkę i zarobić na niej? cz.1

Jak wydać własną książkę i zarobić na niej? cz.1


Autor: Krzysztof Jachimowicz


Wydanie własnej książki a jej napisanie, to tak naprawdę dwie różne sprawy. A publikacja swojego dzieła i zarobienie na nim, to jeszcze bardziej osobny temat. I o tym chciałbym Ci powiedzieć w tym artykule.


W wirtualnym świecie jest nieporównywalnie więcej ludzi niż kiedyś, którzy chcieliby wydać to co napisali, co stworzyli, a internet w tym wypadku znakomicie tą sprawę ułatwia. Bo dzięki niemu nie tylko można zasięgnąć informacji o tym jak zarobić, ale też sprawdzić, jak to zostało przez innego autora już kiedyś zrobione. Wreszcie internet może stać się zarówno wydawcą, jak i kanałem dystrybucji dzieła, które chcemy opublikować. Możliwości jest wiele, a korzystają z nich coraz to młodsi autorzy.

Mam już swoją książkę. co dalej?

Jeżeli masz już swoją książkę, to pierwszym krokiem nie powinno być zakładanie własnego wydawnictwa, ale próba znalezienia kogoś, kto te dzieło wyda, rozreklamuje, a Ty nie poniesiesz żadnych kosztów. Jednak nie należy to do rzeczy prostych i łatwych. Przede wszystkim musisz wyszukać wydawnictwo zajmujące się tematyką związaną z tym, o czym napisałeś. Twoja książka dostanie specjalnie zaprojektowaną okładkę, zostanie wydana w wersji elektronicznej jako e-book lub drukowanej, jak zwykła książka w miękkiej lub twardej okładce.

Oczywiście w sieci jest wiele innych wydawnictw, dlatego mamy tutaj duże możliwości wyboru, ale jakie to są wydawnictwa to odsyłam już do wyszukiwarki.

Przesyłając propozycję do wydawnictwa, wydaje się oczywiste, że należy to zrobić tak, by zwiększyć do maksimum szanse na jej przyjęcie. W załączniku więc powinniśmy podać tematykę książki w kilku zdaniach, ze szczególnym uwzględnieniem cech odróżniających przyszłe dzieło od pozostałych. Warto dołączyć też informację dlaczego książka powstała oraz kim jesteś, czym się zajmujesz. To powinno w większym stopniu oddalić widmo porażki, czyli odrzucenie naszej książki przez wybrane wydawnictwo. Jeśli nasza propozycja powstała w formie poradnika, zwykło się także podkreślać korzyści, jakie osiągnie czytelnik po przeczytaniu. Jeżeli jest to dzieło innego typu warto dołączyć krótkie streszczenie lub darmowy fragment.

Po tym pozostaje nam tylko czekać. Jeśli otrzymamy odpowiedź, należy uznać, że jest to sukces. Oznacza to, że prawdopodobnie ktoś naszą książką zainteresował się na tyle, żeby nam odpowiedzieć. Po akceptacji dostaniesz aneks oraz do podpisania umowę i prawdopodobnie także korektę. I tutaj rola autora czyli nasza się kończy.

Najczęściej prawa do wydania dzieła przechodzą na wydawcę, pieniędzmi z ewentualnej sprzedaży trzeba będzie się podzielić.

Pamiętaj..jeśli od kolejnych wydawnictw usłyszysz - NIE, to masz dwa wyjścia. Albo zastanowić się nad sobą, albo napisać następną, lepszą książkę lub po prostu szukać innej formy wydania swojego dzieła.

W drugiej części artykuły, który pojawi się na łamach tego serwisu już wkrótce opowiem o tym, jakie honoraria możemy czerpać ze swoich książek. Zapraszam serdecznie.

W artykule wykorzystano fragmenty książki "Autor 2.0" autorstwa Aleksandra Sowy.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wejście

Wejście


Autor: Marzena Wojciechowska


Zamknij oczy jednak nie zasypiaj. To co zobaczysz może Cię zaskoczyć , dać chwilę wytchnienia a może uśmiechniesz się przez chwilę? Wejście zaprasza Cię do świata, który każdy z nas nosi w sobie.


Wyobraź sobie miejsce. Drzewo zawieszone w powietrzu: gęsta korona , pień i korzenie unoszące się na wietrze - warkocze z grudkami ziemi rozsypujące ziarenka piasku. Splecione mocno gałęzie tworzą grunt porośnięty łąką. Trawa , fioletowe fiołki, żółte jaskry, niezapominajki unoszące się w rytm podmuchu zefirka. Kołyszą się otulane ciepłym wiatrem. Kłaniają się w rytm jednego oddechu.

Zawieszone drzewo w wolnej przestrzeni wbrew regułom grawitacji. Dookoła wznoszą się góry porośnięte u podstawy zieloną szatą. Wyżej ostre kamienie a na szczycie przykryte śniegiem. W dole wioska z małymi domkami, tętniąca spokojem i życiem mieszkańców. Leniwy strumień wijący się pomiędzy polną drogą a łąką.

A teraz... osoba siedząca na tej łące – wyprostowana i nieruchoma. Siedzi w koronie drzewa z otwartymi oczami. Patrzy na żółtą górę. Po chwili rozpościera ręce jak skrzydła a długie rękawy pokrywają się piórami i łuskami. Bierze oddech i frunie w kierunku gór. Skrzydła pozwalają wykonywać awiacje. Zatacza koło nad drzewem, lekko muska kamienistych ścian góry, rzuca dookoła cień. Krąży i zatacza kręgi ,nurkuje w powietrzu ,obniża lot nad wioskę, strumień i w górę. Przecina skrzydłami chmury i już jest nad miastem: jednym , drugim, trzecim...nad polami i łąkami, ulicami. Za chwilę powraca nad koronę drzewa spogląda na łąkę i opada na żółtą górę obejmując ją skrzydłami. Przytulenie. Chwila milczenia.


Oddech i skrzydła zamieniają się w łapy. Srebrne futro pokrywa ciało. Spojrzenie na żółtą górę i niebo odbijające się w szklano – błękitnych oczach. Świst wiatru podnosi ciało. Słońce leniwie rozgrzewa łapy. Teraz stąpa powoli i idzie do strumienia. Przystaje, schyla głowę. Ciepło promieni powoduje pragnienie. Pije , otrzepuje mokre futro i spogląda w stronę wiszącego drzewa'

Zrywa się wiatr głaszczący srebrne włosy. Zamienia je w grafitowo-czerwone pióra. Oddech... i po chwili ukryte skrzydła rozwijają się i prostują. Wdech i podrywa się do lotu. Krąży nad koroną drzewa gubiąc pióra. Deszcz. Krople spadają na niezapominajki, jaskry, trawę. Spływają przezroczystymi kulkami w głąb korony, po pniu do korzeni. Wydech i grafitowy ptak rozpływa się w powietrzu.

Osoba zamyka oczy ,rękawy poruszają się lekko na wietrze a dookoła paruje ziemia. Wdech i wydech...Wejście



www.juzlandia.com.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Trzepot skrzydeł Katarzyny Grocholi

Trzepot skrzydeł Katarzyny Grocholi


Autor: Dorota Gentkowska


"Trzepot skrzydeł" to jedna z najlepszych książek Katarzyny Grocholi. Jest inna niż wszystkie jej powieści. Jak bardzo inna? Główna bohaterka jest jedną z nas. Na pozór wszystko wydaje się różowe. Jednak duszę Hanki przepełnia ból. Dlaczego?


Katarzyna Grochola jest autorką wielu powieści i opowiadań, m. in. „Trzepot skrzydeł”, „Zielone drzwi”, „Osobowość ćmy”, „Podanie o miłość”, „Kryształowy anioł”. Jednak książka „Trzepot skrzydeł' wydaje się trochę inna niż wszystkie. Napisana jest w formie listu do bliżej nieokreślonej osoby. Bohaterką powieści jest Hanka, młoda kobieta, bardzo zakochana w swoim mężu. Trudno nie identyfikować się z Hanką, bo powieść napisana jest bardzo prawdziwie. „Trzepot skrzydeł” dotyka bardzo głębokich uczuć każdej kobiety. A więc Hanka kocha swojego męża. Jej życie wydaje się właściwie idealne. No właśnie, tylko to „właściwie”... Za ścianami mieszkania rozgrywa się dramat. Mąż Hanki znęca się nad nią fizycznie i psychicznie. „Trzepot skrzydeł” przenosi nas w świat skomplikowanych relacji między małżonkami. Hanka nie potrafi wyzwolić się od tej miłości, nie potrafi uciec, trzepocze tylko skrzydłami... ale nie potrafi poderwać się do lotu. Sytuacja głównej bohaterki powieści Katarzyny Grocholi jest podobna do setek innych kobiet w Polsce i milionów na całym świecie. „Trzepot skrzydeł” mówi o sprawach bardzo ważnych. Hanka na każdym kroku jest upokarzana przez swojego męża. Zaczyna powoli tracić siebie, zapadać się, gasnąć. W końcu jednak wydarza się jeszcze większa tragedia. Nie chcę jednak zdradzać, co to takiego. W każdym razie doprowadza to do tego, że bohaterka książki Katarzyny Grocholi przełamuje się i odchodzi od męża. Czy na zawsze? O tym musisz przekonać się sama...

Trzepot skrzydeł” ma klimat podobny do wielu innych powieści Katarzyny Grocholi, np. „Kryształowy anioł”, czy „Przegryźć dżdżownicę”. Urzekająca w tych książkach jest prostota i niezwykła dosadność języka. Sprawia ona, że książki wydają się wręcz magiczne. Grochola wydaje się przenikać postać Hanki do głębi... Poza tym czyta się tę książkę bardzo lekko. Nie ma tu nadęcia czy patosu. Sama jestem zakochana w twórczości Katarzyny Grocholi. „Trzepot skrzydeł” czytałam kilka razy i zawsze będę powracać do tej książki.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kwitnący i dziki ogród

Kwitnący i dziki ogród


Autor: Katarzyna Kołbuś



Autorka podejmuje tematy bardzo drażliwe, a jednocześnie wymagające niebywałego taktu i wyczucia obiektywizmu. Zwraca uwagę na problemy Kościoła Katolickiego, które hamują jego demokratyzację, takie jak aborcja, antykoncepcja, homoseksualizm, konkubinaty, celibaty księży czy kapłaństwo kobiet


Zbiór wybranych artykułów, wywiadów i reportaży autorstwa Agnieszki Zakrzewicz, "Papież i kobieta", wydawnictwa "Racjonalista", to lektura dla osób tolerancyjnych i potrafiących posługiwać się dialogiem. Czasami jednak można w niej znaleźć sarkazm, niepotrzebny w rzetelnej dyskusji.


Autorka podejmuje tematy bardzo drażliwe, a jednocześnie wymagające niebywałego taktu i wyczucia obiektywizmu. Zwraca uwagę na problemy Kościoła Katolickiego, które hamują jego demokratyzację, takie jak aborcja, antykoncepcja, homoseksualizm, konkubinaty, celibaty księży czy kapłaństwo kobiet.


Ateistka w krainie Najświętszego Napletka Chrystusa


Agnieszka Zakrzewicz od 1992 r. mieszka w Rzymie. Jak sama pisze - mieszkając tak blisko Watykanu siłą rzeczy tworzy m.in. korespondencję dotyczącą polityki Stolicy Apostolskiej i papieża Polaka. Jej praca w mediach włoskich zaczęła się od posady w autorskiej audycji "Drzwi Watykanu". Została z niej usunięta, kiedy w jednym z odcinków poruszyła niewygodny dla kleru temat. Dziennikarka opisuje to wydarzenie jako przykład dyskryminacji na tle światopoglądowym. Od tej pory dużą część jej twórczości zajmuje krytyka Kościoła.


Momentami czyta się artykuły skondensowane w książkę jak "Niedzielę", co jest być może spowodowane brakiem obiektywizmu. Obiektywizmowi nie sprzyja sarkazm, a tego jest w zbiorze sporo. Świadczy o tym chociażby tytuł pierwszego felietonu - "Matka Boska puszcza farbę". Opisywane jest zjawisko absurdalne, ale akcent położony jest nie na jednostkowe wydarzenie, a całokształt - autorka wyśmiewa wiarę w cuda. Uogólnienie to ślepa uliczka w tego typu dziennikarstwie, osadzonym na opisie problemów religii. Trzeba bardzo ważyć słowa, nie uderzać na oślep. Takie np. zdanie z artykułu "My jesteśmy kościołem" : "polscy katolicy boją się takich dyskusji, chcąc być świętsi od papieża"…", to wedle mojego przekonania przekroczenie bariery obiektywizmu i zwykła prowokacja.


Czasami głupota niektórych wiernych chrystusowych jest rzeczywiście tak wielka, że aż prosi się o wyśmianie. Umiejętności autorki widać w tej mierze w wielu tekstach, np. w świetnym "Kto ukradł Najświętszy Napletek Chrystusa?". Nie ma tutaj niepotrzebnych, obraźliwych komentarzy, jest ironia i bezstronny, zabawny opis.


Zmierzyć się z okrucieństwem


Obok porażających bezmyślnością zachowań fanatycznych wiernych, istnieje Watykan jako władza i władzy tej miażdżące rozstrzygnięcia. Agnieszka Zakrzewicz jako jedna z nielicznych autorek nie boi się podejmowania wątków, które stawiają w jasnym świetle okrucieństwo bezwzględnego panowania kleru. Kościół realnie niszczy życie swoich wiernych, poprzez wcielanie w życie prawne różnego rodzaju archaicznych postanowień. Niejednokrotnie Watykan patrzy przez palce na zbrodnie, czasami też sam jest jej sprawcą. Okrucieństwo bogobojnych księży i sióstr zakonnych piętnuje Agnieszka Zakrzewicz m.in. w artykułach "Białaczka z Watykanu", "Siostry Magdalenki w Wenecji", "Klasztor koncentracyjny".

Bardzo ciekawe są wywiady, jakie znajdujemy w książce. Szczególnie warte polecenia są rozmowy z Marco Politim - watykanistą dziennika "La Repubblica". Osiągnął on wyważony, obiektywny ton, w opisie drażliwych kwestii. Równoważy krytykę poprzez pozytywne opinie o pewnych działaniach Watykanu i i Jana Pawła II.


Na pytanie Agnieszki Zakrzewicz: "czy można krytykować papieża i politykę Watykanu? Czy jest to święte prawo niewierzących?", Marco Politi odpowiada: "oczywiście, w społeczeństwie demokratycznym niewierzący mają to prawo. Myślę jednak, że głosy krytyczne powinny wypływać nie tyle od niewierzących, co od katolików. To katolicy mają obowiązek krytykować, a więc współtworzyć swój Kościół."


Aby zaś tworzyć solenną dyskusję warto sięgnąć po książkę Agnieszki Zakrzewicz. Każdy katolik podchodzący do Kościoła z szacunkiem, powinien znać opisywane przez autorkę absurdy, a także zbrodnie, jakie zdarzają się przy milczącym przyzwoleniu Watykanu. Jeśli zdajemy sobie sprawę z potrzeb demokratyzacji Kościoła, znamy jego rozłamy, wiemy jak bezwzględnie potrafi zarabiać kasę, możemy sprzeciwiać się haniebnym praktykom i mieć na względzie rozwój Kościoła w zgodzie z duchem XXI w..


Marco Politi stwierdził: "przejechałem cały Półwysep Apeniński od Alp po Sycylię, aby przekonać się o stanie katolicyzmu we Włoszech. Stwierdziłem, że to dziki, kwitnący ogród. Kwitnący - ponieważ Kościół stanowi punkt odniesienia do całego społeczeństwa. Parafie spełniają dziś bardzo wiele funkcji (…). Katolicy są rozbici na małe grupki i mają indywidualną wizję religii. Pod tym względem to dziki ogród". Podobnie dziko kwitnący jest zbiór autorstwa Agnieszki Zakrzewicz. Mamy tutaj teksty świetne, bardzo ważne, bo pokazujące brzydką mordę Watykanu, obok artykułów, którym brakuje tonu obiektywnej krytyki.


O dorobku Agnieszki Zakrzewicz, można napisać kolejną książkę, ale przede wszystkim trzeba koniecznie sięgnąć po tę pozycję "Papież i kobieta".


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wiktor Suworow dziękuje za każdy dzień

Wiktor Suworow dziękuje za każdy dzień


Autor: Kasia


Wiktor Suworow to znakomity pisarz, historyk, mieszkający dzisiaj w Wielkiej Brytanii były agent radzieckiego wywiadu. Znany z takich książek, jak "Akwarium", czy "Lodołamacz".


Wiktor Suworow, znany autor książek historycznych i biograficznych, takich jak „Akwarium”, „Ostatnia defilada”, czy „Lodołamacz” miał w życiu niezwykłego farta. Udało mi się uciec z tajnego wywiadu GRU ówczesnego Związku Radzieckiego. W zasadzie możliwości ucieczki nie było, organizacja ze swoich kręgów nie wypuszczała nikogo, ale Suworow dzięki ogromnemu pragnieniu życia i inteligencji wydostał się na wolność. Pomoc uzyskał od Wielkiej Brytanii, gdzie do dzisiaj mieszka. Swoją wojskowo – agenturalną historię oraz okoliczności decyzji o ucieczce opowiada w książce pt.: „Akwarium”. Czas służby w tajnym wywiadzie radzieckim wspomina jako okres zniewolenia. Tajny agent może mieć poczucie władzy i znaczenia, ale w rzeczywistości jest jedynie trybikiem wielkiej maszyny, organizacji. Dobrem nadrzędnym jest dobro organizacji, a podziału na dobre i złe dokonuje główny zarząd, który w razie jakichkolwiek wątpliwości może każdego agenta zdegradować lub zabić. Kiedy Suworow został agentem czuł, że skutecznie wspinał się po drabinie kariery i szybko awansował. Równie szybko jednak zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że był coraz mocniej kontrolowany przez system, nieustannie obserwowany i sprawdzany. Przed systemem nie mógł okazać najmniejszej słabości, ani jednej wątpliwości, najmniejszego przejawu wyrzutów sumienia. To z powodu sumienia właśnie i zwykłych ludzkich odruchów Suworow stanął przed koniecznością ucieczki. Nie był już w stanie odgrywać roli szpiega, bo nie potrafił odłożyć na bok swojego człowieczeństwa. Wyjścia były dwa: dokonać niemożliwego i przeżyć lub oddać się w szpony okrutnej organizacji. Dzisiaj Suworow ma rodzinę i dziękuje za każdy dzień, za życie, które zostało mu po raz drugi podarowane.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

"Kula i krzyż", czyli perfekcyjna forma i duchowa siła - recenzja książki audio

"Kula i krzyż", czyli perfekcyjna forma i duchowa siła - recenzja książki audio


Autor: AudioBook Redakcja


Jedną z pierwszych rzeczy, jaka uderza w powieści Gilberta Chestertona, jest jej niezwykła wręcz aktualność — można wręcz odnieść wrażenie, że książka nie tylko nic a nic na czasie nie traci, ile nawet na nim zyskuje.


Historia sporu pomiędzy zagorzałym ateistą a gorliwym katolikiem, sporu, który zaczyna się od obrażenia dziewictwa Maryi przez pierwszego, w konsekwencji zaś prowadzi do próby pojedynku między pełnym wiary McLanem, a sceptycznym racjonalistą Turnbullem, mogłaby spokojnie rozegrać się i dziś. Dziś wprawdzie nikt się już nie pojedynkuje, lecz przecież i dwaj główni bohaterowie nie mogą w końcu zaplanowanej potyczki odbyć, gdyż nieustannie ktoś im w tym przeszkadza. Niemożność odbycia honorowego pojedynku jest zaś katalizatorem późniejszych zdarzeń, na czele z przymusową, wspólną ucieczką obu antagonistów nie tylko przed policją, lecz także i całym społeczeństwem.

Dzieło Chestertona jest również bardzo nowoczesne pod względem czysto formalnym – stanowi doskonale spójną kompilację powieści przygodowej, powieści-paraboli, a miejscami nawet traktatu teologicznego. Autor zresztą raz po raz puszcza do czytelnika oko, niejako wykładając istotę swego dzieła, jak ma to miejsce chociażby w przytoczonej historii człowieka, który miał obsesję na punkcie krzyży — za wszelką cenę starał się ich pozbyć, doprowadzając się w końcu do takiego stanu, iż wyrzucił z domu wszystkie meble (bo elementy tych ostatnich konstrukcyjnie przypominają przecież kształt krzyża), a w końcu rozpoczął wariacką walkę z płotem, który jest zbieraniną krzyży. W opowieści tej uderza tak wspomniana aktualność tematu (nasuwa się na myśl dzisiejsza, także przybierająca absurdalne formy walka z religijnymi symbolami i rzekomym manifestowaniem wiary), jak i jej przemyślana metaforyka, paradoksalność, czy paraboliczność właśnie. "Kula i Krzyż" pełna jest takich przykładów, naprawdę długo można by je wymieniać. Parafrazując samego autora, można stwierdzić, że powieść Chestertona, zarówno pod względem merytorycznym, jak i właśnie formalnym, jest świetnym połączeniem obu tytułowych symboli — doskonałości kuli, oraz wielkiej duchowej siły — pozornie mniej doskonałego — krzyża.

Sam Chesterton, swojego czasu agnostyk, później zaś gorliwy katolik, opowiada się w swym dziele oczywiście przede wszystkim za wartością, jaką niesie religia, nie zaś nauka, trzeba jednak przyznać, że z pewnością nie czyni tego w sposób tendencyjny, wręcz przeciwnie — stworzony przez niego portret ateisty ukazuje człowieka prawego, uczciwego, sprawiedliwego, w gruncie rzeczy takiego samego, jak katolicki Szkot. Obaj stają natomiast w opozycji do większości napotykanych osób, które cechują fałsz, oportunizm, pozorne tylko zainteresowanie sprawami wiary, w rzeczywistości zaś zupełne ich lekceważenie — kogoś gotowego za swoje przekonania religijne walczyć, powszechnie uznaje się za wariata. I to nie z powodu niechęci do samej walki, pojedynkować się można bowiem z wszelkich innych, najbardziej nawet błahych powodów. Dla ludzi oddających życie za swą autentyczną wiarę — bądź równie autentyczną niewiarę — miejsce jest jednak tylko jedno — w szpitalu psychiatrycznym. W nim też rozegra się notabene finał historii. Sceny w zakładzie dla obłąkanych również porażają swoją antycypującą rzeczywistość przenikliwością — choroby psychiczne wymyśla się tutaj pod pacjentów, po prostu je dla nich stwarzając.

Wielką siłą "Kuli i Krzyża" jest także pewna niejednoznaczność postaw głównych bohaterów. Można się oczywiście domyśleć, że spór wygra katolik, że on w polemice będzie górą. Chesterton nie daje mu jednak racji całkowitej, obaj antagoniści się w pewnym stopniu mylą, przynajmniej jeśli chodzi o ich postępowanie — obaj bowiem próbują dopuścić się na sobie przemocy, nie tylko wbrew zasadom tak jednego, jak i drugiego, lecz i wbrew ich rodzącej się z dnia na dzień przyjaźni. Ta przyjaźń ostatecznie potwierdzi, że od wszelkich doktryn, religijnych sporów i filozoficznych dyskusji ważniejszy jest po prostu sam człowiek.

W historii przedstawiającej tak wiele odmiennych typów ludzkich niebagatelne znaczenie ma oczywiście kwestia ich indywidualnych cech — "Kula i Krzyż" w postaci audiobooku wymaga więc od lektora nie tylko dobrej dykcji, lecz i świetnych umiejętności aktorskich. Zbigniew Wróbel umiejętności takie posiada i powierzone mu zadanie wykonuje nad wyraz dobrze — doskonale oddaje gniew McLane’a, irytację oraz ironię Turnbulla, spokój i opanowanie starego mnicha czy wreszcie złośliwość i sarkazm Lucyfera. Doskonale oddaje również humor, towarzyszący nam przez całe dziesięć godzin obcowania z tą znakomitą lekturą.

Tomasz Rabsztyn


Nasze książki mówią same...- AudioBook.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Aleksander Dumas – twórca muszkieterów

Aleksander Dumas – twórca muszkieterów


Autor: Język Francuski Online


Poznaj historię Aleksandra Dumas. Jego życie było równie barwne co przygody bohaterów jego książek - Trzech Muszkieterów czy Hrabiego Monte Christo.


Aleksander Dumas – jeden z najbardziej znanych pisarzy francuskich. Stworzył tak niezapomniane powieści jak Trzej Muszkieterowie, Wicehrabia de Bragelonne, Hrabia Monte Christo czy Królowa Margot. Jego książki są chyba najczęściej przenoszonymi na duży ekran powieściami, nie tylko przez reżyserów francuskich, ale także przez wielkie wytwórnie w Hollywood. Jego dzieła przypominają ludziom, że język francuski kiedyś był uważany za najbardziej wyrafinowany język sztuki, który musi znać każdy, kto chce uchodzić za dżentelmena.

Aleksander Dumas – twórca muszkieterówNie wszyscy jednak wiemy, że nie tylko Aleksander Dumas opisywał przygody swoich książkach, ale także prowadził życie, które mogłoby dostarczyć materiału na kilka dobrych powieści.

Już dzieje jego ojca stanowią doskonały materiał na powieść - Tomasz Aleksander Dumas był synem Antoni Aleksandra Davy de la Pailleterie, dawnego komisarza kawalerii, który osiadł na plantacji w Dominikanie oraz czarnej niewolnicy Marie-Céssette Dumas. Ojciec pisarza 1786 zaciągnął się do armii, piął się po szczeblach kariery w 1792 r zostając pułkownikiem. Jednak nie na tym koniec gdy wybucha „Rewolucja Francuska„ Tomasz Aleksander okazuje się być doskonały dowódcą i ze względu na zasługi przy obronie rewolucji zostaje Generałem. Niestety po pewnym czasie popada w niełasko u nikogo innego jak samego wielkiego wodza - Napoleona. Na skutek, czego Aleksander Dumas rodzi się w biednej rodzinie. Thomas-Alexandre Dumas umiera w 1806 roku. Twórca Trzech Muszkieterów zna ojca właściwie tylko poprzez opowieści matki o jego dzielnych czynach w czasie Rewolucji Francuskiej. Opowieści te pobudzają wyobrażnie młodego Dumasa.

Dla Aleksandra Dumas przygoda zaczyna się od przybycia do Paryża. Zaczyna prasę w sekretariacie, ale w nie byle jakim sekretariacie, pracuje dla księcia Orleańskiego - który potem zostanie króle Ludwikiem Filipem I.

W 1830 roku bierze udział w powstaniu, które wynosi - teraz już byłego szefa –księcia Orleańskiego na tron. W tym okresie Dumas staje się znany jako twórca sztuk teatralnych (Henry III oraz Christine)

W roku 1840 dochodzi do dużych zmian w zmian w jego życiu poślubia Idę Ferrier, oraz zaczyna pisać swoją pierwszą powieść w odcinkach – Kapitan Paul – ukazuje się ona w prasie.

Ślub niestety nie zmienia przyzwyczajeń Aleksandra nadal prowadzi wystawne i rozrzutne życie wypełnione romansami z kochankami. Gdzie drwa robią tam i wióry widać – Aleksander zostaje ojcem czwórki nieślubnych dzieci – każde ma inną matkę. Jedno z tych dzieci Aleksander Dumas syn pójdzie w ślady ojca i zostanie sławnym pisarzem, najbardziej znanego jako twórca Damy Kameliowej.

Mimo zarobionym sporym sumom z jego książek Aleksander Dumas miał problemy z pieniędzmi był ciągle zadłużony, czego skutkiem było kilkukrotne ogłaszanie bankructwa. Nic dziwnego: wystawne życie, kochanki oraz takie projekty jak Château de Monte-Cristo – zamek, w którym Dumas wymarzył sobie, aby żyć jako bohater swojej powieści – Hrabia Monte-Cristo. Niestety rzeczywistość to nie książka i w 1848 Dumas był zmuszony sprzedać tą swoją piękną posiadłość. Victor Hugo powiedział o Dumasie, że dziesięć razy robił fortunę, by ją natychmiast przefrymarczyć.

Nie wszyscy wiedzą, że dzieła Aleksandra Dumasa to nie wytwór pochodzący z jednego genialnego umysłu, ale efekt zespołowej pracy. Dumas zatrudniał niezliczoną ilość pomocników i asystentów. Jednym z najbardziej znanych jest Auguste Maquet – uważa się że Auguste jako historyk odpowiadał za odpowiednie oddanie realiów epoki oraz tworzył najważniejsze założenia fabularne - pierwszy szkic powieści. Dumas dodawał barw, tworzył dialogi, opisy oraz odpowiadał za ostatni rozdział. Ich współpraca obejmowała takie powieści jak Trzej Muszkieterowie, Hrabia Monte Christo, Królowa Margot czy Czarny Tulipan.

Duża zmiana następuje po przejęciu władzy przez Napoleona III. Dumas ucieka przed wierzycielami do Brukseli, a następnie podróżuje do Rosji, gdzie spędza następne dwa lata. Był to dla niego udany wyjazd – w Rosji cieszył się duża popularnością jako pisarz, a francuski był tam powszechnie używany przez arystokrację.
Następny krok to Włochy wyrusza tam 1861 roku, aby wziąć udział w walkach podczas jednoczenia się Włoch. Założył i prowadził tam gazetą „Indipendente” propagującą zjednoczenie Włoch.

Wraca ostatecznie do Paryża w 1864 roku. Jego ostatnią powieścią jest „Le Chevalier de” - „Kawaler Sainte-Hermine” osadzona w czasach napoleońskich. Niestety pracę nad prawie ukończoną powieścią przerywa śmierć Aleksandra Duma w 1870 roku.

Powieść zostaje „odnaleziona” w 1988 przez znawcę literatury Dumasa: Claude Schopp. Zaczyna pracę w tajemnicy nad nadaniem książki formy możliwej do opublikowania – piszę ostatni rozdział oraz poprawia liczne błędy (zmiany nazw miejsc i postaci). Claude pracuje w tajemnicy aż do 2005 roku. Książka zostaje wydana 3 czerwca 2005 roku. Staje się od razu bestsellerem.

Mimo upływu lat powieści Dumasa nadal są czytane przez rzesze czytelników. Jego książki zostały przetłumaczone w ponad stu językach, a na podstawie jego powieści powstało ponad 200 filmów.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Porno dla kobiet

Porno dla kobiet


Autor: Kasia


Jakie jest porno dla kobiet w wydaniu znanej noblistki, Elfriede Jelinek? Jakimi metodami i w jakim stylu o kobietach i seksualności pisze wybitna niemiecka pisarka?


Twórczość austriackiej pisarki Elfriede Jelinek laureatki Literackiej Nagrody Nobla w 2004 roku do dziś budzi kontrowersje. Autorka pierwsze próby literackie podjęła już w wieku 6 lat, na co dzień stroni od mediów, cierpi na agorafobię, z tego też względu nie odebrała osobiście Nagrody Nobla. Jedna z jej powieści pt. „Pożądanie” jeszcze przed wydaniem wzbudziła ogromne emocje, mówiono, że będzie to pornograficzna powieść dla kobiet. W szybkim czasie po pojawieniu się na rynku wydawniczym stała się bestsellerem, w samych Niemczech sprzedano 150 tysięcy egzemplarzy. Tymczasem okazało się, że książka stanowi swojego rodzaju antyporno, bezlitosną krytykę współczesnej cywilizacji, gdzie kobieta zostaje sprowadzona do roli przedmiotu, dotkniętego przemocą ze strony mężczyzny. Opisy scen erotycznych są brutalne, pozbawione uczucia i pozytywnych emocji: „Przyciska ją do stołu, jej piersi, ciepłe krowie placki, opadają na boki.” Podobnymi opisami, a częściej jeszcze mocniejszymi i wulgarnymi w swojej wymowie przesycona jest cała książka. Czy w tak brutalny sposób przedstawienie problemu przemocy seksualnej wobec kobiet jest rzeczą trafną, czy taki styl przemawia do czytelnika, jakie budzi w nim emocje zależy od indywidualnych upodobań każdego z nas. Jedno jest pewne książka na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Zdjęcie noblistki oraz kilka tekstów po niemiecku można zobaczyć na jej stronie domowej w internecie.


http://blog.arttuba.com/2010/06/porno-dla-kobiet/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

niedziela, 25 lutego 2018

Jak możesz wydać własną książkę?

Jak możesz wydać własną książkę?


Autor: Mirek Mytyk


Być może już napisałeś książkę, być może dopiero to planujesz. Jeśli to drugie - weź się do pisania! Jeśli to pierwsze, pewnie zastanawiasz się teraz jak wydać swojego "bestsellera". I tu może pojawić się problem.


Jak to zrobić? Gdzie?


Drogi do wydania książki są dwie.
Pierwsza to oczywiście druk i dystrybucja przez wydawnictwo na jego koszt, a druga to wydanie książki na własny koszt. Niech Ci jednak nie przyjdzie do głowy druk książki w drukarni i próba jej sprzedaży na własną rękę. Mało prawdopodobne, że Ci się uda, a jeśli tak, to zapewne nie będzie to nakład rzędu kilku tysięcy czy więcej.


Drugi sposób również opiera się o współpracę z wydawnictwami. Różnica polega na tym, że płacąc za pokazanie światu swojego dzieła, przejmujesz na siebie całe ryzyko finansowe, ale w przypadku sukcesu, Twoje zyski są większe. Dystrybucję i promocję lepiej zostawić profesjonalistom.


Od początku.
Na rynku jest kilka wydawnictw, za pośrednictwem, których możesz pokazać światu swoje dzieło. Trzeba tylko wysłać do nich swój tekst i czekać na odpowiedź. Uwaga, wysłać już napisaną książkę, a nie oświadczenie w stylu: "Witam, mam pomysł na książkę. Wydacie mi ją?".


Jeśli nie wiesz, do jakiego wydawnictwa się zwrócić to przejrzyj książki, które czytasz, pospisuj wydawnictwa, a następnie znajdź ich strony internetowe.
Jeśli napisałeś książkę, to zakładam, że "kilka" pozycji w swoim życiu przeczytałeś. Bardzo prawdopodobne, że gatunek Twojego dzieła również jest zbliżony do tych z prywatnej biblioteki. Dlatego wybór tych wydawnictw jest trafny.

Wydawnictwa, w większości przypadków, nie wydają całego zakresu gatunków literackich. Przeważnie specjalizują się w jednym. Np. wydawnictwo publikujące książki z tematyki science-fiction z pewnością nie wyda romansu i na odwrót.
Kiedy już znajdziesz się na stronie www danego wydawnictwa zapewne bez problemu znajdziesz informacje o możliwości wydania książki. Teraz postępuj już według wskazówek. Zapoznaj się z warunkami, prześlij materiał lub jego fragment (zależnie od preferencji wydawcy).
Wyślij książkę do kilku wydawnictw, masz wtedy większe prawdopodobieństwo, że któremuś z nich Twoja pozycja się spodoba, a jeśli będzie ich więcej to... bardzo dobrze. Możesz wybrać najlepszą ofertę.

Jeśli Twoja książka to poradnik, masz dodatkową możliwość wydania jej za pośrednictwem wydawnictw internetowych, które prócz tradycyjnych książek wydają również e-booki (książki w formie elektronicznej). Przykładowi wydawcy to np. Złote Myśli czy OnePress.

Wejdź na stronę Złotych Myśli i kliknij w zakładkę po prawej stronie "Współpraca wydawnicza". Przekonasz się, że wydanie poradnika nie jest takie trudne.

Tyle, jeśli chodzi o pierwszą możliwość, czyli wydanie książki na koszt wydawnictwa.

Twoja książka za Twoje pieniądze.
Jeśli jednak wydawcom nie spodoba się Twoje dzieło, a Ty jesteś przekonany, że ma one swoją wartość i chcesz je wydać, masz możliwość uczynienia tego na swój koszt. W tym przypadku cały proces jest jeszcze prostszy. Kontaktujesz się z wydawcą, który umożliwia taką usługę i po zapoznaniu się warunkami współpracy rozpoczyna się proces wydawniczy. Może to trwać około 3 miesięcy, ale masz pewność, że Twoja publikacja ujrzy światło dzienne.
Pamiętaj jednak, aby wybrane wydawnictwo zajmowało się dystrybucją książki tak jak np. system wydawniczy Fortunet. Na własną rękę niewiele zdziałasz.

Zarobić na książce.
Oczywiście w obydwu przypadkach, jeśli Twoja książka będzie się sprzedawać, to na tym zarobisz. W przypadku samofinansowania publikacji zarobki są wyższe niż te oferowane przy ponoszeniu kosztów wydania przez firmę. Trzeba jednak pamiętać o kosztach. W przypadku wspomnianego wyżej wydawnictwa Twój dochód z każdej książki to 40%, reszta to marże dystrybucyjne, a warto podkreślić, że wydawnictwo współpracuje m. in. z siecią Empik. Pamiętaj, jakiekolwiek wydawnictwo wybierzesz, musisz dopilnować, aby było one związane z jakąś siecią dystrybucyjną. Masz wtedy znacznie większe perspektywy sprzedaży.

W skrócie:
Wyślij swoje dzieło do kilku wydawnictw i czekaj na odpowiedź. Jeśli napisałeś/aś poradnik koniecznie zapoznaj się z ofertą Złotych Myśli, a jeśli wolisz wydać swoją książkę na własną rękę to sprawdź system wydawniczy Fortunet.


______________
Mirosław Mytyk

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Poczciwy księżulo na tropie czyli recenzja audiobooka "Przygody księdza Browna" G.K. Chestertona

Poczciwy księżulo na tropie czyli recenzja audiobooka "Przygody księdza Browna" G.K. Chestertona


Autor: AudioBook Redakcja


Zbiór opowiadań tyleż samo błyskotliwych, poczciwych, na pozór banalnych, w istocie zaś wielce intrygujących, co główny ich bohater we własnej osobie - „niemrawy ksiądz Brown”.


Poczciwy księżulo na tropie czyli recenzja audiobooka Przygody księdza Browna G.K. Chestertona

Chesterton popełnia przy tej okazji genialny kryminał. Jednocześnie dziwne doprawdy rzeczy wyczynia z postacią, której powierza główną rolę - detektywa. Wpierw przebiera go w sutannę, czyniąc zeń nad wyraz pospolitego „klechę”, następnie przydaje mu cech i wyglądu zgoła nieprzystających do tak poważnej funkcji (detektywa, nie klechy): niski, krępy, zwyczajny, prawdopodobnie brzydki. Co więcej – owa nijakość jego podkreślana jest nieomal na każdym kroku i przy każdej sposobności. A jednak dopiero tu, gdzie kończą się pozory, zaczyna się człowiek. I opowieść. Dobra opowieść.

I tak przychodzi nam rozwiązywać wraz z poczciwym księdzem Brownem wielorakie zagadki, nie zawsze kryminalne: poszukujemy zaginionych klejnotów, demaskujemy morderców, rozszyfrowujemy tajemnice przeszłości, uczestniczymy w zawiłych intrygach, a dzięki temu jesteśmy zapraszani do pałaców arystokracji, dane nam jest spacerować po zatłoczonych paryskich trotuarach, wolno nam zaglądać za teatralne kulisy, pływamy łodzią wzdłuż brytyjskich wybrzeży, wdychamy kawiarniany dym, słowem – odkrywamy fascynujący świat, którego zakamarki kryją w sobie wiele zła, grzechu i wszelkiego występku.

Bo Brown, nasz „poczciwy księżulo”, z racji swej głównej profesji, jest przede wszystkim detektywem sumień. Nikt tak jak on nie potrafi wniknąć do ludzkich serc i przede wszystkim tam szukać rozwiązań najbardziej zawiłych przestępstw. Co więcej – jego zamiary nie kończą się na wynajdywaniu odpowiedzi na pytania: „Kto? Dlaczego? W jaki sposób?”, posuwa się bowiem o krok dalej – nawraca na dobrą drogę niektórych spośród złoczyńców, jak np. niejakiego Flambeau i nader często demaskuje ich małość i groteskowość, ku wielkiej uciesze czytelnika i słuchacza. I to czyni go postacią wyjątkową i niepowtarzalną w całej historii literatury tego gatunku.

Autor nie szczędzi mu również bystrości umysłu, błyskotliwości, a także humoru o moralizatorskim zacięciu na wzór Diderota, okraszając każde niemal opowiadanie stosownym morałem, tudzież wypełniając je niezgorszymi frazesami. Dzięki temu zdaje nam się, że wsłuchujemy się nie tylko w opowiadania kryminalne, którymi w istocie są, ale również w coś na kształt oświeceniowych przypowiastek.

Co do języka - jest piękny, soczysty, kwiecisty, w iście staroangielskim stylu, jak gdyby żywcem zaczerpnięty z epoki dżentelmenów i choć z początku, zniecierpliwionemu i nieosłuchanemu z nim jeszcze czytelnikowi, może trącić irytującą myszką, to z czasem zaczyna zachwycać i rozkochiwać w sobie. Podobnie jak głos znakomitego Zbigniewa Wróbla, który w swej niełatwej przecież roli - całość bowiem przesycona jest tak wieloma epitetami i opisami tak szczegółowymi, że niejeden lektor poległby przy pierwsze bodaj próbie zbudowania atmosfery i napięcia, on jednak absolutnie staje na wysokości zadania, dzięki czemu momentami aż trudno oderwać się choćby na chwilę od snutej opowieści i niemal żal wracać do teraźniejszości, bo z pewnością przypomina to po trochu odległą podróż w czasie.

Zadano mi kiedyś na pozór proste pytanie. Brzmiało ono: „Z którą z postaci, spośród całej znanej ci literatury, chciałbyś porozmawiać wieczorem przy piwie?”. Pytanie banalne, by nie powiedzieć trywialne, jednak nie potrafiłem na nie od razu odpowiedzieć. Niewiele bowiem, jak się okazuje, wydała polska i światowa beletrystyka i poezja takich osobników, których moglibyśmy szczerze polubić.
Gdyby jednak dziś ktoś zadał mi to pytanie, bez namysłu odpowiedziałbym: „Z księdzem Brownem”.

Robert Skrzydło


Nasze książki mówią same...- AudioBook.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

O chłopcu, który chciał żyć jak ptak czyli recenzja audiobooka Ptasiek W. Whartona

O chłopcu, który chciał żyć jak ptak czyli recenzja audiobooka Ptasiek W. Whartona


Autor: AudioBook Redakcja


Ptaśka poznajemy w szpitalu psychiatrycznym, do którego został przywieziony prosto z frontu. Po okrutnych doświadczeniach młody żołnierz zbudował mur oddzielający go od świata i bliskich. Zamknięty w zakładzie, niczym ptak w klatce, całymi dniami siedzi skulony, wpatrując się w podłogę. Nikt nie potrafi nawiązać z nim kontaktu...


1_0ffc17dac3a3„Może wariaci to tacy ludzie,
którzy wszystko widzą tak, jak jest,
tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć”

Wojna zabija i niszczy. W jej wyniku to, co normalne, staje się szaleństwem, szaleństwo zaś zaczyna funkcjonować jako norma. Przekonali się o tym główni bohaterzy powieść Williama Whartona – tytułowy Ptasiek i jego przyjaciel Al Columbato. Wojna zapisała w ich psychice trwały ślad, który utrudnia im powrót do siebie. Osamotnieni i zagubieni w nowej rzeczywistości stracili poczucie tożsamości.

Ptaśka poznajemy w szpitalu psychiatrycznym, do którego został przywieziony prosto z frontu. Po okrutnych doświadczeniach młody żołnierz zbudował mur oddzielający go od świata i bliskich. Zamknięty w zakładzie, niczym ptak w klatce, całymi dniami siedzi skulony, wpatrując się w podłogę. Nikt nie potrafi nawiązać z nim kontaktu. Chłopak myśli, że jest ptakiem. W rzeczywistości kontynuuje swe nocne sny i marzenia z dzieciństwa. Tytułowy bohater od najmłodszych lat zazdrościł ptakom ich losu, a wojna utwierdziła w nim przekonanie, że tylko te stworzenia – powołane do życia w najsubtelniejszym żywiole – są naprawdę czyste i wolne.

Wyciągnąć Ptaśka z tego obłędu może jedynie jego przyjaciel z lat szkolnych, Al Columbato. Al wierzy, że to przeszłość skrywa prawdę osobową, że to w niej znajduje się klucz do tożsamości. Dlatego będzie on próbował przypomnieć Ptaśkowi różne sytuacje z dzieciństwa: ich wspólne przygody, kłopoty, pragnienia i marzenia. Ta opowieść o czasie minionym wypełnia pierwszy plan narracji, drugi stanowią wypowiedzi tytułowego bohatera, z których dowiadujemy się, jak stopniowo popadał w szaleństwo.

W obie postacie wcielił się Adrian Perdjon. Aktor, znany głównie z seriali telewizyjnych, występował m.in. w „Klanie”, „Kryminalnych”, „M jak Miłość” i „Plebanii”. Czytając debiutancką książkę Williama Whartona, lektor wykorzystał swoje językowe zdolności. Nadał wypowiedziom bohaterów charakterystyczne cechy, które ułatwiają słuchaczom szybkie dopasowanie danej kwestii do osoby. Wypowiedzi Ptaśka są czytane w sposób konsekwentny, wolno i spokojnie, jakby przemawiał do nas filozof stojący na granicy jawy i snu. Ala natomiast wyróżnia żywiołowy głos pełen emocji, nierzadko ocierający się o krzyk.

Prezentowany audiobook jest ponownym odkryciem debiutanckiej książki Williama Whartona, która miała swoją premierę w 1978 roku. Ptasiek od początku zyskał uznanie krytyków i czytelników, przynosząc swojemu autorowi ogromną popularność, którą umocniła ekranizacja powieści w reżyserii Allana Parkera. Choć książka audio trwa ponad osiem godzin, nie wywołuje znużenia, wręcz przeciwnie – w słuchaczu narasta ciekawość co do dalszych losów postaci, utrudniająca przerwanie odtwarzanych plików MP3. Wielowarstwowa fabuła nie pozwala o sobie zapomnieć i dodatkowo wymyka się wszelkim próbom streszczenia, bo o czym właściwie jest Ptasiek?

To historia dziwnych fascynacji, szaleńczej wojny, ucieczki od szarej rzeczywistości i ciężkiego powrotu do siebie; historia pełna goryczy, sarkazmu i ostrego humoru. Autor Spóźnionych kochanków zawarł w swoim utworze ostrą krytykę społeczeństwa amerykańskiego, które dzieli płeć, wiek i rasa, a łączy jedynie walka o to, kto lepszy. Jakże wyjątkowa na tym tle staje się przyjaźń łącząca głównych bohaterów. Ich relacja oparta jest na akceptacji Innego. Różnica wzbogaca, dopełnia, pozwala widzieć więcej. Dlatego choroba Ptaśka paradoksalnie uleczy Ala, który odważy się zburzyć budowaną wokół siebie warstwę ochronną.

„[...] teraz wielki płat tej szaleńczej konstrukcji został wyrwany. Muszę zacząć od nowa, zaglądając do środka, żeby stwierdzić, co tam naprawdę jest”.

Nie można uciec przed samym sobą. Maski i pancerze, które miały chronić bohaterów przed światem, zaczynają uwierać. Ptasiek i Al mają dość udawania, pragną żyć autentycznie. Za wszelką cenę szukają sensu i nie godzą się na proste rozwiązania. Nie boją się pytać – tym samym żyją inaczej, bardziej świadomie. To na tym polega największe szaleństwo whartonowskich postaci.

„Jesteśmy stuknięci, bo nie możemy pogodzić się z tym, że rzeczy dzieją się bez najmniejszego powodu i nie mają żadnego znaczenia. Nie podoba nam się obraz życia jako biegu przez płotki, które jakoś tam trzeba pokonać. Wydaje mi się, że każdy, kto nie jest wariatem, po prostu za wszelką cenę prze dalej. Żyją z dnia na dzień, tylko dlatego, że po jedynym dniu przychodzi następny, a jak już skończą im się dni, zamykają powieki i mówią, że umarli”.

Anna Kulczyńska


Nasze książki mówią same...- AudioBook.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Rytm życia, rytm słuchania. Recenzja audiobooka Olgi Tokarczuk Opowiadania zimowe

Rytm życia, rytm słuchania. Recenzja audiobooka Olgi Tokarczuk Opowiadania zimowe


Autor: AudioBook Redakcja


Na początku była książka autorki. Papierowa. Później adaptacja filmowa opowiadania Żurek. Ale twórczości Olgi Tokarczuk można też posłuchać...


Rytm życia, rytm słuchania. Recenzja audiobooka Olgi Tokarczuk Opowiadania zimowePierwsze spotkanie z nieznaną książką rozpoczyna się zwykle od jej dokładnego zbadania: oglądamy okładkę, przerzucamy strony, czytamy spis treści - oglądamy książkę. Potem zasiadamy w wygodnym fotelu i, delektując się herbatą lub kawą, zaczynamy czytać. W przypadku audiobooków jest niemalże tak samo. Różnica polega jedynie na tym, że zamiast zadrukowanych stron mamy płytę, a zamiast czytać zaczynamy słuchać. Dodatkowo możemy sobie pozwolić na luksus zamknięcia oczu? Luksus oddzielenia się od rzeczywistości ścianą powiek.

Okładka książki Olgi Tokarczuk pt. "Opowiadania zimowe" przyciąga wzrok udanym połączeniem brązów i beżów. Ukryta pod nią zawartość opatulona jest fotografią fragmentu szalika; tytuł zbiorku tłumaczy wykorzystanie takiego motywu. Odwijam zatem szalik i wyjmuję płytę. Zasiadam w miękkim fotelu, a płyta zaczyna się kręcić.

Zanim usłyszę ciepły choć nieco powściągliwy głos Tokarczuk, moje uszy pieszczone są przez chwilę melodią ?Ave Maria? odgrywaną przez pozytywkę. To krótki zwiastun samego opowiadania, w którym mowa przecież również o pozytywce - o jej jedynej w swoim rodzaju postaci o ruchomej szopce w miasteczku Bardo. Owa szopka, w której należy "cały świat przedstawić narodzeniu", nie wydaje jednak dźwięków. Posiada za to inną moc. Za sprawą jej ruchu czas linearny zostaje unieważniony. Postaci w szopce kręcą się w koło, ruch jednych powoduje ruch kolejnych; wszystko ma swój określony porządek i wszystko w końcu wraca do punktu wyjścia, by po nakręceniu specjalnym kluczem - rozpocząć swą wędrówkę od nowa. Z czasem kolistym mamy tu zatem do czynienia oraz - dodajmy - z rytmem kolistym, zgodnie z którym co roku obchodzimy Boże Narodzenie i zgodnie z którym zwiedzający oglądają szopkę.

Opowiadanie "Bardo. Szopka" jest swego rodzaju reportażem. Narrator, któremu - tak jak wszystkim postaciom - głosu użycza Olga Tokarczuk, stara się obiektywnie zrelacjonować losy bardzkiej szopki. Streszcza jej dzieje, przywołuje relacje naocznego świadka. Stukanie w klawiaturę maszyny do pisania, które od czasu do czasu słyszymy w tle, świadczy o jego pracy. Nie dziwi zatem ton głosu czytającej autorki; obiektywizm wymaga powściągliwości. Najbardziej zapada jednak w pamięć dźwięk tykania. Być może jest to odgłos, jaki wydobywa się z mechanicznego wnętrza szopki, kiedy ta zostaje wprawiona w ruch. A może chodzi tu jednak o tykanie zegara. Zegara, którego wskazówki wędrują po kole, stając się widzialnym symbolem czasu kolistego, ale też zegara, którego kolejne zataczane koła wyznaczają linearny czas każdego życia.

Oprócz zimy motywem spajającym tomik jest Boże Narodzenie. W opowiadaniu "Profesor Andrews w Warszawie" są to święta rodem z teatru absurdu. Tytułowy bohater przybywa do obcego kraju, w którym pragnie zasiać ziarno swojej nauki. Swą przewodniczkę nazywa w pierwszym momencie Beatrycze, ale jego wędrówka po Warszawie nie będzie wędrówką po raju. Wręcz przeciwnie, labirynty bloków, które oglądamy na okładce książki, zamienią się niemalże w kolejne kręgi piekła. Profesor Andrews znajdzie się bowiem w nieodpowiednim miejscu pewnego nieodpowiedniego grudnia. Uważnemu słuchaczowi wystarczy już tylko mechaniczny dźwięk dobiegających gdzieś z tła słów "rozmowa kontrolowana..., rozmowa kontrolowana...", czy raz po raz pojawiające się szumy i zakłócenia radiowe, by domyślić się, o jaki grudzień chodzi.

I wreszcie opowiadanie "Żurek". Jego akcja toczy się na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Autorka "Lalki i perły" każe swoim bohaterom, a właściwie dwóm bohaterkom, poszukiwać, a więc zmusza do podobnego działania, do jakiego zmuszona została święta rodzina przed setkami lat. Maryja i Józef szukali miejsca na nocleg - namiastki domu; Halina i jej córka Iwonka również szukają domu. Domu dla siebie i dziecka, które niedawno urodziła Iwonka. Bo chyba o dom, o bezpieczeństwo, chodzi, kiedy poszukuje się ojca owego dziecka - jednego z fundamentów domu i rodziny.

Miejscowość, w której toczy się akcja "Żurku" staje się na moment nowym Betlejem, a czas zaczyna biec wolniej. Mieszkańcy udają się na zakupy, za które płaci się "drobną historyjką, zapytaniem, dowcipną odzywką". Co roku powtarzający się rytuał zakłóca pojawienie się przybysza w eleganckim samochodzie. Wraz z nim na scenę opowiadania wkroczy tytułowy bożonarodzeniowy żurek, który stanie się w końcu swoistym symbolem pojednania i powrotu do domu.

W tym zamykającym tomik opowiadaniu Tokarczuk udowadnia nie tylko to, że zasługuje na miano jednej z najlepszych pisarek "pokolenia bruLionu"; daje również popis umiejętności aktorskich. Z jednakową swobodą wypowiada kwestie zarówno nowobogackiego "polarowego człowieka" jak i przesiadującego w barze pijaka. Uważny słuchacz na pewno wyczuje też subtelne różnice w tembrze głosu autorki, dzięki którym można rozpoznać, czy dany bohater cieszy się jej sympatią czy nie.

Zza słów czytanego trzeciego opowiadania daje się raz po raz słyszeć melodia kolędy "O gwiazdo betlejemska". Dzięki niej zataczamy koło. Wyszliśmy bowiem od bardzkiej szopki i do szopki właśnie, do stajenki wracamy prowadzeni światłem muzyki. Różnie rozumiana kolistość byłaby zatem jeszcze jednym miejscem wspólnym słuchanych opowiadań. I tak jak w kolistym rytmie co roku wraca zima, tak jak co roku jesteśmy świadkami narodzin Chrystusa, tak wiele razy zatacza koła słuchana przez nas płyta. A gdy zechcemy, możemy (znowuż ruchem kolistym) zawiązać szalik okładki, by - może w momencie, gdy zatoczymy swoje kolejne życiowe koło - móc rozwinąć go znowu.

Magdalena Fojcik


Nasze książki mówią same...- AudioBook.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Stare Książki - Antykwariat

Stare Książki - Antykwariat


Autor: Andrzej Lamparski


W większości wyszukiwarek po wpisaniu hasła stare książki, otrzymujemy w wynikach odnośniki do stron o antykwariatach bądź strony, na których w łatwy sposób znajdziemy poszukiwaną przez nas książkę, której nie znajdziemy w żadnej bibliotece a tym bardziej w księgarni.


W większości wyszukiwarek po wpisaniu hasła stare książki, otrzymujemy w wynikach odnośniki do stron o antykwariatach bądź strony, na których w łatwy sposób znajdziemy poszukiwaną przez nas książkę, której nie znajdziemy w żadnej bibliotece a tym bardziej w księgarni. Stare książki mają szczególną wartość, historyczną i merytoryczną, ponadto zazwyczaj nie doczekały się dużego nakładu.

Najczęściej na aukcjach w internecie możemy znaleźć książki, których właściciele otrzymali je po swojej rodzinie jako spadek lub pamiątki rodzinne. Co więc za tym idzie są to podręczniki do nauki rosyjskiego, ale i historii narodu czy po prosto tablice matematyczne. W tego typu książkach autorzy opisują rzecz bardzo prostym językiem, przeważnie po to, aby przyszli autorzy mogli się wzorować na ich własnych doświadczeniach co niejednokrotnie sprawia, że treści w nich zawarte można zrozumieć bez żadnego trudu w przeciwieństwie do współczesnych autorów, którzy w swoich pracach zamiast przekazywać treść starają się pokazać jacy oni sami są mądrzy. Potrzebną nam książkę możemy odnaleźć także odwiedzając osobiście antykwariat. Antykwariat to sklep, która zajmuje się sprzedażą starych, używanych przedmiotów niejednokrotnie o znacznej wartości historycznej. Rozrzut cen takich artykułów jest ogromny, możemy więc kupić coś za symboliczną złotówkę, ale niektóre przedmioty mają ponadczasową wartość, a ich cena często jest nawet trudna do oszacowania.

Istnieje wielu kolekcjonerów starych książek, którzy pasjonują się starymi dziełami. Warto też wspomnieć , że informacje zawarte w starych książkach to także myśli osób, którzy w swoich mieli zgoła inny pogląd na otaczający świat, inaczej postrzegali życie czy moralność, dzięki temu posiadanie kolekcji starych książek pozwala na poznanie innych kultur jak również poszerzenie swojej wiedzy historycznej i socjologicznej. Twórcy filmów historycznych inspirację czerpią ze starych książek, przekazując pewną prawdę historyczną i fakty, o których mowa jest tylko i wyłącznie w książkach napisanych w setki lat temu. Niejednokrotnie treści zawarte w tych dziełach, w owych czasach były nieznane bądź zakazane było rozpowszechnianie ich na skalą światową przez ówczesne władze. Stare książki są zatem to źródło wiedzy, ale również eksponat - przedmiot namacalny dowód historii.


Portale finansowe - Doradztwo finasowe i prawne

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Wprowadzenie do książki "Zraniony pasterz" Daniela Ange - fragment tekstu.

Wprowadzenie do książki "Zraniony pasterz" Daniela Ange - fragment tekstu.


Autor: Krzysztof Grębalski


ABY ODCZYTAĆ TĘ NIEWIELKĄ KSIĄŻKĘ, nie przerzucaj kartek, tak jakby to była powieść. Nie uciekaj w nią jak w fikcyjną przygodę należącą jedynie do literatury. Książka ta nie jest ani jednym, ani drugim.


Przedstawione są w niej prawdziwe RZECZYWISTOŚCI na dwóch nieustannie przenikających się płaszczyznach życia.

1. RZECZYWISTOŚĆ POSTRZEGALNA ŻYCIA CODZIENNEGO - rzeczywistość opisana w całej swej obiektywnej nagości, zgodnie faktami widzianymi, zasłyszanymi, przeżytymi. Nie są one ani naciągane, ani wyolbrzymione, ani też zafałszowane.Bohater tej książki, osadzonej w kulturze Zachodu połowy lat osiemdziesiątych, choć sam jako taki nie istniał, dzieli się nami tym, co setki młodych ludzi, prawdziwie żyjących, rzeczywistych, napisało mi, powierzyło, opowiedziało z własnego życia.

Każda strona czy zdarzenie mogłyby być podpisane, poświadczone,przez Ewę, Ankę, Krzysztofa, Marka i tylu innych... Zmienione są tylko nazwy miejsc i osób.

2. RZECZYWISTOŚĆ ŻYCIA DUCHOWEGO - nie mniej codzienna i aktualna - oddana w pewnej mierze językiem poezji, który jako jedyny jest w stanie wyrazić nadprzyrodzoną rzeczywistość. Ale także tutaj wszystko oparte jest na doświadczeniu PRZEŻYWANYM przez wielu wczoraj, dziś jeszcze i jutro - być może na TWOIM doświadczeniu. W grę wchodzą autentyczne i wieczne rzeczywistości - jedyne,których przestrzeń nie ogranicza, czas nie dewaluuje i które nie więdną wskutek przyzwyczajenia. Pozostają i pozostaną na zawsze. One SĄ. Przemieniają rzeczywistość życia codziennego, nadając jej sens i transcendencję. Niewidzialne dla oczu ciała, jednak postrzegalne całym swym realizmie poprzez konkretne świadectwa przemienionego życia, przemienionego istotnie, namacalnie dzięki nowemu światłu.

Niczym fale radiowe, których nie można ani zobaczyć, ani dotknąć, ani usłyszeć, o ile nie zostaną przechwycone przez jakiś odbiornik. Tutaj trzeba się odwołać do oczu serca, które odnajdują to, co niewidzialne: najistotniejszy wymiar każdego człowieczego życia, które nie chce być wegetacją poniżej ludzkiego stadium rozwoju. Na tym poziomie nie ma „haju", „zgrywy", „lipy": jest zakorzenianie się w najbardziej rzeczywistych rzeczywistościach. Doświadczenie duchowe jest jak atmosfera: nie widzisz jej,lecz gdyby nie ona, co byś zobaczył? Udusiłbyś się. Materia i duch. Ciało i dusza. Widzialne i niewidzialne. Ziemia i Niebo... To nie dwa światy zestawione ze sobą lub przeciwstawne sobie, ocierające się o siebie lub wykluczające się. TO DWIE RZECZYWISTOŚCI TEGO SAMEGO ŚWIATA, tak jak twoje ciało i twoje serce: nie dwie rozdzielone i walczące ze sobą osoby, lecz dwie nierozłączne części ciebie samego. Nie jak strony lewa i prawa, lecz jedno wewnątrz drugiego. Życie wewnętrzne jest wnętrzem życia.

Ta mała książka chce po prostu otworzyć Cię na Spojrzenie, którego światło sprawi, że Twoje życie stanie się Życiem.


Ksiegarniakatolicka.pl - internetowa księgarnia religijna. W ofercie książki religijne, książki katolickie, modlitewniki, dzieła Jana Pawła II, religia, katolicyzm i inne. Serdecznie zapraszamy!

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kto czyta książki, żyje podwójnie - Umberto Eco

Kto czyta książki, żyje podwójnie - Umberto Eco


Autor: Anna Rosłaniec


Rzecz o tym, że książki są życiem. Czy są nim? Czy to prawda? Oczywiście, że tak – wiedzą o tym wszyscy, którzy czytają, zaś ci , którzy nie znają książek nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele tracą.




Książka to bardzo silne medium. Moim zdaniem silniejsze od innych, ponieważ wymaga, a wręcz wymusza ogromne zaangażowanie wyobraźni. Książki czytane jednym tchem i z wypiekami na twarzy przenoszą nas niepostrzeżenie w inny świat i w inne wymiary. Często trudno z tego świata powrócić, często wraca się żalem.

Każda kolejna lektura to nowy świat i nowe, pełne niespodzianek życie, w które wnikamy z niespotykaną łatwością. Dlaczego? Dlatego, że słowo pisane odbiera się głęboko wewnątrz siebie i nie sposób pozostać na nie obojętnym. Przygody bohaterów stają się naszymi przygodami, ich problemy naszymi problemami, identyfikujemy się z bohaterami, utożsamiamy się z nimi lub zaczynamy polemizować. Obrazy, np. w postaci filmów, nie oddziałują aż tak intensywnie – patrzymy na nie z pozycji obserwatora – niewiele w nich miejsca dla wyobraźni.

Umberto Eco jest na wskroś książkowy i literacki. W dosyć ciekawy sposób obrazuje cytowaną przeze mnie wypowiedź w jednej ze swoich powieści. „Tajemniczy płomień Królowej Loany” to rzecz o człowieku, który traci pamięć, a tożsamość zyskuje dzięki literaturze. W wyniku amnezji bohater zapomina o swoim dotychczasowym życiu doskonale pamiętając przeczytane książki. Tożsamość bohatera, jego czytelnicze "JA", staje się główną tożsamością, a czytanie i wspominanie oraz budowanie skojarzeń są podstawową metodą kuracji.

Mając to na uwadze pozwolę sobie na sparafrazowanie tytułu i zaryzykuję stwierdzenie, że kto czyta książki ten żyje.


Rankingi, recenzje, oceny

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Książki

Książki


Autor: Aleksander


Mogło by się wydawać, iż książki odeszły już w zapomnienie w dobie komputerów czy Internetu. Coraz powszechniejsze bowiem staje się czytanie eBooków, czyli elektronicznych książek. Warto jednak przyjrzeć się nieco historii książki, ponieważ to ona jest jednak najczęściej wykorzystywana do nauki jako podręcznik bądź do czytania podczas relaksującej kąpieli.


Mogło by się wydawać, iż książki odeszły już w zapomnienie w dobie komputerów czy Internetu. Coraz powszechniejsze bowiem staje się czytanie eBooków, czyli elektronicznych książek. Warto jednak przyjrzeć się nieco historii książki, ponieważ to ona jest jednak najczęściej wykorzystywana do nauki jako podręcznik bądź do czytania podczas relaksującej kąpieli.

Książka jest zatem dokumentem piśmienniczym myśli ludzkiej. Przybiera ona postać publikacji wielostronicowej. Jej postać wywodzi się od kodeksu, co oznacza, że jej kartki połączone są ze sobą tak zwanym grzbietem, który zastąpił zwój. Często krótka publikacja przybierała już miano książki, dlatego też wprowadzono kryteria, według których możemy w łatwy sposób stwierdzić czy dany dokument jest książką. Przede wszystkim za książkę uznaje się wydawnictwo zwarte, które jest przeciwieństwem czasopisma. Co to oznacza? Wydawnictwo jest to każda publikacja, która została wydana przez wydawnictwo, ewentualnie przez własny nakład autora. Co za tym idzie, wydawnictwo zwarte to duży utwór literacki, praca naukowa czy chociażby leksykon. Za książkę uznać można również wydawnictwo dziełowe, które jest przeciwieństwem akcydensu. Czym jest akcydens? Jest to wyrób poligraficzny, jednoarkuszowy. Jest to pewnego rodzaju samoistny druk, który posiadać może charakter zarówno okolicznościowy jak i użytkowy.

Za książkę można także uznać utwór prozatorski, ewentualnie synonim powieści, więc co za tym idzie wszelakiego rodzaju utwory większe niż opowiadanie czy esej. Warto wspomnieć również o terminologii bibliotekarskiej, w której za książkę uznaje się publikację zawierającą powyżej 48 stron, niniejszym publikacja zawierająca mniej stron uznana jest jako broszura, ale i również za książkę uznaje się każdą pozycję biblioteczną, która posiada twardą oprawę, zarówno nuty czy mapy, jak i oprawione zszywki czasopism. Warto wrócić jeszcze do wspomnianych powyżej eBooków, które również uważane są za książki, jeżeli tylko są one zbindowanym bądź też oprawionym wydrukiem elektronicznej wersji publikacji.

Warszawski antykwariat humanistyczny Atticus

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Zatopiona

Zatopiona


Autor: Katarzyna Kołbuś


W świecie książek


„Otwórz oczy – już nie żyjesz” to tytuł opowiadania autorstwa Olgi Tokarczuk, otwierającego tom „Gra na wielu bębenkach”. Bohaterka ma syndrom, który przejawia wielu z nas – mimowolne pragnienie ucieczki w wyimaginowany świat literatury. Pragnienie, któremu poddajemy się z rozkoszą, nie zdając sobie sprawy, jakie może nieść zagrożenie, a jakie korzyści.

Przejść na drugą stronę szafy

Rytuał przejścia odbywa się niezauważalnie. Wpadamy w książkę jak w studnię; wchodzimy do niej jak do starej szafy, pełnej pachnących starością ubrań i otwierającej się na krainę Narni; poddajemy się jej jak snom. Trudno nam potem zaakceptować szarą rzeczywistość, do której powracamy. Albo też tworzymy ją od nowa. Pod wpływem każdej fabuły budujemy świat piękniejszy albo przeciwnie – bardziej jeszcze brudny, pełny łajdactwa i syfu. Książki mają tak wielką moc, jak narkotyki albo alkohol. Pozwalają zapomnieć i wypełniają wspomnienia alternatywnymi obrazami. Mogą mieć także działanie terapeutyczne.

Pewna dziewczyna straciła chłopaka. Byli ze sobą prawie cztery lata. Bardzo się kochali, planowali wspólną przyszłość. On zachorował na raka i zmarł. Dziewczyna z radosnej i łaknącej życia, stała się nadmiernie poważna, uszczypliwa. Zupełnie nie radziła sobie ze wściekłością, która w niej siedziała. Zaczęła więc pisać dramat, w którym rozbierała swojego ukochanego, dokonywała bezwzględnego odidealizowania, zatracała się od nowa w swojej miłości i wreszcie żegnała się z nią. To działa jak ożywcza woda, zmywająca pokłady niechcianych uczuć lub budująca nowe wydmy dla tych emocji, których nie potrafimy pielęgnować.

Dziewczyna z zapałkami


Literatura posłużyła do rozliczenia się ze zdawałoby się przegranym życiem także poetce Annie Janko, autorce poczytnej powieści „Dziewczyna z zapałkami”. Poetyckie porównanie do baśni Andersena otwiera perspektywę na duszę autorki. Jest ona tą dziewczynką, która w wigilijny wieczór rozpala zapałki, aby poczuć odrobinę ciepła. Janko rozpala je, aby czasami poczuć mróz – błysk zapałek to jej wspomnienia, wyciągane za uszy z trudnego okresu małżeństwa, które trwało 20 lat, a które podcinało jej skrzydła i zamykało w niechcianej roli kury domowej. W wywiadzie dla miesięcznika „Twój Styl” stwierdziła: „ – Napisałam ‘Dziewczynę’, żeby się dowiedzieć, po co to wszystko mi się przydarzyło.” Przy okazji pozwala zrozumieć pewne sprawy innym kobietom, tak samo zamrożonym, jak ona była w swoim małżeństwie. „ – Uwierzyłam – mówi dalej Janko – że w małżeństwie może być jak w sanatorium. Spokojnie, leczniczo i z nadzieją.” Przy okazji autorka odniosła niemały sukces. Jej powieść dostała nominację do prestiżowej nagrody Angelus, do której została tez nominowana powieść Gủntera Grassa.

"Ludzie, którzy nie zapisują swojego życia wydają się lekkoduchami, umierają cali każdego dnia, nawet o tym nie wiedzą" – to cytat z powieści Anny Janko. Nie chcę wysuwać tak daleko posuniętych wniosków, pragnę jednak zwrócić uwagę na naprawdę wielką moc tworzenia literatury. Prowadzony przez lata pamiętnik pomoże nam powrócić do pewnych spraw i zrozumieć samych siebie. Wiersze, dramaty, wszelkiego rodzaju twórczość literacka (do niej mi najbliżej, więc nie napiszę tym razem o innych rodzajach sztuki, dzięki którym także możemy się zatapiać, wyżywać, leczyć) pomaga nam, ale może także zaszkodzić, jeśli stanie się celem, a nie drogą.
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Pozytywizm

Pozytywizm


Autor: Aleksander


Termin „pozytywizm ” używany jest zamiennie z terminem „realizm”. Korespondencja tych dwóch słów –światopoglądu i stylu epoki oraz głównego prądu literackiego dużo mówi o charakterze epoki, w której przeważała tendencja do jak najbardziej szczegółowego, realnego, mającego odbicie w rzeczywistości ujmowania świata w sztuce.


Termin „pozytywizm” używany jest zamiennie z terminem „realizm”. Korespondencja tych dwóch słów –światopoglądu i stylu epoki oraz głównego prądu literackiego dużo mówi o charakterze epoki, w której przeważała tendencja do jak najbardziej szczegółowego, realnego, mającego odbicie w rzeczywistości ujmowania świata w sztuce. „Powieść to zwierciadło przechadzające się po gościńcu” – to zdanie Stendhala bardzo wyraźnie określa kierunek, w jakim szła sztuka pozytywizmu.

Skąd wziął się termin, określający epokę? Od przymiotnika „pozytywny”, ale trochę inaczej rozumianego niż dzisiaj, oznaczał coś wzorcowego, doskonałego, pełnego. Nazwa ta powstała w opozycji do tendencji romantyzmu, gdzie w sztuce liczyła się oryginalna forma, nowe rodzaje, niezwykła treść, świat realny, ale jednocześnie pełen fantazji. Termin pozytywizm powstał dzięki Augustowi Comte, autorowi dzieła Kurs filozofii pozytywnej. Zwolennik tej filozofii podkreślał potrzebę badania wyłącznie przedmiotów rzeczywistych, rozważał pożyteczne tematy, zajmował się problemami, które mogą dać wymierne efekty. Według filozofa wzorem dla praw rządzących społeczeństwem mogły być tylko nauki przyrodnicze.

Pozytywizm trwa od 1864 roku do 1890 lub 1895 roku. Data początku nowej epoki jest wyraźna, bo wyznacza ją upadek powstania styczniowego. Nie można jednak określić dokładnie daty końcowej, ponieważ wpływ pozytywizmu na literaturę jest dość znaczny nawet po zapoczątkowaniu nowych tendencji modernizmu. Poza tym daty, ramy epoki zawsze pozostają tylko umowne, ponieważ w przypadku każdej epoki można znaleźć bez problemu wybitnych twórców, którzy pisali w konwencjach starej epoki już w momencie nastania nowego okresu w historii literatury.


Warszawski antykwariat humanistyczny Atticus

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.