Sztuka kochania z Elką W - fragment książki "Enamorada"
Autor: Elżbieta Walczak
Zapraszam do przeczytania bardzo pikantnego momentu z książki "Enamorada":)
Była niedziela. Dzień nagrania mojego reportażu. Nie mogłam spać, więc wyglądałam średnio. Mateusz nie wiedział w co się ubrać. Czy założyć krawat i stringi do tego, czy t - shert i soczewki. Pogubił się. Tak jest w każdą niedzielę, kiedy nie idzie do tej swojej firmy.
Podjechała ekipa filmowa od Almodovara. Zawodowi goście. Wzięliśmy scenariusz i do dzieła.
- Mateusz, kopnij mnie w tyłek.
- Za co?
- Nie za coś. Tylko na szczęście.
- Mocno?
- Mocno średnio. To kopniak na szczęście.
- Aha.
Oczywiście kopnął z grubej rury. Ale nie jęknęłam.
Drzwi u Kwiatkowskich otworzyła Lilka. Też wyglądała mocno średnio.
- Jest niedziela. Rodzice jeszcze śpią.
Wiedziałam, że tak będzie. Zapomnieli o nagraniu. Musiałam jej przypomnieć cel naszej porannej wizyty.
- To najlepszy moment, żeby nakręcić kilka scen - powiedziałam szeptem, żeby się nie narazić.
- No dobrze. Obudzę ich.
Biegłam przodem, nie wiedząc po co, bo cała reszta się nie spieszyła. Lilka szurając kapciami w piżamie szła po schodach, żeby obudzić moich głównych bohaterów, moje gwizdy.
- Tatku, śpicie?
- Co tam córeńko, boisz się ciemności? Połóż się z nami. Marcelinko, posuń się.
- Tatku. Zaczynamy.
- Co zaczynamy?
- Kręcić film.
Pierwszy wszedł do ich sypialni kamerzysta, potem długi na pół pokoju mikrofon. Almodovar byłby zachwycony. Zarządzałam, byłam w swoim żywiole.
- Dzień dobry kochani. Nie wstawajcie. Liliana jaki masz pomysł na scenę?
- Tato - ty leżysz. Mama poda ci na tacy śniadanie. Zdrowa żywność, rozumiesz. Banany i marchew.
- Po co marchew? - Diego nie był zachwycony.
- To truskawki i szampan - sprostowała Lilka.
- I banany. Lubię zdrową żywność. Na Kubie jest kilka odmian, nie to co tu - dodał Diego, narzucając na siebie kołdrę. Cerę miał zdrową. Owoce mu służyły.
- Tato skup się. Mama w skąpej piżamie. Włos rozwiany, jakbyście byli po. No wiesz
po czym. Mama wleje szampan i włoży ci truskawkę w usta. Mamo, pocałujesz
tatę i delikatnie otrzesz miąższ. Tato, złapiesz mamę za dłonie, przyciągniesz do siebie, powiesz: „Całe życie czekałem na ten jeden moment”. Nasz sąsiad uśmiechnął się do siebie i jakby ożywił, wyjął spod poduszki firmowy balsam, czy coś. Boże, nawet spał z tymi produktami. Wyjął reklamówkę i podał swojej córce.
- Zróbcie zbliżenie na balsam, podaj Liluś. Wyjmij. Będę mamę nacierał. Zróbmy od razu promocję. Balsam do ciała podaj, ten jest do włosów. Odstaw ten, podaj tamten.
- Świetny pomysł z tym nacieraniem. Tato, nacieraj jej dłonie. Delikatniej. No i mów do niej.
- Ale co?
- Tato, ty już wiesz co. Śmiało - dopingowała aktorów młoda pani reżyser.
- Mi amor, tak dawno nie jadłem truskawek, a bardzo lubię zdrową żywność. Pora nie jest
na truskawki. Drogie były, prawda? Kocham twoją skórę, mógłbym ją nacierać godzinami.
Lilka podała następny specyfik. Diego zagrywał się po „brazylijsku”. Superprodukcja.
- Całe życie czekałem na ten moment. Musimy się spieszyć.
- Tato, teraz usłyszysz tętent konia.
- Ciii. Słyszę tętent konia - podekscytowany szepnął Diego.
Podjechał mój Mati na koniu, który nie kochał naszego sąsiada.
- Stop! - przerwałam scenę - Pięknie! Mateusz podjechał. Scena z koniem.
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz